Ogłoszona dziś decyzja o kandydowaniu Jarosława Kaczyńskiego nie może dla PiSu oznaczać w bliższej perspektywie niczego dobrego. Jarosław Kaczyński ma bardzo nikłe szanse aby wygrać z nawet tak niewyrazistym kandydatem Platformy, jak Bronisław Komorowski.
Dzisiaj Poncyliusz w Kontrwywiadzie RMF FM stwierdził, iż Kaczyński jest najlepszym kandydatem. Taka też jest ostateczna decyzja. Przez z nią nadchodzące wybory muszą okazać się porażką. Inne głosy w tej sprawie, odzywające się na salonie przez ostatnie dni ("kandyduj Jarku!") trzeba uznać za oderwanie od rzeczywistości. Nie wiem, czy Poncyliusz, Jarkacz i PiS są tak wyalienowani od społeczeństwa, czy może ktoś wpadł na pomysł, że te wybory to dobry pomysł na pozbycie się Kaczyńskiego z partii. Najprawdopodobniej na taki wybór wpłynęły zbyt małe ambicje tej partii.
PiS, jak widać, zadowala się rolą głównej partii opozycyjnej, z 25-30% poparciem, bez szans na więcej. Ta kandydatura gwarantuje scementowanie tego elektoratu i poparcie twardego elektoratu. Nie ma szans jednak na nic więcej. Nikogo więcej Jarosław Kaczyński nie przekona. Prezydenturę zgarnie Komorowski.
Współczucie i tydzień apoteozy brata bliźniaka są jakimiś atutami. Poza tym ta kandydatura ma same wady. Tak wyrazista postać nie przyciągnie nikogo nowego. Mało tego. Aktywuje negatywny elektorat PiSu. Jarosław Kaczyński ma większy elektorat negatywny niż pozytywny. Jeśli Kaczyński jest postacią legendarną jak sugeruje Poncyliusz, to należy go raczej kojarzyć ze Smokiem Wawelskim lub Popielem. Ludzie nie kochają Tuska, wielu z nich popiera go właśnie przeciw Kaczyńskiemu. Rosną więc szanse nawet tak miałkiej osobowości jak Komorowski.
Ten kto sądzi, że Kaczyński wygra, jest naiwny. Boleje nad tym, że PiS stał się partią, która nawet nie próbuje walczyć o władze. I podkreślam, gdyby miały się tu odezwać potępieńcze komentarze, że szanuje dorobek Jarkacza. Czytałem jego książki i ukształtowały one w pewnym stopniu moje poglądy. Ale celem powinno być przede wszystkim zwycięstwo.