Stanisław Anioł Stanisław Anioł
4024
BLOG

Opozycja musi być totalna

Stanisław Anioł Stanisław Anioł Polityka Obserwuj notkę 24

… a rząd musi olewać zdanie opozycji.

 

Zwrot „opozycja totalna” wielokrotnie jest dziś powtarzany, jako forma zarzutu skierowanego wobec PO czy Nowoczesnej. Opozycja totalna – w odróżnieniu od tzw. „opozycji konstruktywnej” – krytykuje partię rządzącą za wszystko, co ta robi. Nie proponuje żadnego alternatywnego i pozytywnego programu, a jedynie krzyczy, oskarża i wyprowadza ludzi na ulice. Opozycja taka ma charakter destrukcyjny i antypaństwowy oraz nie dba o interes narodowy. Jeżeli zaś zwraca się o pomoc do instytucji międzynarodowych w Brukseli czy za Atlantykiem, to zasługuje jedynie na miano Targowicy.

Z drugiej strony same środowiska opozycyjne wobec PiS zarzucają partii rządzącej, że ta jest „totalną władzą”. Kompletnie nie liczy się ze zdaniem opozycji, uchwala po nocy wszystko, co tylko chce oraz niczym walec przetacza się bezlitośnie przez najróżniejsze instytucje państwa, z Trybunałem Konstytucyjnym na czele. Słychać oskarżenia o „demokraturę” czy faszyzm.

Obu stronom sporu zarzucić można pewną hipokryzję. W latach 2007-2015 PiS nie był opozycją specjalnie konstruktywną, zaś PO nie za bardzo przejmowało się zdaniem ówczesnej opozycji. Zarzucając dziś sobie „totalność”, zarówno PiS, jak i PO przypominają Janosika pouczającego o nienaruszalności własności prywatnej.

 

Osobiście uważam wskazane powyżej zarzuty za niezasadne oraz twierdzę, że dzisiejsze zachowanie zarówno opozycji, jak i partii rządzącej, jest racjonalne i logiczne. Tak PiS, jak i PO czy Nowoczesna grają tak, aby wygrać. Jeśli komuś nie podoba się to, co robią, to powinien uważniej przyjrzeć się regułom gry i zastanowić się, czy to one przypadkiem nie determinują takiego, a nie innego zachowania tak partii rządzącej, jak i opozycji. Gra ta ma bowiem jedną zasadniczą regułę – zwycięzca bierze wszystko (a tym samym, za drugie miejsce nie przyznaje się medalu).

Zgodnie z definicją, partia polityczna jest dobrowolną organizacją stawiającą sobie za cel udział w życiu publicznym poprzez wywieranie metodami demokratycznymi wpływu na kształtowanie polityki państwa lub sprawowanie władzy publicznej. Skoro zaś „zwycięzca bierze wszystko”, to jedynym sposobem na realizację przez partię polityczną jej programu, jest zwycięstwo w wyborach. Oczekiwanie od partii opozycyjnej, że nie będzie podejmowała wszelkich legalnych działań w kierunku przejęcia władzy (nawet gdyby miałby one okazać się ostatecznie destrukcyjne dla samego państwa) jest nielogiczne i nieuzasadnione. Skoro bowiem partia opozycyjna miałaby odpuścić skuteczną walkę o władzę, to nie byłaby w stanie zrealizować samego celu swego istnienia. Patrząc zaś od drugiej strony, nie po to partia rządząca wygrywała wybory, aby uwzględniać zdanie opozycji. Wygrała po to, aby realizować swój program, a nie program opozycji (nawet gdyby realizacja jej programu miała się odbywać „po trupach”).

 

W niniejszym miejscu powstaje pytanie, czy obecne działania opozycji faktycznie mogą skutkować przejęciem przez nią władzy. Osobiście uważam, że opozycja nie ma innego wyjścia. Totalna opozycyjność nie stanowi oczywiście gwarancji sukcesu, co wskazują aktualne sondaże (na tyle, na ile im wierzyć). Jestem jednak zdania, że jeżeli ktokolwiek w najbliższej przyszłości odsunie PiS od władzy, to będzie to opozycja totalna, a nie konstruktywna.

Warto przy okazji zauważyć, iż sam zwrot „opozycja konstruktywna” ma PRL-owski rodowód. Jan Maria Jackowski w swym artykule w „Naszym Dzienniku” z grudnia 2012 r. wskazał, że „konstruktywna opozycja jest synonimem opozycji pozostającej w jakiś sposób na usługach obozu władzy i wygodnej dla rządzących. To właśnie przy pomocy takiej pozostającej w jakiś sposób pod kontrolą opozycji władza może realizować swoje cele polityczne i propagandowe. W obecnych realiach »konstruktywna opozycja« oznacza taką, którą można medialnie i socjotechnicznie wykorzystać do »neutralizowania« najsilniejszej partii opozycyjnej, tej, która stanowi realną przeciwwagę dla obecnych rządów, fatalnych dla Polski”. (Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/mysl/17450,konstruktywna-opozycja.html).

 

Innymi słowy, opozycja konstruktywna to marzenie każdej partii rządzącej, gdyż nie stanowi ona zagrożenia i nigdy nie przejmie władzy.

Wybory wygrywa się poprzez wzbudzenie emocji, nierzadko negatywnych (np. „zmień kraj – idź na wybory”, „Polska w ruinie” czy też „uczyńmy Amerykę znów wielką”) a nie dzięki merytorycznym argumentom i spokojnej dyskusji. Dla przeciętnego wyborcy opozycja konstruktywna jest zaś w tym zakresie całkowicie bezpłciowa. SLD przejęło władzę w roku 2001 będąc totalną opozycją. PO osiągnęło to samo w 2007 r. a PiS w 2015. Gdyby bycie opozycją konstruktywną było skuteczne, to już dawno wszyscy stosowaliby taką strategię. Nie stosuje jej jednak nikt, co powinno być dla nas czytelnym sygnałem.

 

Zasada „zwycięzca bierze wszystko” ma ten jeszcze skutek, że wszystko co dzieje się w kraju – tak dobrego, jak i złego – idzie na rachunek partii rządzącej, niezależnie od tego, czy to jej zasługa bądź wina. Tym samym, jeśli sytuacja w kraju jest dobra, to – z punktu widzenia wyborcy – nie ma sensu zmieniać przy urnie władzy i dawać szansy opozycji. Im zaś w kraju gorzej, tym lepiej dla opozycji.

Każdy sukces rządu jest porażką opozycji (i na odwrót). Jeśli bowiem rząd rządzi dobrze - co ostrożnie zauważa nawet opozycja - to elektorat zada słuszne pytanie: po co głosować na opozycję, skoro rząd dobrze rządzi? Jeśli zaś rząd przyzna w czymś rację opozycji, to elektorat zapyta, czemu miałby dalej popierać rząd, skoro to opozycja ma rację. Opozycja trafnie doradzając rządowi, zwiększa tylko jego sukcesy, a tym samym odsuwa przejęcie władzy przez siebie, które tym bardziej prawdopodobne, im gorszy rząd. Opozycja stara się więc, żeby rząd był jak najgorszy, bo wtedy (opozycja) szybciej obejmie władzę.

Patrząc na sprawę od drugiej strony, partia rządząca, która wspaniałomyślnie uwzględniałaby część postulatów opozycji, nie spowoduje w ten sposób, że po utracie władzy (i zamianie ról) nowy rząd odwdzięczy się jej tym samym. Uderzenie partii rządzącej w opozycję jest więc konieczne i stanowi formę ataku wyprzedzającego. Rezygnacja zaś z takiego ataku zakończy się wygraną strony przeciwnej.

 

Jeśli mam rację w tym, co napisałem powyżej, to oznaczałoby to, że „totalna władza” i „totalna opozycja” to jedyne sensowne i logiczne postawy, jakie mogą przyjąć strony politycznego sporu w Polsce. Działania te są jednak – na dłuższą metę – destrukcyjne dla państwa i społeczeństwa, tworząc wrogie sobie obozy i niszcząc to, co jeszcze zostało z narodowej jedności. Obawiam się jednak, że tak właśnie jest.

 

 

Podsumowując:

W systemie, gdzie „zwycięzca bierze wszystko”, opozycja stoi przed diabelską alternatywą. Jeśli będzie konstruktywna, to nie wygra wyborów a rządzić dalej będzie partia, którą opozycja uważa za szkodliwą. Jeżeli zaś będzie totalna, to być może władzę przejmie, ale może przy okazji zdemolować stosunki społeczne czy też naruszyć interes narodowy.

Przed podobną alternatywą stoi partia rządząca. Jeśli – w geście dobrej woli i troski o państwo – będzie chciała uwzględniać część postulatów opozycji, to opozycja prędko wejdzie jej na głowę, uniemożliwiając realizację programu rządu i finalnie doprowadzając do jego porażki w następnych wyborach. Jeżeli zaś będzie olewała opozycję, to zrealizuje większość swoich postulatów i być może wygra następne wybory, przy okazji demolując jednakże stosunki społeczne i instytucje państwa.

W istocie więc, zasada „zwycięzca bierze wszystko” zachęca tak partię rządzącą, jak i opozycję, do działań totalnych i destrukcyjnych, czyniąc z nich jedyny sposób na realizację swoich celów. Kiedy więc następnym razem będziemy chcieli skrytykować PiS czy PO za działania „totalne”, to zastanówmy się, czy przypadkiem sam system polityczny nie zmusza obu stron do takiego działania.

 

Jeżeli chcemy spowodować, aby obie strony zachowywały się bardziej konstruktywnie i wspólnie dbały o interes narodowy, to widzę po temu tylko jedno wyjście – musimy odejść od zasady „zwycięzca bierze wszystko”. Zmniejszając premię, jaką system przyznaje za działania „totalne” oraz zaczynając przyznawać medal za drugie miejsce, zmniejszymy motywację partii politycznych do działań destrukcyjnych. W przeciwnym razie – jak sądzę – przyszłość przyniesie nam jeszcze bardziej totalną władzę i jeszcze bardziej totalną opozycję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka