Gdy słyszę Bielany Wrocławskie, bierze mnie na mdłości. Tam głównie stoi się w korku i wdycha spaliny, ewentualnie kręci po centrum handlowym, gdzie trudno wytrzymać z powodu natrętnych dźwięków płynących z głośników (w czasie żałoby narodowej był święty spokój). Ale właśnie z tych męczących Bielan odchodzą drogi w góry.
Jeśli chodzi o trasę w kierunku do Świdnicy, to bodajże w drugiej wiosce za Bielanami, a jest nią Tyniec Mały, spotykamy odrapaną, walącą się chałupę z wielkim napisem: MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ. Ja zawsze wyglądam jej z niecierpliwością, bo jestem ciekawa, czy coś się zmieniło i ktoś na widok rudery rzeczywiście uwierzył w moc reklamy. Dalej mamy w gruncie rzeczy mało znany Małuszów. Ale w dalekim świecie wciąż rozdawane są medale i ktoś przemianował go sprayem na Małyszów. Pałaców obwieszonych gatkami reklamować nie trzeba, jak też rowu, w którym wysypiają się niektórzy mieszkańcy tychże. Jeśli jest dość czasu, opróćz pałacu odwiedzić możemy fermę strusi chodzących boso po śniegu. A kiedy Ślęża, która wyznacza kierunek jazdy, jest już tak duża, że widok zapiera dech, po prawej miga szyld: “Wulkanizacja. Napełniamy opony świeżym wiejskim powietrzem”.
Druga odnoga z Bielan biegnie do Ząbkowic Śląskich. Droga E67 ma złą sławę i nikt normalny nie pcha się nią podczas śnieżycy i o zmroku. Niedaleko od Wrocławia, po prawej stronie drogi stoi zawsze kucharz w kitlu i białej czapie, który macha do kierowców patelnią, a trzeba przyznać, że stoi też w sierpniowym ukropie albo w śniegu. W tym miejscu należy jednak uważać nie na kucharza, ale na durniów kierujących BMW na rejestracjach wałbrzyskich i dzierżoniowskich.Trasa ta jest ciekawsza od pierwszej, jeśli chodzi o architekturę, bo przy niej leży Niemcza, z kamieniczkami ciasno piętrzącymi się na spadzistych zboczach - jak w baśniowym miasteczku. Smutek przejmuje na widok odrapanych żółtych ścian i niszczejących stacyjek, jak na Ukrainie, ale to właśnie w tym czasie minister transportu odkrywa Amerykę. Dnia 18 grudnia 2010 roku odkrył on mianowicie i upublicznił przez radio, że niektóre sytuacje, do których dochodzi na Polskich Kolejach Państwowych, "mogłyby stanowić inspirację dla reżysera Barei".
Łagiewniki i Oleszna są już miejscem granicznym między dawnym województwem wrocławskim i wałbrzyskim, płaskim i górzystym, numerem kierunkowym 71 i 74. Niektórzy we Wrocku zbierają pieniądze na pomnik dla lwowskich profesorów, a tutaj ludzie wieczorami opowiadają sobie o nadziewaniu żywych dzieci na sztachety, bo prawie wszystkie rodziny pochodzą z Wołynia.
Jak dotąd, zauważamy prywatne chałupy oraz pojedynczy zajazd z napisem w prastarej mowie piastowskiej, ale za najbliższym zakrętem pojawią się już serdeczne zaproszenia "Zimmer frei", których mnie osobiście tak 'brakuje' w Karpatach. Tuż za wsią granatowe lasy spotkają się z cieniami zmierzchu tak, że trudno odróżnić niebo od ziemi. I dopiero tam, w cieniu są góry.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości