Sierkovitz Sierkovitz
452
BLOG

Portrety biologów: Barry Marshall (1)

Sierkovitz Sierkovitz Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Udało mi się parę tygodni temu być na bardzo ciekawej konferencji.  Oprócz zwykłych prezentacji znanych naukowców z mojej dziedziny mieliśmy ucztę w postaci wykładów trzech noblistów (Barry Marshall, Harald zur Hausen i Sir Paul Nurse), Craiga Ventera i Lynn Margulis. W krótkiej serii, spróbuję przedstawić sylwetki prezentujących i na ich podstawie pokazać kilka typów naukowców, bo co może lepiej służyć za przykład niż najlepsi z najlepszych?

Zacznę od najbardziej rozrywkowego z noblistów, jakich miałem przyjemność "poznać" a w zasadzie poznać. Barry Marshall. Młody chłop (1951). Śmieszny. Zabójczo inteligentny ale jednocześnie, jak na takiego tuza, wyjątkowo przystępny. Nie odmówił młokosowi piwka i paru anegdot. Barry w latach 80. pracował sobie spokojnie w Australii w przyszpitalnym instytucie. Owszem - głupi nie był, wręcz przeciwnie. Ale sama inteligencja, czy nawet pracowitość, nie zrobiły z niego noblisty. Barry pracował w ośrodku mikrobiologii ze swoim kumplem, kiedy podczas z jednej z pubowych pogadanek wpadli na genialny pomysł: a co by było jeżeli okazałoby się, że mamy bakterie w żołądku? Do tamtej pory, żołądek ze względu na swoją wybitną kwasowość był traktowany jako biała plama na mapie naszego organizmu. Mimo pewnych obserwacji bakterii, przypuszczano, że to tylko zbłąkani mieszkańcy naszego pożywienia. Ponieważ kumpel Marshalla z labu był szpitalnym patologiem, postanowili to we dwójkę sprawdzić, obserwując biopsje pacjentów z wrzodami i podejrzeniem raka pod większym, niż zalecane, powiększeniem. Bingo. W obrazie biopsji zaobserwowali bakterie i udało im się je nawet zidentyfikować. Helicobacter pylori (Hp.).

Następnym krokiem w tej całej historii było sprawdzenie - jakie patologie są skorelowane z obecnością bakterii. Z wrodzonym sobie wdziękiem, Marshall skonstruował badanie rożnych patologii żołądka oparte na 100 osobach (bo w ten sposób łatwiej liczyć procenty bez komputera, wg niego). Po przeprowadzeniu badania okazało się ze 100% pacjentów z wrzodami dwunastnicy i 77% pacjentów z wrzodami żołądka miało pozytywny wynik na obecność Hp. Statystycznie, dane były przytłaczające, ale historycznie - łamały kilkanaście dogmatów lekarskich, włącznie z najważniejszym: wrzody = stres, stres = wrzody. Zniechęcony ignorowaniem jego wyników, Marshall postanowił raz i na zawsze pokazać swoja racje. Wypił kulturę swojej bakterii. Miał nadzieje, że za kilka, kilkanaście lat dostanie wrzodów i dowiedzie swojej teorii. Jak bardzo musiał się zawieść, kiedy wrzody pojawiły się po zaledwie kilkunastu dniach... I zniknęły po podaniu antybiotyku. Postulat Kocha został spełniony i dzięki temu Marshall dostał zielone światło dla przeprowadzenia bardziej szczegółowych badań klinicznych. Okazało się, że jego bakteria jest odpowiedzialna za 85% przypadków choroby wrzodowej. Odkrycie tej prostej zależności oszczędziło USA 8 mld $ rocznie, przy ostrożnych szacunkach, i dało Marshallowi Nobla w 2005. Ale to nie koniec tej historii.

W czasach diagnozy Marshalla ok. 90% populacji miało w swoim żołądku Hp. Tylko niewielka część z nich dostawała wrzody. Wtedy była to zagadka biologiczna. Na szczęście dzięki niewiarygodnemu postępowi w mojej dziedzinie, szczególnie jeżeli chodzi o sekwencjonowanie DNA, wiemy dzisiaj zdecydowanie więcej niż wtedy. Ostatnie lata zaowocowały zdefiniowaniem szczepów Hp. powodujących wrzody i szczepów zupełnie niegroźnych, i jak się wkrótce okaże, pomocnych i przyjaznych. Wspomniałem o wstępnych testach Marshalla. Zbadał biopsje 100 pacjentów, ale tylko 40 z nich miało chorobę wrzodowa. Reszta to rożnego rodzaju zaburzenia pracy żołądka, w tym rak przełyku. Wspomniałem o jego specyficznym podejściu do statystyk klinicznych. Mimo wykorzystywania okrągłych ilości przypadków, reszta statystyki była w jego badaniach bez zarzutu. I tak, szansa na to, ze korelacja wrzodów dwunastnicy i Hp. była przypadkowa wynosiła 0.086%. szansa na to, ze wrzody żołądka nie były skorelowane z h.p., wynosiła 0.44%. W tym samym czasie szansa na to, ze rak przełyku był przypadkowo skorelowany pozytywnie z obecnością bakterii wynosiła 99.86%. Zafascynowany wrzodami Marshall zupełnie nie zauważył, ze taki wynik oznacza równocześnie, przy zastosowanym przez niego teście, negatywną korelację między Hp. a rakiem.

Dane epidemiologiczne z ostatnich lat potwierdzają taki wniosek. Rak przełyku to najbardziej rosnący w ostatnich latach przypadek raka, jest go sześcioktrotnie więcej niż przed 30 laty. Profilaktyka ukierunkowana na eliminacje Hp. spowodowała, że coraz mniej osób ma w żołądku tą bakterię a to najprawdopodobniej spowodowało wzrost zachorowań na raka przełyku, związanego ze zgagą. I tu znowu zareagował Marshall. Bez zbytniego rozczulania się nad swoim opus magnum, zaczął intensywną pracę nad rozróżnieniem szczepów Hp. wywołujących wrzody i niegroźnych. Na tej podstawie opracowuje probiotyk, który pozwoli nam chronić się przed rakiem a jednocześnie przed wrzodami. Jakby tego było mało, próbuje tak zmodyfikować przyjazne szczepy, żeby przy okazji były dla nas sezonowymi szczepionkami przeciwko grypie, i innymi sezonowymi schorzeniami. Wprowadzone do żołądka bakterie będą prezentowały tam odpowiednie antygeny, jednocześnie regulując pH w taki sposób, żeby pacjent nie miał ani wrzodów ani raka przełyku. Pozostaje tylko życzyć mu powodzenia.


 

Sierkovitz
O mnie Sierkovitz

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Technologie