SDP SDP
223
BLOG

Huragany tam i tu – felieton Krzysztofa Kłopotowskiego

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 3

   Ledwo uszedłem huraganowi „Sandy” w Nowym Jorku, żeby trafić na huragan „Trotyl” w Warszawie. Najpoważniejszy  dziennik kraju podaje na pierwszej stronie, że na szczątkach Tupolewa znaleziono ślady materiałów wybuchowych: trotylu i nitrogliceryny.  Z czego wynika z dużym prawdopodobieństwem dla czytelnika, że w Smoleńsku przeprowadzono zamach. Autor artykułu pisze, że rewelacyjne informacje potwierdził w  czterech niezależnych źródłach.  Redaktor naczelny oświadcza, że zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i dlatego zamieszcza tę wiadomość.  Oczywiście zrywa się huragan, który może zmieść rząd i mieć przykre skutki karne dla premiera i kilku ministrów. Ale po paru godzinach redaktor naczelny Rzeczpospolitej powiada, że „pomyliliśmy się”. Ślady mogły być, ale nie musiały, składnikami materiałów wybuchowych.

   No nie! Nie wiem, co redaktor Tomasz Wróblewski znalazł pod biurkiem w południe: czy koński łeb od ojca chrzestnego, czy świński ryj Palikota. Jednak domyślam się, że dostał propozycję nie od odrzucenia. Na jego miejscu też bym nie odrzucił. Jednak jestem przekonany, że autor artykułu Cezary Gmyz zrobił wszystko, aby się upewnić, że to nie były ślady proszków na ból głowy albo kosmetyków (!). Takiego szczura podrzuca prokuratura. Wcześniej członek rodziny ofiary katastrofy zamówił w USA podobne badania. Wykazały, że na przedmiotach jego krewnej są ślady – po prostu – trotylu. Przed paru tygodniami odbyła się również poważna konferencja 100 naukowców w Warszawie, gdzie bardzo serio rozważano możliwość dwóch wybuchów na pokładzie Tupolewa.

   Nikt nie uwierzy, że obecny naczelny Rzeczpospolitej działa na zlecenie PiS albo jest lekkomyślny. Zaś Cezary Gmyz potwierdził pod koniec burzliwego dnia „Gazecie Polskiej Codziennie”, że jest wysoce prawdopodobne, że wykryte substancje to nitrogliceryna i trotyl. Po rozmowie z nim redakcja usunęła ze swego oświadczenia słowa „pomyliliśmy się”, co  uważa za satysfakcjonujące.  Redakcja stoi za swoim dziennikarzem. Trzeba nam również zewrzeć szeregi w obronie kolegów. Ryzykują kariery, a może i coś więcej, żeby wykryć prawdę o tragedii smoleńskiej. 

   Pani Justyna Pochanke w „Faktach po Faktach” TVN z troską maglowała rzecznika prasowego rządu, co należało zrobić, aby unikać takich „sensacji” w mediach. Świeżo z Ameryki próbowałem sobie wyobrazić, że np. w „Meet the Press”  dziennikarz NBC TV wypytuje rzecznika Białego Domu, co powinien rzecznik zrobić, by „sensacje” nie pojawiały się w mediach. Ale tego nie można sobie wyobrazić. Taki dziennikarz byłby skończony w środowisku. Natomiast p. Pochanke czeka niezakłócona kariera w stacji kierowanej przez własnego męża.

   Żal mi było rzecznika rządu. Paweł Graś nie ma perwersyjnego wdzięku Jerzego Urbana z konferencji prasowych stanu wojennego i powojennego. Bardzo by mu się przydał. Bo można kłamać i prowokować. Jednak trzeba to robić  tak inteligentnie, żeby przeciwnikowi odebrać mowę zachwytem dla tupetu.

 

 

Krzysztof Kłopotowski

31 października 2012

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości