I o co cały ten zgiełk? Że Michał Kamiński dopuszcza (wyobrażam sobie) koalicję rządową PiS-u z SLD? Wielka mi nowina! Już przed wyborami w roku 2001 Prezes Kaczyński - jeśli wierzyć Antoniemu Mężydle - nie wykluczał takiego rozwiązania (tyle że SLD wysoko wtedy wygrał, i zbył konkury Prezesa). I zwolennicy PiS-u zgodzą się zapewne, że Jarosław Kaczyński jest Genialnym Strategiem i Wybitnym Mężem Stanu. Cóż zatem dziwnego, że Genialny Strateg i Wybitny Mąż Stanu dopuszcza daleko idące kompromisy po linii ideowych pryncypiów, byle tylko móc rządzić, dla dobra Ojczyzny i dla walki z Układem (SLD, istotny składnik, wręcz kościec Układu, zostanie wciągnięty do rządu, by tym łatwiej dało się Układ zwalczać)? Inaczej nie byłby Genialnym Strategiem i Wybitnym Mężem Stanu.
Naturalnie, taka koalicja dla wielu wyborców PiS-u byłaby pewnym problemem, nazwijmy to, aksjologiczno-epistemologicznym. Przynajmniej dla wyborców mniej bystrych (i mniej cynicznych). Jak przełknąć słowa Kamińskiego, że polityka zagraniczna Millera i Kwaśniewskiego podoba mu się znacznie bardziej niż polityka zagraniczna obecnego rządu? Tyle razy przecież wyborcy PiS-u otrzymywali komunikat, że polityka zagraniczna rządu SLD to polityka "partii białej flagi", a Kwaśniewski znosił upokorzenia w Moskwie, stojąc w drugim szeregu gości, gdyż ma na Łubiance teczkę. Spokojnie - teczka Kwaśniewskiego i drugi szereg mniej się kłócą z polityką godnościowo-suwerennościową, niż Tusk siedzący ze ściśniętymi kolanami naprzeciw rozkraczonego Putina.
Zadania doktrynalnego uzasadnienia przymiarek do ewentualnej koalicji prawych i sprawiedliwych patriotów z agenturą Moskwy podjął się bloger toyah. Po przebrnięciu przez retoryczne arabeski i kaskady pustosłowia, u toyaha da się wyczytać prostą i oczywistą w swej oczywistości prawdę - koalicja z SLD jest dobra i słuszna, jeśli zawiera ją PiS; jeśli zawiera ją PO - jest zła, amoralna, szkodliwa, i oznacza połączenie dwóch gałęzi postkomunistyczego establishmentu. Albowiem - jak pisze toyah - my mamy swój rozum i doskonale wiemy, że P to znaczy Prawo a S - Sprawiedliwość. I że to jest prawo i sprawiedliwość naprawdę, a nie dla fasonu. I że my jesteśmy zawodnikami autentycznie twardymi. A zawodnik autentycznie twardy wiele zniesie, nawet mądrość etapu wymagającą współpracy z ludźmi o bardziej niż marnej (w oczach wyborców PiS-u) reputacji.
Od siebie - może nie byłoby to najgorsze rozwiązanie, rząd Kaczyńskiego i Napieralskiego (z doktorem Markiem NEVER Migalskim jako sekretarzem stanu). Rządy PO to trudna do odwrócenia dewastacja sfery publicznej, dewastacja póki co hamowana przez konieczność liczenia się z wetem prezydenta, no i przez wyjątkową nieudolność tego rządu. Po kolejnej kadencji rządów PO możemy jednak znaleźć się ze zrujnowaną publiczną służbą zdrowia, z wprowadzaną tylnymi drzwiami jej prywatyzacją, z dalszą zapaścią szkolnictwa publicznego, ze spadającym (a już i tak jednym z najmniejszych w Europie) wskaźnikiem ilości miejsc w przedszkolach na liczbę mieszkańców, z likwidowaniem placówek kulturalnych, zwłaszcza na tzw. prowincji. I nie tylko na tzw. prowincji - Instytut Polski w Paryżu praktycznie przestał działać, a bogate zbiory jego biblioteki zostały rozproszone. Gdyby ktoś miał złudzenia co do intencji rządu wobec utrzymywania "niedochodowych" bibliotek publicznych, to przypomnę, że biblioteka Kancelarii Prezesa Rady Ministrów została usunięta z budynku przy Alejach Ujazdowskich, by ustąpić miejsca...Departamentowi Komunikacji Społecznej, czyli sztabowi PR-owskich cwaniaków. Prawdziwe signum temporis, że tak banalnie powiem. Przypomina się scenka z "Dyktatora" Chaplina, gdy Hynkel i Napaloni udają się do zakładu fryzjerskiego, mieszczącego się w pokojach po dawnej cesarskiej bibliotece.
Między PiS a SLD istnieją, oczywiście, pewne różnice ideowe i programowe...Z katalogu tych różnic należy usunąć kwestię lustracji. PiS niezbyt już się lustracją zajmuje - poza retoryką. Tylko niektórzy publicyści - w rodzaju Piotra Semki - którym zamarzyło się zostać lustracyjnymi sędziami w mediach, jeszcze tego nie spostrzegli. Od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego odnośnie ustawy lustracyjnej miną wkrótce trzy lata. Dość czasu, by ustawę tę dostować do orzeczenia (przypomnę, że Trybunał nie uchylił ustawy w całości), i sprawić, by nowe procedury lustracyjne zaczęły działać. Czy ktoś coś słyszał o inicjatywach PiS-u w tej materii?
Inne tematy w dziale Polityka