Ostatnio rozmawiałam ze znajomym historykiem na temat zainteresowania historią
w naszym kraju. Przedstawił mi tę kwestię w zupełnie czarnych barwach twierdząc, że poza wąskim gronem, społeczeństwo ma w nosie kwestie dotyczące spraw, które się wydarzyły 60 czy nawet 20 lat temu. Wydaje mi się, że jest trochę inaczej. W ostatnich latach największe burze medialne miały związek właśnie z historią. Najpierw Gross, potem Gontarczyk i Cenckiewicz, wreszcie ostatnio Zyzak. Za każdym razem historycy wrzucali śmierdzącą bombę, która uderzyła w dobre samopoczucie pewnych grup (skrajnie różnych oczywiście). Zostawiając zupełnie na boku kwestię oceny tych książek, trzeba przyznać, że historia naprawdę budzi emocje. To chyba dobrze, prawda?