seaman seaman
1018
BLOG

Kidawa za Schetynę, czyli niespodziewana zamiana siekierki na kijek

seaman seaman PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 25

W kwestii zamiany Grzegorza Schetyny na Małgorzatę Kidawę-Błońską najczarniejsza robota przypadnie jak zwykle Gazecie Wyborczej. Tak bowiem już bywa, że gdy się ujawni kuglarskie talenty, to potem orzą ludźmi niczym zaprzęgiem wołów roboczych. Na Czerskiej będą musieli więc wysmażyć istny traktat mniemanologiczny o wyższości sterowania z tylnego siedzenia nad sterowaniem z przedniego siedzenia.

Jak bowiem wszystkim wiadomo, do tej pory sterowanie rządem z tylnego siedzenia było procederem godnym najwyższego potępienia. Antypisowskie media tłukły tę mantrę od rana do wieczora, przedstawiając Jarosława Kaczyńskiego jako diabolicznego dyktatora, który pociąga za sznurki  bezwolnej kukiełki premiera rządu.

W obecnej sytuacji, gdy Grzegorz Schetyna deklaruje pozostanie szefem partii, a Małgorzata Kidawa-Błońska została desygnowana przezeń jako kandydatka na premiera, sterowanie z tylnego siedzenia musi zostać przedstawione jako cnota. Zatem na Gazetę Wyborczą spadnie trudne zadanie zamiany tej medialnej wody w wino, co organ Michnika uczyni zapewne bez ociągania, gdyż  środowisko ma w rzeczonej materii dużą wprawę.

W tym miejscu konieczna  dygresja na temat owej wprawy. Za pierwszych rządów PiS w latach 2005-2007 tłuczono w rząd z zaciekłością równą dzisiejszej, tłumacząc to starą zasadą, że media, owszem, powinny być obiektywne, lecz przede wszystkim muszą „patrzeć na ręce władzy”. Ta zasada miała właśnie determinować wyjątkową koncentrację dziennikarzy na działaniach rządu PiS, a mniejszą na opozycji.

Kiedy zatem PiS przegrał wybory wszyscy byli zaciekawieni, jak ta zasada zadziała, gdy władzę obejmą faworyci owych mediów, czyli Platforma Obywatelska. W dodatku chodziło o koalicję liberalnych aferałów z pazernym PSL-em, dla którego określenie nepotyzm nie oddawało rzeczywistości, wręcz było wtedy śmiesznym eufemizmem.

I tu - trzeba powiedzieć bez ogródek – medialne środowisko Gazety Wyborczej pokazało taką szkołę jazdy, że stanęliśmy rozdziawieni w niemym zdumieniu, jak przysłowiowi kmiecie w sądzie. Okazało się bowiem z dnia na dzień, że obiektywizm dziennikarski to nie jest żadna cnota, a raczej durny zabobon kultywowany jedynie w kręgach egzaltowanych licealistów. Dowiedzieliśmy się, że nie każdej władzy trzeba patrzeć na ręce, a w przypadku rządu liberalnego jest to wręcz niestosowne, a nawet niedemokratyczne. Mało tego, tak krytykowana obrotowość PSL-u stała się pożądaną otwartością, a bezczelny nepotyzm prorodzinną polityką. Natomiast do rangi dziennikarskich cnót zostało podniesione patrzenie na ręce opozycji wobec liberalnego rządu.

Był to piękny numer, który zapewne już się w takiej krasie nie powtórzy, co nie znaczy, że nie będzie prób naśladownictwa. Owszem, będziemy świadkami odkręcania rzeczywistości, gdyż trzeba będzie uzasadnić tę konfigurację, gdy Schetyna z tylnej ławki pociąga za warkoczyk Kidawę-Błońską, gdyby ziściło się marzenie Schetyny o wygraniu wyborów.

Wmówienie ludziom, że sterowanie z tylnego siedzenia to cnota, sztuczką będzie nie lada, ale przecież do czerskich sztuczek jesteśmy już przyzwyczajeni. No, chyba że okaże się, iż rezygnacja Schetyny z ubiegania się o funkcję szefa rządu to dopiero początek zjazdu z równi pochyłej. Trudno inaczej  wytłumaczyć zastąpienie twardego Schetyny mydlaną Kidawą. Tak bowiem coś mi się w głowie kołacze, że to stryjek Donald maczał palce w tej nagłej i niespodziewanej rezygnacji Schetyny z celu i marzenia jego politycznego życia – premierostwa.

W tym kontekście staropolskie porzekadło o stryjku, który zamienił siekierkę na kijek nabiera cech krwistej politycznej rzeczywistości.

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka