Sosenka Sosenka
70
BLOG

Zgasła (2)

Sosenka Sosenka Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Tymczasem z Izą było już całkiem dobrze - oceniłam - bo Iza zrzędziła jak najęta. A to wymagana jest samoobsługa, a to opatrunek trudny do zdjęcia, a to łóżko z dołkiem w środku. W końcu o dwudziestej krokiem dragona weszła do pokoju ponura pielęgniarka i wyprosiła towarzystwo z oddziału. Tego dnia i tak najwyraźniej złagodzili dyscyplinę i wyprosili nas godzinę po przepisowej godzinie "wyprosin". A nam się nie spieszyło tam, w mrok, gdzie znowu trzeba było brnąć przez wymarłe miasto i myśleć tylko o jednym, i stawiać sobie wciąż to samo pytanie. Natomiast w ohydnych murach kliniki na Dyrekcyjnej było światło i było życie. Więc po co wychodzić na zewnątrz?

Na zewnątrz było coraz ciemniej i zimno.

Stałam juz gotowa do wyjścia i patrzyłam na ekipę, która rozpoczynała wieczorny obchód. Łagodnie uśmiechnięty, czarnoskóry doktor oparł się o łóżko Izy. Miałam wrażenie, że wcale mu tam nie przeszkadzamy. I może to wywoła uśmiech, to, co napiszę. On był tam, bo akurat miał dyżur w niedzielę. To bycie z nami jednego doktora z odległego kontynentu, z innego świata dało mi więcej niż potok słów od różnych zagranicznych "przyjaciół" (o których coś kiedyś mogłabym powiedzieć jako świadek). A ten nasz doktor, specjalista od narodzin człowieka, może nawet o tym nie myślał, kiedy cicho przemierzał szpitalne korytarze i cierpliwie znosił obecność spóźnionych gości: my tam naprawdę trzymaliśmy się razem.

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości