Najlepsze wizyty Salonowe to wizyty, które przebiegają na dywanie. Ponieważ przylatuję z innego miasta, a potem godzinami siedzę z dzieciakami na podłodze (próbując dokończyć rozmowy z ich rodzicami, z powodu których tu właściwie przybyłam), nazwijmy je nalotami dywanowymi. - Pasiuje? - Pasiuje!
Ciekawych i ważnych rzeczy można się z perspektywy dywanu dowiedzieć: że Chłopczyka S. lokomotywa na baterie się zepsuła, że owieczka Oksanki mieszka w (na?) pluszowym plecaku i że ulubioną zabawką Antosia jest duża lampa, zwieszająca się dokładnie nad tym dywanem. Jednak moje odwiedziny u Pani Łyżeczki, u Sławka i Oli Zatwardnickich oraz u Barabasza i Misqota połączyło jedno hasło. Mianowicie gdziekolwiek się pojawię, słyszę w końcu ciche pertraktacje między rodzicami a dziećmi, zakończone słodką obietnicą: "Jedz, jedz, kochanie. Jak będziesz grzeczny(a), to ciocia Sosenka zabierze cię na wycieczkę". Mało tego. W którymś z domów tym razem usłyszałam: "A ciocia Sosenka w ogóle wynajmie całą rikszę!".
He, he. Wygląda na to, że zakładam biuro podróży. To, że mam mało do powiedzenia w kwestii, a sama stanowię atrakcję turystyczną (na razie nie zabytek, na szczęście), udowodnił mi dzisiaj na przykład Antoś Basi i Michała, Antoś-wiercipięta. Oksanka Sławka i Oli przepytała mnie tylko z imion pluszowych zwierzątek, no, ale w świetle moich dotychczasowych doświadczeń to być przecież nieśmiałe zaproszenie na Safari... Natomiast najlepszym podsumowaniem tego, a także pozostałych wizyt, jest jedna scena w Łyżeczkowie. W Łyżeczkowie, jak wiadomo trudnię się także rysowaniem księżniczek, królewien i kwiatów, po prostu orzekły, że "ciocia Sosenka umie rysować", więc tak ma być, i już. Tym razem siedziałyśmy we trzy przy biurku w salonie. "Ciociuuuu, a narysujesz mi teraz..." - miauknęła Panna Ł., projektując skomplikowane wzory roślinne na uczczenie J. i G., którzy przybyli akurat na wspólne kolędowanie. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić, odfuknęła jej Panna T.: "Cicho! To nie ty rządzisz ciocią!".
:) Dziękuję wyżej wymienionym Dorosłym za serdeczną gościnę, a Małym za to, że pozwolili nam nawet czasami porozmawiać, a także pograć w scrabble. Natomiast Antoś ugryzł książkę Łyżeczki i moją i powiedział "Dobra!".
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości