seawolf seawolf
3660
BLOG

Cuius regio, eius religio?

seawolf seawolf Polityka Obserwuj notkę 71

Podobnie, jak po mordzie w Łodzi, gdzie były członek partii rzadzacej zamordował działacza partii opozycyjnej i ciężko zranił drugiego, bardzo szybko przekonaliśmy się, że nie spowodowało to żadnego otrzeźwienia po stronie tych, którzy od lat rozpętywali obłąkaną kampanie nienawiści i wykluczania wobec opozycji, jakby nie było 30%, a wszystko wskazuje, według skokowo uaktualnionych i urealnionych sondaży ( to dopiero numer, prawdziwe criminal story, te sondaże!) że wiecej % ludnościu kraju.

Przeciwnie, głównym, a właściwie jedynym zmartwieniem rządzacych i ich zaprzyjaźnionych mediów było to, żeby przypadkiem Jarosław Kaczyński nie odniósł jakiejś korzyści przy okazji tej tragedii.

Natychmiast trzeba było zasugerować, że to nie kto inny, tylko sam PiS jest sam sobie winien, bo, „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Jeszcze nie ostygły zwłoki zamordowanego, a dyżurni Szaleni Starcy już gorączkowo pisali swoje teksty, że to Jarosław winien. Tuż przed pogrzebem kolejny Szalony Starzec wyskoczył, jak diabełek z pudełka we wszystkich telewizorniach, zaprzyjaźnionych i tych drugich ( jak nieostrożnie wygadał się kiedyś Andrzej Wajda- z obfitości serca usta mówią, jak wiadomo) oświadczając, że to on miał być ofiarą, o , proszę, osiem dziur w piersiach, niczym stygmaty i mróz po plecach przebiegający w tę i z powrotem. To, że morderca krzyczał, że chciał zabić Kaczyńskiego, to nieważne, kto by tam szaleńca słuchał, no, chyba, że to wicemarszałek Sejmu, to wtedy słuchamy, jak najbardziej.

Także i teraz, po samospaleniu się Andrzeja Ż. przed Kancelarią Premiera Tuska (choć, czy na pewno? To jeszcze do ustalenia, może chodziło raczej o poprzedniego Premiera? Hmmm, ta atmosfera wykluczania IV RP, wicie, rozumicie...)  naczelnym zmartwieniem mediów i co w tym wszystkim najciekawsze, PRAWIE WSZYSTKICH mediów stało się, jak to, kurczę, podać, żeby nie zrobić krzywdy ukochanej władzy i żeby jakoś tak, no, chociaż troszeczkę umoczyć w tą sprawę PiS? Stąd zapewne nagły apel Pana Prezydenta, oby żył wiecznie, by nie wykorzystywać tragedii w czasie kampanii. W ustach człowieka, który wyprawiał szopki z Barbarą Blidą w czasie swojej kampanii, brzmi to mało wiarygodnie, szczerze mówiąc. No i ten nagły powrót Premiera, by sprawdzić, czy ranny jest przykryty koderką, nie leży na korytarzu i dobrze go karmią też nie wygląda zbyt wiarygodnie. Chociaż, kto wie, może to naprawdę ciepłe uczucia i wdzięczność, bo dzięki niemu nie musi się przez chwilę tłuc tym kretyńskim Tuskobucem, czy Tuskobusem. Nie dla niego takie objazdy, ma kondycje na 2 razy po 45 minut, a nie na trzy tygodnie, nas nie nabierze!

Apele, by „nie wykorzystywać i nie nagłaśniać” są , paradoksalnie właśnie największym draństwem wyrządzonym Andrzejowi Ż. On po to się spalił PUBLICZNIE, po to wysłał listy, by właśnie uczynić to tak głośnym, jak tylko można. Apele o zamilczenie to próba uczynienia jego cierpienia daremnym i śmiesznym, tak samo, jak to uczyniono z Ryszardem Siwcem, czy Janem Palachem. Milczenie o ich śmierci było nikczemnym łajdactwem, dodatkową torturą dla umierających w poczuciu, że nikt o nich nie wie. Ten apel zresztą tylko dlatego, że ta śmierć jest niewygodna dla rządzących. Zastanówmy się przez chwilę UCZCIWIE, co by sie działo, gdyby w kancelarii urzędował wtedy Jarosław Kaczyński. W całej historii mediów elektronicznych nie było takiej histerii, jaką byśmy wówczas widzieli. No, ale premierem jest dziś kto inny.

Zatem najpierw Tusk Vison Network zastanawiało sie 2 godziny, czy podac i jak podać, wreszcie poszło w Polskę, nie wiem, SMS, szyfrówka, instrukcja, rozkaz operacyjny, przekaz telepatyczny, no, co by to nie było, było skuteczne: „Samospalił sie człowiek, przedtem pisał listy do PiS”.

Nieważne, że w liście pozostawionym na ławce Andrzej Ż. pisał do Donalda Tuska:"Chcę jednak aby Pan wiedział, że liczyłem na to, że nie jest Pan kłamcą i hipokrytą, ale normalnym człowiekiem szanującym prawo, a przede wszystkim ojcem kochającym swoją rodzinę. Widzę jednak, że żądza władzy zniszczyła w Panu wszelkie wartości i ludzkie cechy, którymi tak się Pan chwalił w trakcie kolejnych kampanii wyborczych.”

Oczywiście, taka jątrząca i dzieląca treść nie miała prawa być pierwszą wiadomością, która utkwi w pamięci i podświadomości 80% widzów i czytelników, to znaczy tych, którzy czytają i zapamiętują tylko nagłówki. Zasadą jest skojarzyć słowo „PiS”, albo „Kaczyński” z jakimś krwawym, albo brzydkim obrazem. Ci, co siedzą w tej tematyce, wiedzą, że to prawda, proszę nie udawac idiotów.

I proszę, natychmiast niezależni redaktorzy zupełnie samodzielnie wpadli na identyczną myśl:

Niestety, z wielką przykrością znalazłem dokładnie taki sam przekaz w „Rzeczpospolitej”. Nie mam nic wspólnego z Onetem, czy Wyborczą, niech piszą, co chcą. I ci, co to czytają też niech sobie czytają do upojenia. Natomiast mam coś wspólnego z „Rzeczpospolitą”. I oto na internetowej stronie „Rzeczpospolitej” znalazłem tytuł „Wysyłał listy także do Kaczyńskiego”, anonsujący materiał autorstwa osoby kryjącej się pod literami guu, a noszący tytuł „PiS otrzymywało listy od mężczyzny, który się podpalił”. W ten sposób „Rzeczpospolita” udowodniła, że niezależnością dorównuje posłace Pomasce słynnej z tego, że wkleja na żywca na twitterze smsy z centrali.

Jedna korzyść, że przy tej okazji ujawniła sie owa centrala, owo centrum decyzyjne, które czuwa, by dziennikarze byli niezależni, ale znowu bez przesady. Centrum, które pilnuje, by się na codzień towarzystwo spierało do krwi ostatniej, obsługując swoje segmenty czytelników i elektoratów, proszę bardzo, a co to komu przeszkadza, ale, jak zagra trąbka, to wszyscy się uspokajają i piszą to, co trzeba, co do przecinka.

Cóż mogę zrobić? Mogę jedynie powiedzieć, że nie czuję się komfortowo w towarzystwie owego „guu”. I w sąsiedztwie rządowych przekazów dnia przepisanych własnymi słowami, albo i nie.

 Zastanawiam się, czy ostateczne zatwierdzenie kupna gazety przez p. Hajdarowicza ma związek z taką nadgorliwością i serwilizmem, współudziałem w tej obrzydliwej kampanii. Byłabyż to współczesna zasada „Cuius regio, eius religio”, czyli „czyja władza, tego religia”, kładąca swego czasu kres wojnie religijnej w Europie?

Czy też nastąpiło to „samo z siebie”, z nawyku, lub potrzeby serca? Ale to chyba jeszcze gorzej?

W każdym razie, dziękuję wszystkim czytelnikom moich felietonów i osobiście Krzysztofowi Feusette, którego niezmiennie lubię, cenię i czytam pasjami, za udostępnienie mi tych łamów. Życzę „W sieci opinii” utrzymania niezależności i utrzymania sie przy życiu w ogóle, co wobec ostatnich wydarzeń wydaje sie zadaniem dość ambitnym.

Zapraszam do czytania swoich felietonów w salonie 24, Niezależnej i Niepoprawnych, oraz w Freepl.info i Gazecie Polskiej Codziennie. Przynajmniej tam nie przeczytacie, że Andrzej Ż. pisał listy do PiS i się samospalił.

P. S. Felieton miał wisieć w "Rzepie", ale się nie spodobał. No, to wisi tutaj. Zachęcam do czytania poniedziałkowych felietonów w Freepl.info i w „Gazecie Polskiej Codziennie”. 

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/seawolf

http://freepl.info/seawolf

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy

http://seawolf.salon24.pl/

 

seawolf
O mnie seawolf

Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (71)

Inne tematy w dziale Polityka