Kamil Sasal Kamil Sasal
1335
BLOG

Obity Ziobro - Prezydent bierze sądy

Kamil Sasal Kamil Sasal Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 34


Prezydent wetując ustawy PiS o sądach, wszedł na kurs kolizyjny z obozem władzy. Jednak ma szansę wykorzystać te sytuację dla siebie, oczywiście kosztem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. I z zyskiem dla urzędu prezydenta. Podniesie się larum, że PiS nadal ma szansę doprowadzić do zmian na swoją korzyść. To nieuniknione, ponieważ obie strony są skazane na siebie.


Prezydent Andrzej Duda prawdopodobnie zaproponuje ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, które znacząco wzmocnią jego pozycję. Sędziowie mający przekroczone 65 lat będą wysyłani na emerytury, chyba, że złożą prolongatę do 72 roku życia, a ta ma trafiać do prezydenta. Ten proces nie będzie natychmiastowy, ale ma być rozłożony na kilka lat.


Z kolei skład KRS będzie zmieniany przez Sejm, tylko w sytuacji uzyskania 3/5 składu izby niższej. W razie nie uzyskania wymaganej większości, istnieje możliwość, że sytuacja będzie rozstrzygana przez prezydenta bądź Senat.


Posiadana przez PiS większość w Sejmie sprzyja nadmiernej pewności siebie. W efekcie głowa państwa mimo znacznie silniejszej legitymacji, stała się tylko częścią dekoracji władzy. Andrzej Duda prędzej czy później musiał stawić temu opór. Lipcowe protesty okazały się idealną okazją. Jest to element, który społeczeństwo obywatelskie powinno zawsze wykorzystywać. Starać się balansować między silnym obozem rządzącym a prezydentem, aby poprzez konstruktywne protesty wpływać na bieg procedowanych ustaw bez zamiaru destrukcji państwa. Jeżeli taki będzie kształt przyszłych ustaw sądowniczych, to nastąpi powrót do równowagi sił między prezydentem a rządem.


Temida odcięta od PRL


Cały proces ma na celu zmniejszenie liczby sędziów zaczynających swoje kariery w „Polsce Ludowe”. Nie można w całości przekreślać ludzi z dorobkiem z tamtego okresu, ale jest to widoczny cel rządu, a zwłaszcza Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego też działanie prezydenta, aby ten proces spowolnić jest właściwe. Nie każdemu może się to podobać, tak samo jak pozostawienie tego stanu bez zmian. Niestety spuścizna po PRL, w każdym wymiarze od gospodarki po mentalność będzie jeszcze długo obecna. Mimo wszystko to było państwo, niesuwerenne, ale jednak państwo. Z tego typu przeszłością nie da się zerwać radykalnie.


Skomplikowana historia i związane z nią konflikty nie mogą przekreślać prób wzmacniania obecnego państwa. Obopólne dążenie do pogodzenia przeciwstawnych interesów i opinii nie nastąpi na zasadzie uzyskania stanu pełnego poparcia dla określonej idei. To niemożliwe. Demokracja jest systemem, w którym najlepiej sprawdza się kompromis. Prezydent być może próbuje osiągnąć ten złoty środek.


Respectu machinationis


Wysokie poparcie dla PiS wskazuje, że sprawa z sądami nie spowodowała poważnego tąpnięcia. I z tego powodu Andrzej Duda nie może dalej eskalować konfliktu, gdyż działałby on na szkodę całego obozu – gdzie dwóch się bije, trzeci korzysta. W przypadku opozycji jest to na razie sfera mrzonek. Pamiętać jednak należy o tym, że społeczeństwo ma tendencję do szybkiego męczenia się konfliktami na górze.


Cała sytuacja dowodzi jednak znaczenia urzędu prezydenta. Gdyby nie jego opór, choćby w imię walki o własną pozycję, sądy bardzo szybko stałyby się wyłączną domeną ministra Zbigniewa Ziobry, który w przypływie pewności siebie ma tendencję do popełniania błędów. Sprawiedliwość w Polsce potrzebuje Trybunału Konstytucyjnego, ale ten już był zawłaszczony najpierw przez Platformę Obywatelską, a teraz PiS. Urząd prezydencki, choć wydaje się być bezpartyjny zazwyczaj ciąży ku swojemu obozowi władzy, i co paradoksalne, bardzo często wchodzi z nim w konflikty, ponieważ jest obdarzony silną legitymacją. To bardzo ważne. Jest to znacznie lepszy bezpiecznik dla systemu politycznego, jeśli będzie pod mocnym naciskiem opinii publicznej.


Głosy przeciwko prezydentowi, że w zasadzie da i tak silną władzę PiS nad sądami, nie powinny pomijać faktu, jak wielką władze mają prezydenci w innych krajach np. w Stanach Zjednoczonych. Polityka w Polsce zderza się z odwiecznym problemem, który w naszych realiach urasta do rangi oskarżeń o totalitaryzm. Polska kultura polityczna jest bardzo mizerna, szybko stają się punktem wyjścia dla gry obcych państw. Nie unikniemy nigdy dylematu wzmocnienia władzy, aby była ona zdolna utrzymać spoistość oraz suwerenność państwa.


Potestas


Władza przymuszania B, przez A, by zrobiło to, co pragnie A jest stare jak świat. Sztuką jest doprowadzić te relacje do stanu takiej skuteczności, aby obie strony były z tego zadowolone. Niestety to bardzo rzadkie.


Kiedyś bardzo długi okres czasu w mediach non stop trąbiono, jak to rząd okrada obywateli stawianiem foto-radarów lub ich przenośnych wersji. Wyobraźmy sobie drogę ekspresową, która kończy się i przechodzi w popularną – i niebezpieczną „dwupasmówkę” – a na jej wzniesieniu był foto-radar. Kierowcy przez ostatnie lata musieli zwalniać przed tym znienawidzonym urządzeniem. Lecz to właśnie za nim jest skrzyżowanie oraz przejście dla pieszych. Już nie ma tego foto-radaru, co w efekcie spowodowało, że jazda znów jest szybka. Dochodzi do wypadku i ginie człowiek pod rozpędzoną ciężarówką. Kto wie, czy gdyby było jak wcześniej, może dziś żyłby?


Polityka, ba!, władza nie jest miła, zwłaszcza, kiedy sięga do naszych portfeli. Obok tej władzy, jest władza prędkości, bo jak się jedzie samochodem za kilkanaście tysięcy złotych, rośnie ego, i rośnie prędkość. Tylko władza może ograniczyć ten pęd do nieograniczonej wolności (lub głupoty). Bo jesteśmy w stanie zaszkodzić sobie i innym, kiedy nie mamy nad sobą władzy. Człowiek pozbawiony ograniczeń niszczy innych lub siebie.


Podobnie jest z władzą. Nie ma nigdy mądrej władzy, bo władza składa się z mylących się ludzi. Gdyby sprawiedliwość miała być iście rodem z przykładu Salomona o dwóch matkach, wszyscy dostalibyśmy tyle, ile nam się należy. Taka bezkompromisowa władza mogłaby się okazać w istocie pozbawiona rozsądku. Dlatego władza również pozbawiona hamulców nie zaprzestanie ingerencji w kolejne dziedziny życia. Sejm, czy prezydent, albo i sędziowie nigdy nam nie zapewnią mądrej władzy. Do tego jest potrzebny ten, którym się rządzi, bez tego każda władza się degeneruje.


Prezydent nie stawiałby oporu, gdyby nie świadomość, że może nie uzyskać następnej kadencji. I to jest sedno, istota demokracji, chociaż jest to bardzo niedoskonały system, to nie mamy innego.


Ktoś musi rządzić, a my musimy być rządzeni – aż do kolejnych wyborów.


Źródło:


http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/prezydent-przytuli-sady/twdprlx


 


Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka