sim77 sim77
143
BLOG

Czerwony dywan nie dla nas. Real Madryt - Legia Warszawa 5:1

sim77 sim77 Sport Obserwuj notkę 4

Real Madryt to klasa sama w sobie. Tym bardziej brawa dla Legii, że podjęła rękawicę i zagrała naprawdę przyzwoite spotkanie. Nie najlepsze, ale i nie najgorsze. Takie z pomysłem na rywala. Ten mecz - mimo przegranej - naprawdę dobrze się oglądało. Wynik to jedno, a postawa na boisku to drugie. Porażka 5:1 to oczywiście żaden powód do dumy. Ale Legia wreszcie pokazała, że chce grać i że potrafi walczyć o piłkę. Dzięki temu dała wszystkim nadzieję na powrót formy sprzed 20 lat. Coś wreszcie ruszyło się z miejsca. Co prawda tylko odrobinę, ale zawsze do przodu.

Hiszpanie ewidentnie nas zlekceważyli. Nie dość, że grali u siebie, to na dodatek z drużyną, która nie odnosi ostatnio żadnych sportowych sukcesów. Stołecznych od Realu dzielą szkoleniowe lata świetlne. I ogromne pieniądze, które "biegają" po boisku pracując na sukces iberyjskiego klubu. Bramka Radovicia w żaden sposób nie zmniejszyła tego dystansu. Ale dala wszystkim odrobinę długo wyczekiwanej sportowej przyjemności. A tego nigdy za wiele. Szczególnie w czasie posuchy i kompletnego nieładu, jaki ostatnio zapanował w polskiej piłce.

Tak czy inaczej Liga Mistrzów niestety wciąż nie dla nas. Na to, żeby być godnym i równorzędnym rywalem dla europejskich piłkarskich elit trzeba pracować całymi latami. I latami od podstaw budować drużynę, która z czasem zagra na odpowiednio wysokim poziomie.

Zalążek już jest - młodzieżowa drużyna Legii po bardzo wyrównanym meczu uległa juniorom Realu zaledwie 3:2. Taki wynik daje nadzieję. Pytanie tylko, czy ktoś odpowiednio o to zadba i nie rozmieni na drobne talentu tych młodych chłopaków. Wreszcie pojawiła się szansa na zbudowanie solidnej drużyny. Za kilka lat kasa i iluzoryczna sława może wszystko zepsuć i zmienić na gorsze. A tego przecież nie chcemy.

Dopóki grają dla nas, jest dobrze. Jeśli damy im szybko uciec za granicę, to na krajowych boiskach więcej ich nie zobaczymy.

Sprzedać najlepszych jest wyjątkowo łatwo. Pożytek z tego żaden, bo drużyna w  rozsypce za jakiś czas nie będzie zbyt wiele warta. Żeby za kilka lat był efekt, trzeba pracować już teraz. Tak właśnie robi Real i inne światowe tuzy. Dzięki temu są najlepsi. My, póki co możemy się od nich tylko uczyć. I od czasu do czasu odbierać lekcje pokory. Takich jak ta wczorajsza, na hiszpańskim Santiago Bernabeu.

Legii na ta chwilę pozostaje krajowe podwórko. Na tym polu ma naprawdę dużo miejsca i wciąż mnóstwo pracy do wykonania. Widać to po poziomie gry i aktualnej sytuacji w tabeli rodzimej Ekstraklasy. Wieloletnie zaległości trudno się nadrabia i minie jeszcze mnóstwo czasu, zanim stołeczna drużyna powróci do formy, w której będzie w stanie komukolwiek pogrozić palcem. Trzeba po prostu grać. I nie przejmować się straconymi bramkami czy przegranym meczem.

W Lidze Mistrzów miejsca rezerwują wyłącznie najlepsi. To światowy salon, na który tym razem trafiliśmy trochę przypadkowo.

Okazja pewnie prędko się nie powtórzy,  bo na czerwony dywan nie zaprasza się przecież szaraczków i i przeciętniaków. Dostaliśmy szansę, kolejną musimy wywalczyć sobie sami.

Trochę to pewnie potrwa.

Mam nadzieję, że nie kolejne 20 lat :)

 

18 października 2016

Stadion Santiago Bernabeu w Madrycie

Real Madryt - Legia Warszawa 5:1

S.H.

sim77
O mnie sim77

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport