Mamy kolejnego wichrzyciela w naszym narodzie. Pojawił się z zupełnie nieprzywidywalnej i nieprzewidywanej przez służby miejskie strony, co może świadczyć, że ich prężność w monitorowaniu przedświątecznych knowań jest mitem. Wszelkie starania o rozpoznanie planowanych "ustawek" podczas obchodów Święta Niepodległości, które rozchodziły się w Internecie oraz wśród organizacji partyjnych i niepartyjnych, wzięły w łeb. Mobilizacja sił policyjnych została skierowana w zupełnie niewłaściwą stronę. Tym samym nie jest możliwe, by znów kiedyś zaufać zapewnieniom Komendy Głównej Policji i pozostałym obrońcom ładu publicznego o ich skuteczności, bowiem to co się dzisiaj wydarzyło ewidentnie świadczy o braku jakiejkolwiek prewencji.
Moje obawy co do słuszności wybierania się całymi rodzinami na ulice miast, by święcić niepodległość państwa zostały potwierdzone. Ojcowie, matki, dzieci, babcie i wujowie nie mogą czuć się bezpieczni, gdy gdzieś w tłumie - a co gorsza w świątecznym orszaku - czai się niebezpieczeństwo w postaci skrytobójcy. Poturbowanie nieświadomych niczego, uśmiechniętych obywateli machających biało-czerwonymi chorągiewkami wisi w takiej sytuacji na włosku i jest tylko kwestią czasu kiedy nastąpi.
No i nastąpiło.
Mam wrażenie, że trudno będzie ustalić przez prokuraturę jaka z organizacji krajowych czy zagranicznych maczała w tym palce. Mamy szeroki wachlarz możliwości - od lewa do prawa, od Niemiec po Węgry oraz od młodych po weteranów. Trudno bowiem będzie dogadać się z koniem, który zerwał się ze świątecznego, ulicznego zaprzęgu i wpadł w tłum oglądający paradę.
Niewątpliwie jednak można znaleźć tego idiotę, który nie sprawdził kleszczyn przy uprzęży.
Inne tematy w dziale Rozmaitości