Pragnę złożyć najszczersze wyrazy współczucia synowi i synowej księcia Karola. Fascynujące są te migawki z róznych telewizji na świecie - od Chile po Nową Zelandię - w których podnieceni i rozradowani dziennikarze informują o 12 tygodniu ciąży żony następcy następcy. Bukmacherka zakupiła kolejne maszynki do liczenia pieniędzy, bo obstawianie płci, liczby zarodków, imion, terminu porodu, koloru włosów i oczu, wagi, długości noworodka oraz minuty wydalenia przez onego pierwszej smółki stało się punktem honoru kibiców jednej ciąży. Nie wiem wprawdzie, czy jest również obstawiona data i godzina aktu erekcyjnego, ale wykluczyć nie można.
Domyślam się po cichu, że jest w zwyczajach rodzin królewskich publiczne oświadczenie o zajściu żony następcy następcy, jednakowoż biedna kobita musiała się schować na dłuższy czas w szpitalu, żeby uradowany tłum jej nie zagniótł, nie zachuchał grudniowymi zarazkami i nie zapytał pytaniami na śmierć, ale komunikat, że często rzyga nie przysparza jej chyba zadowolenia. Oczywiście jest to eufemistycznie nazwane "silnymi mdłościami", jednak dla każdego posiadającego wyobraźnię i minimalną wiedzę o reakcjach organizmu niektórych kobiet na ciążę, wiąże się nierozerwalnie z wizją pięknej księżniczki upoconej i umęczonej porannymi konwulsjami nad muszlą klozetową we wschodnim skrzydle pałacu.
Tym samym powracam do wstępu i przesyłam ciche wyrazy współczucia oraz obietnicę, że nigdy nie będę żoną następcy następcy, by nie wymiotować medialnie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości