Pamiętacie dowcip, jeszcze przedwojenny, o tym lekarzu, czy tam kupcu, któremu doniesiono, że jego żona tracha się z całym miastem? Odpowiedział on: „Phi, wielkie mi miasto, ledwie 2 tysiące ludzi!”
Jest to odpowiedź żywcem zastosowana przez Agnieszkę Kublik w Wyborczej. Na uwagę posła Błaszczaka, że w czasie rządów Tuska mamy dziwnie dużo przypadków tajemniczych samobójstw, odpowiada zasłużona przodowniczka frontu polityczno- wychowawczego, że, phi, jakie tam dużo, ledwie dwa przypadki, Michniewicza i Leppera ( „ Na cztery lata!!”).
No, moim skromnym zdaniem, nawet tych dwóch przypadków byłoby za dużo, pomijając już, że Pani Kublik nie może nie wiedzieć, a jeśli tak jest, to nie powinna pracować w gazecie z założenia mającej informować ludzi o tym, co się dzieje, że takich przypadków jest przerażająco wiele.
Przy czym, Kublik albo udaje słodką, rozkoszną idiotkę, albo też jej nie udaje, ni z gruszki, ni z pietruszki przytaczając statystyki samobójstw w Polsce.
„W 2000 r. 4,94 tys. osób targnęło się na życie (dane Komendy Głównej Policji), w 2001 r. - 4,97 tys., w 2002 r. - 5,1 tys. , 2003 r. - 4,63 tys. , w 2004 r. - 4,89 tys. , w 2005 r. - 4,62 tys., w 2006 r. - 4,09 tys., w 2007 r. - 3,53 tys., w 2008 r. - 3,96 tys., w 2009 r. - 4,38 tys.
Co z tego wszystkiego wynika? Że ludzie popełniają samobójstwa niezależnie od tego, kto rządzi. Po prostu nie da się i nie wolno tego politycznie interpretować.”
Chciałoby się zakrzyknąć, właśnie, wreszcie Kublik zgodziła się, że samobójstwo, czy też, jak ustalił Ryszard Kalisz, tragicznie zakończona próba samookaleczenia się w celu uniknięcia aresztu, Barbary Blidy nie obciąża rządu Kaczyńskiego. No, dobre i to, jak to jednak czasem przez przypadek i Pani Kublik napisze prawdę. Przez pomyłkę, OK, ale się liczy.
Moim skromnym zdaniem, śmierć Barbary Blidy obciąża raczej tych, którzy jej powiedzieli, że strzelając amunicją niepenetrującą nie można sobie zrobić krzywdy większej, niż siniak, czy pęknięte żebro. A tu się okazało, że przy strzale z przyłożenia dochodzi podmuch gazów prochowych.
Tragiczny wypadek, nie mówiąc już o tym, że do stanu psychicznego Barbary Blidy bardziej, niż ktokolwiek inny przyczynili się jej koledzy, którzy ją skreślili z list wyborczych i wypchnęli z kręgu działaczy SLD, zatem poseł Kalisz, jako prominentna figura w tej partii odpowiada za to nie mniej, a raczej więcej, niż ktokolwiek z rządu PiS. Tym większa jest jego hipokryzja, gdy wykorzystuje jej śmierć do załatwienia sobie jedynki na liście wyborczej, bo do tego sprowadziła się praca tej hucpiarskiej komisji pod jego przewodem.
No, ale nie ma to większego znaczenia, bo przypadek ten od samego początku został oderwany od rzeczywistości i zaczął żyć w publicznej propagandzie, jako byt niezależny, Niedawno przeczytałem, że nie należy „machać trupem”, to napisano o komentarzach o śmierci Andrzeja Leppera, ale dużo bardziej to pasuje do użytkowego potraktowania zwłok pani Blidy, którą zamieniono w kij bejsbolowy do walenia po głowach pisowców.
Ten jeden przypadek wdrukowano w mózgi ludziom tak skutecznie, że przyćmił całkowicie wszystkie inne. Jak widać po pani Kublik, wdrukowano nie tylko konsumentom propagandowej papki, ale i jej producentom, takie sprzężenie zwrotne.
Pani Kublik nie słyszała najwyraźniej, bo przecież nie sposób nawet przez chwilę dopuścić myśli, ze bezczelnie kłamie, o licznych dziwnych przypadkach niewyjaśnionych, bądź też wyjaśnionych w sposób niewiarygodny, śmierci za miłościwych rządów Donalda Tuska. OK, wiemy, że najprawdopodobniej centrum decyzyjne jest gdzieś indziej, ale roboczo przyjmijmy, że „projektem PO” rządzi Donald Tusk. Co prawda rządzi w takim samym stopniu, jak końska czaszka na kiju wiodła zastępy Dżyngis – Chana, bo niesiono ją na samym czele watahy, ale, niech będzie.
Budzącym wściekłość łajdactwem rządowych i zaprzyjaźnionych z rządem funkcjonariuszy propagandy, w skrócie zwanych dalej dziennikarzami jest zamilczenie i wyparcie ze świadomości śmierci ministra Wróbla, pociętego piłą mechaniczną rzekomo przez nie pamiętającego niczego syna, Michniewicza właśnie, powieszonego po uprzednim umówieniu się z rodziną na Wigilię, Zielonki, powieszonego z wydrukami z konta w wodoodpornej teczce, oficera kontrwywiadu z Wejherowa, oficer ABW zaszczutej na samym początku tej kadencji, Ratajczaka, co to jeździł i parkował samochodem będąc w stanie zaawansowanego rozkładu, doradcy Andrzeja Leppera, powieszonego parę miesięcy temu, prof. Dulinicza, red Knyża, biskupa, który rzekomo odebrał sms od ofiary katastrofy smoleńskiej, żeby już nie wspominać o serii samobójstw w sprawie Olewnika. No i żeby już nie wspominać o najgłośniejszych przypadkach śmierci w całym okresie III RP. No i żeby nie wspominać, o panu „od śrub w samochodzie, tych odkręconych”, który występuje i tak się przedstawia w aferze przeciekowej, zatem aferze Leppera właśnie.
No i tu dochodzimy do Andrzeja Leppera, który ni stąd, ni zowąd popełnia samobójstwo, o czym w jednobrzmiących tekstach zawiadamiają natychmiast wszystkie media. Po katastrofie smoleńskiej natychmiast poleciał sms o tym, że zawinili piloci, bo zeszli za nisko, a do wyjaśnienia pozostaje, kto ich do tego skłonił. Teraz też, jak się wydaje, jeden i ten sam ośrodek decyzyjny nadaje cynglom, że śmierć nastąpiła przez powieszenie, że to samobójstwo, że nie ma osób trzecich, do wyjaśnienia pozostaje, kto go do tego doprowadził. To znaczy, czy był to Jarosław Kaczyński i „duszna atmosfera wykluczenia IV RP”, czy też Andrzej Czuma.
Pani Kublik też pisze, ze to były samobójstwa. Skąd o tym wie, nie wiadomo, ale, skoro tak pisze, to chyba ma jakieś informacje, których nie mamy ani my, ani prokuratura, można kończyć śledztwo, duża oszczedność pieniędzy z budżetu, taka redaktor—jasnowidz.
Ta narracja rozwaliła się całkowicie w proch i w pył w momencie ujawnienia, że Lepper rozmawiał z Sakiewiczem o zmianie frontu i zeznaniu prawdy, no i po ujawnieniu, że już po śmierci Andrzeja Leppera ktoś wcisnął tą nieszczęsną stopklatkę z Tuskiem na ekranie. No i to okno otwarte mimo klimatyzacji, strącone kwiatki, jak czytam, to rusztowanie... Jak słyszę straszny był kłopot z tą stopklatką, na poczatku rozpaczliwie usiłowano wyciąć z obrazu Tuska, no, ale oczywiście nie udało się i wyszło jeszcze śmieszniej i jeszcze bardziej podejrzanie. Jak to mówią, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. No, mają chłopaki od smsów kłopot, nie zazdroszczę.
Pani Kublik też nie zazdroszczę, ale, jak widać, jakoś sobie radzi, wystarczyło zresetować pamięć i pamiętać tylko to, co trzeba.
P.S. polecam na You Tube film, którego zignorować nie sposób
http://www.wsieci.rp.pl/opinie/seawolf
http://freepl.info/seawolf
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy
http://seawolf.salon24.pl/
Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka