No i wygrał ten skubaniec! O tenisie mówię oczywiście. Cieszę się i mam nadzieję, że nie zahuczy go medialne oczekiwanie narodu i społeczeństwa, co do skukcesów wymuszonych biało-czerwoną ambicją. Póki co facet sprytnie chowa się przed napadem fleszy na rogówkę i źrenice. I chwała mu za to.
Lubię takie zaskoczenia, objawienia i zjawiska nagłe w sporcie.Nie przepadam jednak za hodowaniem anachronicznych postaci, które posiadając niewątpliwie ogromną wiedzę historyczną oraz ... nazwijmy to ... techniczną w danej dyscyplinie, niestety nie nadążają za zmianami w świecie komunikowania się z kibicami. Nie nadążają, bo nie są w stanie tego zrobić z uwagi na PESEL. Ja z całym szacunkiem i chęcią ... pogawędzenia ... z Panem Bohdanem Tomaszewskim, ale niestety ... mecz Jerzego Janowicza (tudziez innej Sereny Williams) o wejście do finału w tak ważnym turnieju roku 2012 nie może być komentowany w permanentnym nawiązywaniu do Jadwigi Jędrzejowskiej, która grała rakietą giętą na kolanie i naciągiem ze sznurka ręcznie wiązanego. Teraz jest inne tempo, inna nawierzchnia, inne przygotowanie fizyczne zawodników, inne wymogi przekazu medialnego... Nie można być w komentarzu dwa gemy do tyłu niż to, co dzieje się na korcie/ekranie, choć może takie "trącenie myszką" ma swój urok. Nie zmienia to faktu, że to nawet jest dla mnie niebezpieczne jeśli chodzi o psychikę, bo boję się, że Pan Tomaszewski (rocznik 1921) dostanie przy mikrofonie zadyszki.
Tym samym proszę łaskawe stacje telewizyjne, żeby jak najbardziej nadal korzystały z potencjału Pana Bohdana, ale może jednak jako takego "przykomentatora" do komentowania komentarza.
No w każdym bądź razie gratuluję Panu Jerzemu wybuchu emocji swoich i naszych, a Panu Tomaszewskiemu życzę jak najdłuższego życia w swoim żywiole(sic!) tenisowym i utrwalaniu w nas dziejów Pani Jędrzejowskiej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości