Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
1159
BLOG

Przeludnienie? Meksyk się starzeje, Rosja w spirali śmierci.

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Polityka Obserwuj notkę 27

 

Solidarnie starzeją się społeczeństwa krajów rozwiniętych i rozwijających się. Polska w ogonie światowych rankingów urodzeń. Nic to jednak w porównaniu z Rosją, która „weszła w spiralę śmierci, z której już się nie uwolni”.
 
Czy słyszeliście o Wagadugu, Nouakchott, Douali, Bamako czy Antananarivo?
 
Nie? Te miasta są większe, niż San Francisco czy Manchester. Są żywym przykładem zaskakującego procesu – urbanizacja powoli i nieubłaganie rozbraja bombę demograficzną.
 
Na pierwszy rzut oka owe miasta molochy potwierdzają to, czego podświadomie obawia się wielu ludzi Zachodu – „przyjdą żółci/czarni/skośni i zakryją nas czapkami”. Nasze kobiety nie chcą rodzić – tam rodzą na potęgę.
 
No, niekoniecznie. Urbanizacja w krajach rozwijających się emancypuje kobiety. Po przeprowadzce do Wagadugu, Nouakchott czy Douali – przestają rodzić. Dlaczego? W społecznościach wiejskich, dajmy na to, Bangladeszu (podobnie jak u nas kilkaset lat temu) dzieci to kapitał. Jeden syn obrobi pole, drugi zostanie urzędnikiem, żeby ułatwić utrzymanie poletka, trzeci zostanie rzemieślnikiem, żeby zarobić na edukację przyszłego urzędnika. Po drodze trafią się trzy dziewczynki, dwoje dzieci umrze. Kobieta, by utrzymać farmę, musi rodzić jakieś osiem razy.
 
Za to kiedy przeniesie się do Dakki – rodzi znacznie rzadziej. Na wsi dzieci to inwestycja, to korzyść. W mieście – to koszty. Co więcej, w mieście jest dostęp do edukacji seksualnej, do środków antykoncepcyjnych.
 
Na razie ten trend nie jest jeszcze widoczny w rankingach dzietności. Za to owe rankingi są szokująco niekorzystne dla Polski. Ze współczynnikiem dzietności 1.23 zajmujemy 190 miejsce na 195 krajów.
 
Nic to jednak w porównaniu z Rosją, która ze wskaźnikiem 1,14 znajduje się, jak to określił pewien demograf w spirali śmierci, z której już się nie uwolni. Rosja weszła w fazę  „starzenia i kurczenia” w latach 90-ch po upadku komunizmu (…) W Rosji współczynnik umieralności wśród dorosłych mężczyzn w wieku 15-64 lata od upadku komunizmu wzrósł o 40%.
 
2,1 – magiczna liczba, współczynnik dzietności zapewniający zastępowalność pokoleń – wówczas przyrost naturalny wynosi dokładnie zero. Wg ONZ w roku 2045 w skali globu współczynnik dzietności spadnie poniżej tego magicznego poziomu. Oznacza to, że od połowy wieku ludzka populacja zacznie się kurczyć.
 
Jak to możliwe? Przecież liczba ludności podwoiła się w przeciągu życia wielu czytelników Salonu!: W 1962 r wynosiła 3,3 mld, w 2007 r – 6,6 mld. Plenimy się pięknie i spektakularne, aż tu raptem…? Tak, wygląda na to, że to ostatnie takie podwojenie. Wg ONZ nie będzie nas więcej, niż 9 mld. Może nie więcej niż 8 mld.
 
Zmiana stoi na progu. Polki nie zaczną pewnie więcej rodzić (niby kto miałby je do tego zmusić). Za to Meksykanki i Hinduski będą rodzić mniej. To kraje rozwijające się są najszybciej starzejącymi się miejscami na świecie.
 
W Meksyku współczynnik urodzeń spadł z 6,5 w latach 70-ch do 2,0 w roku 2008. I nadal spada.
 
Współczynnik urodzeń spada również na Środkowym Wschodzie i w Indiach. I to trzykrotnie szybciej, niż w Stanach Zjednoczonych.
 
Chiny, ze współczynnikiem 1,73 pełną parą zmierzają ku kryzysowi demograficznemu. Do roku 2020 społeczeństwo chińskie będzie starsze, niż społeczeństwo USA. Do połowy wieku Chiny mogą tracić nawet 20-30% populacji na pokolenie!.
 
Już teraz Chińczycy skarżą się na syndrom „4:2:1”. Każdy młody Chińczyk ma pod opieką dwoje rodziców i czworo dziadków…
 
Wbrew uzasadnionym obawom przed chińską ekspansją ekonomiczną może się okazać, że Chińczycy (i szerzej kraje rozwijające się) zestarzeją się, zanim się wzbogacą…
 
Zmiany klimatu wymagają od nas nowej dyscypliny. Powszechnie mówi się o dwóch rodzajach dyscypliny: dyscypliny konsumpcji i dyscypliny rozrodczej (mniej ludzi – mniejsze obciążenie dla klimatu). Być może ten drugi argument nie ma racji bytu…
 
Klimatyczny frasunek na bok. Jak będzie wyglądała nasza starość, nasze emerytury, w świetle tak dramatycznie niskiego przyrostu naturalnego? Zdaje się, że jest tylko jeden, ciężkostrawny plan ratunkowy: oszczędzać, dbać o zdrowie, pracować do osiemdziesiątki i nie liczyć na młodzianków. Po prostu ich nie będzie.
 
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka