Podstawowym błędem Premiera Donalda Tuska było spacyfikowanie wolności wypowiedzi Posła Stefana Niesiołowskiego. Jakoś mi się tak "czasowo" zgadza to, że odsunięcie Pana Profesora od wolnych i niejednokrotnie kontrowersyjnych wypowiedzi zbiegło się ze spadkiem notowań PO.
Każde stado musi mieć "szczekacza". Takiego, którego jedni nienawidzą, inni się boją, a jeszcze inni pokrzykują w dopingu "dawaaaj! daaawaj!". Inaczej stado musi zmienić rejon żerowania, bo ewidentnie podkłada sie pod bezwzględną forpocztę innych watah.
To odwieczne prawo natury umknęło jakoś Premierowi i chęć złagodzenia wymowy argumentów oraz sposobu konwersacji sprowadziła się do jałowości i meduzowatości (mówię o tych bałtyckich meduzach, a nie o tych, co zabijają na śmierć). Intencja być może była spowodowana ogólną chęcią wycofania z dialogu form radykalnych i mocno emocjonalnych, jednak na pewno za tym przykładem nie poszły inne ugrupowania, które natychmiast - jak piranie - rzuciły sie na osłabione zwierzę.
Tym samym zrobiło się ogólnie nudno. Premier jest łagodny i łaskawy, Prezes nie ma się z kim kłócić, Pan Palikot marynuje grzyby, Leszek Miller uczy historii Posła Jońskiego, Wicepremier Pawlak gospodarzy, a Pan Ziobro chyba pojechał na frytki do Belgii.
Niech się zacznie ta zima, to chociaż Justynie będzie można kibicować.
Inne tematy w dziale Rozmaitości