belaburyl belaburyl
90
BLOG

Totalitarne zapędy liberałów

belaburyl belaburyl Polityka Obserwuj notkę 1

We współczesnej debacie publicznej ton nadają środowiska liberalne, które powołując się – podobnie zresztą jak lewicowcy – na konieczność okiełznania złych skłonności człowieka (nietolerancja, przemoc, język pogardy) jedyny ratunek widzą w powszechnej edukacji. Tylko ona, ich zdaniem, wyzwoli jednostkę od przesądów, oduczy złych emocji i pozwoli na niezależne myślenie.


Tę receptę liberalnego racjonalizmu omawia Karolina Wigura w zakończeniu swojej książki „Wynalazek nowoczesnego serca” na przykładzie koncepcji Marthy Nussbaum. Zgadzając się z krytyką tego rodzaju programów jako „romantycznej utopii”, Wigura nie podnosi jednak innego wątku, a mianowicie wyraźnego „ześlizgu” liberalnego projektu w stronę totalitaryzmu.


Tymczasem, jeżeli przez totalitaryzm rozumieć (zgodnie z klasyczną definicją Orwella – „Collected Essays”, NY t. II, s. 135) niekoniecznie wdrażane przez państwo, ale wszelkie dążenie do wewnętrznego zniewolenia ludzi od wewnątrz przez narzucanie im określonego sposobu myślenia, który staje się wówczas ideologią mającą kierować życiem emocjonalnym i zachowaniem, to łatwo dostrzec niebezpieczeństwo kryjące się za „wolnościowymi” i „emancypacyjnymi” hasłami liberałów.


Ich pomysł bezwzględnej reedukacji społeczeństwa jest tym bardziej totalitarny i tym mniej liberalny, że właściwie nie zakłada dyskusji z przeciwnikami (w myśl zasady: „nie ma tolerancji dla nietolerancji”). Swoją rolę widzą więc oni w usilnym przekonywaniu bądź wręcz – w narzucaniu własnych poglądów i najwyraźniej nie zakładają takiej ewentualności, by to oni sami mogli dać się przekonać swoim oponentom co do czegoś. Tak pomyślany liberalizm stanowi jednocześnie drastyczne naruszenie zasad społeczeństwa liberalno-demokratycznego, w którym –

wedle interpretacji Habermasa („Strukturalne przeobrażenia sfery publicznej”) każde ustalenie czy tym bardziej decyzja powinny być poprzedzone procesem deliberacji wszystkich. Prawomocna decyzja nie reprezentuje woli wszystkich, a tym bardziej woli tylko ich części, lecz musi być rezultatem wspólnego namysłu, wzajemnego przekonywania się i dochodzenia do uzgodnionej razem konkluzji. Nie można więc już w punkcie wyjścia zakładać, że jest się posiadaczem jedynie słusznej prawdy, ale należy być przygotowanym na weryfikację także własnych przekonań.


Tej jednak świadomości, refleksyjności i pokory brakuje domorosłym liberałom, którzy – jak to ujął kiedyś „Kisiel” – uważają, że „całe społeczeństwo trzeba wziąć za pysk i wprowadzić ten liberalizm”. Była to recepta stosowana od początku transformacji ustrojowo-gospodarczej, ale – jak widać – ma się okazać skuteczna także na obecnym etapie: chodzi bowiem o totalną przebudowę aparatury mentalnej społeczeństwa, aby wreszcie zapanowała totalna jednomyślność moralno-światopoglądowa.


O tym, jak dalekie to od idei liberalnej, nie trzeba nikogo przekonywać.

belaburyl
O mnie belaburyl

Po moich słowach mnie poznacie :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka