Wczoraj, 28 marca w australijskim stanie Queensland odbyły się wybory lokalne. Wyborów lokalnych w Australii nie należy mylić z wyborami stanowymi. Wybory lokalne są do pewnego stopnia odpowiednikiem polskich wyborów lokalnych, wybiera się australijskich odpowiedników burmistrzów, prezydentów miast, czy członków Rady Miasta np. Podczas wyborów stanowych wybiera się parlament stanowy, a odpowiednika takiej instytucji w Polsce nie ma, bo Australia jest państwem federalnym i nie ma podziału na rząd stanowy i federalny w Polsce. Uprawnionych, a raczej zmuszonych do głosowania (uczestnictwo w wyborach jest obowiązkowe) było 3,2 mln obywateli. Do obsługi wyborów potrzeba było 10 000 ludzi, wydrukowano 9 mln kart do głosowania (prawdopodobnie więcej niż jedna karta była potrzebna przy oddawaniu głosu). Koronawirusowa panika nie spowodowała, nagłego wzrostu podań o głosowanie korespondencyjne lub wcześniejsze.
Mr Vidgen said despite the community's worries around coronavirus, there had not been an increase in postal vote applications.
Całość TUTAJ.
Czas na złożenie takiego wniosku był do 16 marca. Obywatele Queenslandu, jak i całej Australii mają prawo do głosowania korespondencyjnego (postal voting), a w uzasadnionych przypadkach (np. pobyt za granicą) do wcześniejszego głosowania (early voting). Oczywiście należy w ustalonym terminie złożyć pisemny wniosek o chęć głosowania w taki właśnie sposób. Złożono ok. 300 000 wniosków o korespondencyjne lub wcześniejsze głosowanie.
Zatem ok. 2,9 mln obywateli poszło do urn, gdzie w kolejce do oddania głosu zapewniono głosującym odpowiedni dystans między nimi („social distancing”), członkowie komisji wyborczych częściej myli ręce, a wszystkich zachęcano do korzystania z własnych długopisów przy zakreślaniu ukochanego kandydata. Wybory przeprowadzono.
Polskie władze mają teraz całkiem dobry materiał do porównań:
a) porównanie dynamiki zachorowań i zgonów w stanie Queensland przed i po wyborach
b) porównanie tych samych statystyk do innych stanów Australii, gdzie wyborów nie było, jeśli w Queenslandzie zachorowania i zgony przyśpieszą bardziej niż np. w NSW, znaczit: wybory zaszkodziły. Bardzo ciekawe byłyby dane o zachorowalności wśród członków komisji wyborczych.
Jeśli nie, drogi polski wyborco, nie ma przeszkód byś 10 maja poszedł zagłosować na swoją ukochaną Małgorzatę Kidawę-Błońską; nie zapomnij tylko zabrać własnego długopisu, ten „publiczny” może być zakażony koronawirusem…
PS. Droga Administracjo!
Notkę zaliczono do kategorii: „POLITYKA - USA”
Pragnę pokornie zauważyć, że stan Queensland nie należy do USA, a do Australii, Stany Zjednoczone nie roszczą sobie pretensji do tego terytorium i że problem koronawirusa w Australii bardzo się różni w szczegółach od takiego samego problemu w USA.
