Mały chłopiec siedział w kucki na korytarzu pod ścianą i obgryzał paznokcie. Wydawał się jeszcze mniejszy niż w rzeczywistości. Widziałam go wiele razy w podobnej sytuacji, ale teraz wyglądał na wyjątkowo zagubionego. Podeszłam i zapytałam co mu jest. Spojrzał na mnie lękliwym wzrokiem i powiedział "Boję się mojego przyjaciela".
Zdziwiłam się. Jak można bać się przyjaciela? W gorszych chwilach można być na niego złym, można się z nim pokłócić, nie odzywać, szturchnąć jeden drugiego... u dzieci to normalne i mija w 12 minut. Ale bać się?!
Chłopiec miał łzy w oczach i ściskał swój tornister pod pachą.
- Nie oddam mu tego. To ja odrabiałem lekcje. - powiedział.
- On chce ci to zabrać? - zdziwiłam się. - Przyjaciel?
- Jeszcze nie, ale na długiej przerwie na pewno mi zabierze.
- To się broń.
- Nie mogę. - chlipnął chłopiec. - Już i tak mi zabrał kanapki. Z nim nie ma dyskusji.
- To skąd wiesz, że to przyjaciel, skoro tak cię traktuje?
- No jak to skąd?! Robiliśmy razem różne przedstawienia i jeździliśmy na wycieczki i filmy oglądaliśmy na takim dużym telewizorze...
Żal mi się smyka zrobiło. Wyjęłam z kieszeni kilka cukierków, pomieszałam w dłoniach i schowałam ręce za plecy.
Chłopcu rozweseliły się oczy i czekał na rozwój sytuacji...
Inne tematy w dziale Rozmaitości