Kamil Sasal Kamil Sasal
2310
BLOG

Polska poza Unią Europejską

Kamil Sasal Kamil Sasal UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 184


Wyobraźmy sobie polityczny scenariusz, w którym Polska nie jest już w Unii Europejskiej. Czy naprawdę tego chcemy?

Granica zamknięta, można przekroczyć tylko z paszportem. Część produktów podrożała w sklepach, a zwłaszcza sprzęt elektroniczny i samochody. Zwłaszcza to, czego sami nie produkujemy. Mimo wszystko pozostajemy na ujemnym bilansie handlowym, chociaż mamy więcej instrumentów ochrony własnego rynku. Polska po prostu nie jest krajem nastawionym gospodarczo na eksport. W tym czasie funkcjonuje okrojona Unia Europejska, gdzie dominują Niemcy i Francja, chciałyby dołączyć do tego tandemu Włochy, ale zmagają się z poważnym kryzysem bankowym i imigracyjnym. Niemcy nie muszą nas już prosić o przyjmowanie uchodźców lub grozić nam odebraniem funduszy europejskich. Jesteśmy zdani tylko na siebie za wyjątkiem obecności w NATO. A ta zmusza naszych sojuszników do kolektywnej obrony.

Ale co, jeśli za naszą wschodnią granicą ponownie wybuchnie wojna na Ukrainie? Załóżmy, że dochodzi do generalnej ofensywy Federacji Rosyjskiej, po kilkunastu latach presji ekonomicznej i wojennej na ten kraj. Cała wschodnia Ukraina zajęta, Kijów oblegany, zaś do Polski maszerują już ogromne rzesze uchodźców. Wśród nich potencjalni separatyści działający na rzecz Moskwy – Przemyśl wcale nie musi należeć do Polski według nich.

Nie ma już Łukaszenki w wyniku zamachu stanu. W efekcie przestaje istnieć Białoruś, a od Mińska i przez Grodno dla rosyjskich dywizji pancernych jest już bardzo blisko do Warszawy. Na Obwód Kaliningradzki nie działa już splendor unii, ani kiedyś intensywna wymiana graniczna, bo Polska już nie jest we wspólnocie. Polska wręcz zyskuje szanse na alians z Putinem, który zaprasza do jego koncepcji suwerennych demokracji. Trochę przypominając A. Hitlera, który uczestniczył w uroczystościach upamiętniajacych J. Piłsudskiego po jego śmierci i dążył do złączenia II RP w system zależności. Wiadomo, co oznaczałaby odmowa. Niemcy na początku XXI wieku poprzez projekt wspólnej waluty zbudowały swoją eksportową potęgę kosztem innych państw. Polska w nowej konfiguracji politycznej poza wspólnotą jest zmuszona w pełni oprzeć się na szansie, że Niemcy nie porzucą jej wobec rosyjskiej ekspansji, choć wcześniej miała większe pole manewru w tworzeniu skutecznego aliansu z Berlinem.

Problem tkwi w tym, że polska myśl polityczna i wojskowa musiałaby być w swym rozwoju historycznym znacznie bardziej agresywna. Tak polska historia nie została ukształtowana, stosując w większości działanie pasywne, doprowadzając do częstych sytuacji obrony przy dużej przewadze przeciwnika. Poświadcza to XVII i XVIII wiek, jak również okres powstań po utracie niezależności wiązał się z dominacją absolutystycznych imperiów. Polska siła zbrojna stała się w wielu wypadkach służebna w obcych kontyngentach wojskowych np. francuskim lub tureckim pod koniec XIX stulecia. Pojawienie się Polski w 1918 r. jest dobrze usytuowane w naszej pamięci historycznej. Generalny konflikt między zaborcami przyczynił się do powstania państwa, a powtórny alians między III Rzeszą, czyli Niemcami Hitlera ze Związkiem Sowieckim Stalina szybko zakończył żywot II RP.

Nie jest też do końca tak, że to Solidarność obaliła w Polsce komunizm. Owszem, w pewnym stopniu tak, ponieważ papież Jan Paweł II reaktywował na wyższy poziom duchowość Polaków. Robotnicy zagrozili systemowi, gdyż utracił w ich oczach pozory legitymacji, której i tak był pozbawiony. Jednak w grudniu 1981 r. cały ruch opozycyjny został pozbawiony dynamiki. Władze komunistyczne miały również świadomość utraty legitymizacji wśród mas członkowskich - zwłaszcza nomenklatury. Ta ostatnia pragnęła szybkiego wzbogacenia, dlatego też bardzo powoli, ale jednak rozpoczęto wolnorynkowy zwrot, którego finałem były ustawy gospodarcze w grudniu 1988 r. To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie zmiany w ZSRR od 1985 r. Kreml przeżywał poważne trudności gospodarcze, a więc musiał rozluźnić kontrolę nad swoją strefą wpływów. Bo czy to przypadek, że jeszcze w lipcu 1989 r. Prezydentem został Wojciech Jaruzelski? Związek Radziecki w pewnym stopniu wpływał na tempo przemian. Jeszcze w rządzie Tadeusza Mazowieckiego obawa przed Niemcami była dosyć silna. Dopiero od kwietnia 1991 r. rozpoczęto proces wycofywania wojsk radzieckich, który został zakończony we wrześniu 1993 r.  Co ciekawe dopiero 7 kwietnia 1991 r. ujawniono fakt stacjonowania w Polsce „Ludowej” wojsk z bronią jądrową.

Upadek muru berlińskiego w listopadzie 1989 r. był jeszcze ważniejszy od czerwcowych wyborów w Polsce, które zostały przyćmione tym, co wydarzyło się na placu Tiananmen w Pekinie. Powstała konieczność zjednoczenia Niemiec będących głównym winowajcom dwóch wojen światowych. Połączenia w jedno państw dysponujących ogromnym potencjałem przemysłowym. Francja F. Mitteranda i Wielka Brytania M. Thatcher nie były temu przychylne. Dogadał się Kreml i Bonn, gdyż Rosjanie liczyli na niemiecką pomoc finansową. Istotny był także wpływ Stanów Zjednoczonych obawiających się zbyt gwałtownego upadku ZSRR. Zaś kilka lat później zjednoczone Niemcy ustanowiły kierunek dla Unii Europejskiej. Wspólna waluta miała przynieść korzyści wszystkim. Ekspansja ideologii unijnej przyczyniła się do akcesji państw Europy Środkowo-Wschodniej. Europa jako taka wydawała się zmierzać we właściwym kierunku pod przywództwem Niemiec. Koniec historii wydawał się bliski.

Doskonale wiemy, jak wiele się wydarzyło w tamtych latach. Warto wspomnieć o europejskiej bezradności, kiedy toczyła się wojna w byłej Jugosławii. Czy w czasie greckiego kryzysu zadłużeniowego, kiedy teraz w kolejce jest kolejny, włoski. Pomiędzy 2008 a 2018 Unia nie jest już w ofensywie, ale w głębokiej defensywie. Części polskiej elity politycznej może się to wydać obciążające. Z pewnością niechęć do przyjęcia wspólnej waluty jest uzasadniona. Grałaby ona bardzo korzystnie dla kraju za Odrą.

Tylko, że w scenariuszu zarysowanym na początku Polska już nie jest w Unii Europejskiej. Stanowi podmiot grający tylko na siebie, więc jego strata nie musi być wcale bolesna dla reszty kontynentu. Polska nie była Zachodowi, aż tak potrzebna, ale okazała się wartościowa, gdyż otworzyła swój rynek a z czasem granice. Wygenerowało to szereg problemów. Pod względem politycznym okazało się mimo wszystko bardzo korzystne. Polska stała się częścią czegoś większego – przestała przynależeć do wschodu.

Poza unią europejską azjatycka barbaria po prostu nas wchłonie. Będzie to chińsko- rosyjski duet, który liczy się tylko z najsilniejszymi np. Niemcami. Według wariantu odejścia od skomplikowanych sieci zależności, wymuszających ucieranie kompromisu na brukselskich salonach, zniknie przykra konieczność udowadniania praworządności i akceptacji związków tej samej płci. Ale pojawi się znacznie większe zagrożenie utrzymania suwerenności w zderzeniu z realną siłą wschodu. Wiele problemów Polski z UE dotyczy usytuowania naszego kraju, jako swego rodzaju pół-peryferie, które należy wyzyskiwać ekonomiczne. Ten stan możemy zmienić sami w ramach struktur, a nie poza nimi. Narracja odrzucająca kompromis z nadętymi europejskimi elitami może nie jest zbyt miła, politycznie może się okazać kosztowna, ale zasadna, jeżeli zostanie połączona ze strategią stopniowego budowania swojej siły.

Doktryna wojenna Gierasimowa zakłada asymetryczne działania, które doprowadzą do upadku państwa znajdujące się w strefie zmagań Federacji Rosyjskiej. Tak zwana koncepcja wielkiego limitrofu, czyli państw w bliskim sąsiedztwie Rosji proponuje wkorzystanie napięć na styku odmiennych cywilizacji np. łacińskiej i prawosławnej. Polska znajduje się w tej strefie i przechodzi proces politycznego określenia się. Dlatego Kreml będzie działał na rzecz osłabienia polskiego państwa zwłaszcza na płaszczyźnie psychologicznej na miękkim poziomie wpływu, aby wywołać jeszcze większy spadek zaufania np. nasileniem korupcji, gdyż cała doktryna jest procesem podkopywania zdolności innego państwa w dłuższej perspektywie czasowej, aby ostatecznie stało się ono łatwą ofiarą symetrycznej odpowiedzi militarnej. 

Problem kwestii uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, kontrowersje obyczajowe dotyczące praw osób tej samej płci i wiele innych zderzają się z światopoglądem sporej części polskiego społeczeństwa. Nakładają się na to żądania redystrybucji socjalnej oraz próba odbudowy polskiego przemysłu, który przeżył neoliberalny szok w latach 90-tych i do tej pory nie jest konkurencyjny. Całość skutecznie wykorzystuje Prawo i Sprawiedliwość. Czy tak diametralnie różna koncepcja rządzenia może zostać pogodzona z normami wyznawanymi przez UE i Niemcy? Na chwilę obecną nie, ponieważ polskie elity znalazły się w potrzasku. Wzajemny konflikt wyklucza porozumienie w imię wyższej racji stanu.

Unia Europejska musi odpowiadać na wiele kryzysów, a na te muszą reagować państwa graniczne-frontowe. Polskie rządy powinny stworzyć nowy konsensus, który powstał i był możliwy przed akcesją jako cel większości sił politycznych w kraju przed 2004 rokiem. Aktualnie koniecznym jest wykrystalizowanie wspólnej agendy znalezienia nowego napędu dla polsko-unijnej współpracy, która nie będzie elementem walki wyborczej na arenie wewnętrznej. Komisja Europejska nie może być strona sporu, niedwuznacznie dążącą do zmiany układu sił politycznych. Wspólna idea przekonująca Berlin i Bruksele do budowy silnej podmiotowości w obliczu wschodnich kryzysów jest niezbędna, ponieważ ich nasilenie jest tylko kwestią czasu. Krajowa scena polityczna, mimo dużej ingerencji instytucji unijnych w polską suwerenność nie może stać się areną niszczącej walki za lub przeciw UE. Polska ma szanse stać się większym filarem UE, właśnie teraz, kiedy unia jest słaba a Niemcy nie posiadają silnego przywództwa. 

Dlatego wyobraźmy sobie Polskę w Unii Europejskiej wiele lat naprzód. Z silnym przemysłem i zasobnym społeczeństwem, które nie musi już emigrować. Zamiast myśleć po, co nam unia – przekonajmy ją do akceptacji części zmian w polskiej polityce, ponieważ polityka nigdy nie stoi w jednym, i tym samym miejscu. To samo musi zrozumieć opozycja. 


Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka