manu in ferrum manu in ferrum
1257
BLOG

W Polsce nie ma chętnych do adopcji dzieci niepełnosprawnych.

manu in ferrum manu in ferrum Społeczeństwo Obserwuj notkę 35

Taka jest smutna prawda. Oczywiście to że polskie państwo w minimalnym stopniu wspiera rodziny borykające się z takim problemem jest jednym z powodów takiego stanu rzeczy. Premier Szydło zapowiada zmiany w tej kwestii. Nie ona pierwsza, jej poprzednicy raczej obietnic nie dotrzymali, szczerze mówiąc sceptycznie podchodzę też do tych zapowiedzi.

Tym niemniej jest faktem że Polacy nie chcą adoptować dzieci z niepełnosprawnością. Poszukiwane są dzieci zdrowe, ładne najlepiej kilkumiesięczne. Następne w kolejce są te trochę starsze, ale oczywiście zdrowe, później kilkuletnie, niestety na samym końcu tej kolejki są dzieci niepełnosprawne, niezależnie od tego czy chodzi o niepełnosprawność umysłową czy fizyczną. Ich szanse na znalezienie rodziny są minimalne. Jeżeli już, to rodziny chętne do adpocji znajdują się za granicą - najczęściej z Ameryki i ze Skandynawii. W Polsce to wyjątkowe sytuacje.

Los tych dzieci jest naprawdę przygnębiający. Jeżeli nie są w stanie żyć samodzielnie i nie były w stanie wyuczyć się jakiegoś zawodu, co przecież w przypadku wielu z niech jest po prostu niemożliwe, trafiaja do DPS-u. Sami podopieczni domów dziecka nazywają je "umieralniami". Tam młody człowiek, o ile jest świadomy, w wieku ok. 20 lat styka się, jak by było nie dość jego cierpienia, z cierpieniem innych ludzi , ze starością i śmiercią a przede wszystkim z przeświadczeniem że jego zycie to już tylko i wyłącznie czekanie w tym miejscu na własną śmierć.

Teraz, do czego zmierzam.

Pojawiły się tu notki, z których treścią w zasadzie się zgadzam. Zanim przejdzie się do ewentualnego zaostrzenia prawa aborcyjnego, należy ludzi wcześniej edukować, uświadamiać, przekonywać i zapewnić pomoc państwa w wychowaniu takich niepełnosprawnych dzieci. Ale jest jeszcze jedna forma działania której spodziewałbym się od zwolenników ruchów pro-life - osobisty przykład. Nie wiem ilu jest działaczy Ordo Iuris, ale jestem bardzo ciekaw ilu z nich było by gotowych rzeczywiście przysposobić takie chore dziecko i poświęcić się dla niego. Nie tylko doprowadzić do zmiany ustawy, poczuć się w ten sposób moralnie lepszym od reszty pospólstwa i uznać sprawę za załatwioną, lecz zdecydować się na osobiste poświęcenie - pewnie kariery, pewnie wygodnego życia, pewnie swojego hobby, pewnie życia towarzyskiego po to by cały swój czas dać któremuś z tych skrzywdzonych przez los, cierpiących dzieci.

Że stawiam im duże wymagania? Z pewnością.

Ale oni od matek takich niepełnosprawnych dzieci które mają się narodzić, wymagają wcale nie mniej. I same pieniądze, o ile będą, wszystkiego tu nie załatwią. Człowiek który będzie opiekował się takim niepełnosprawnym dzieckiem ciągle będzie się zmagał z wieloma traumami, których żadne pieniądze nie rozwiążą - samotnością (połowa mażeństw w których rodzi się dziecko niepełnosprawne, sie rozpada), poczuciem żalu że musiał zrezygnować z wielu rzeczy dostępnych innym ludziom, rezygnacją z pracy i kariery, obawą przed tym co może się stać z jego dzieckiem gdy jego zabraknie i pewnie dziesiątkami innych,których nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić. 

Więc szczerze mówiąc nic tak wzmocni wiarygodności ludzi domagających się zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych, jak to że są oni gotowi osobiście zrobić to do czego wzywają innych. Czyli wziąść jak najbardziej na swoje barki krzyż związany z opieką nad tymi wszystkimi biednymi, cierpiącymi, samotnymi dziećmi. A jako że jest ich naprawdę tysiące,  pole do tego by zamienić własne piękne słowa na czyny jest ogromne...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo