Kolejny raz zarzeknę się, że nie będzie o feminiźmie, gdyż mój pogląd na ten temat jest znany. Jednakowoż konotuję co mówią mi panie ze zlotu czarownic, czyli kongresu kobiet... cokolwiek to znaczy. I te panie mówią do mnie z telewizora, że możemy sie zjednoczyć i każdy (każda!) może do nich przyjść.
No to sobie pomyślałam, że do nich przyjdę i ciekawa jestem, czy mnie wpuszczą na te obrady... Cokolwiek wątpię.
No i te panie jeszcze mówią, że są (znaczy my - kobiety) dyskryminowane. Jakoś nie jest dla mnie wiarygodne, gdy mówią to do mnie panie Bochniarz tudzież Środy zakorzenione w świecie polityki i biznesu dość spokojne o swoja egzystencję. Ja im nie żałuję. Niech mają. Naprawdę. Ale jeśli organizuje się coś takiego, z taką ideą i przesłaniem, to może niech nie pitolą głupot aż tak bardzo.
Mam poza tym jakieś niejasne wrażenie, że podobne imprezy nie powodują nic innego, jak uporczywe wmawianie kobietom, że są gorsze, co chyba jest skutkiem odwrotnym do zamierzonego. Baby są silne i jak chcą, to przywalą. Z liścia, albo inaczej. Gdyby nie ta saudyjska księzniczka, to nie warto by było patrzeć na relacje. No chyba, że pokazaliby menu catteringowe. Bo nie sądze, że same słone paluszki.
Tym samym uważam, że panie ratujące(sic!) w ten sposób kobiety wpędzają je własnoręcznie w przekonanie, że są nieszczęśliwe, blade, chore, ułomne, upodlone, krzywe, garbate i zasmarkane...
Gratuluję talentu w sztuce psychologii społecznej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości