Stanisław Heller Stanisław Heller
345
BLOG

Logiczno-pojęciowe podstawy wielkiej unifikacji (1/XVIII/c)

Stanisław Heller Stanisław Heller Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

0 Logiczno-pojęciowych uwarunkowaniach wielkiej unifikacji (1/XVIII/c).

 

/ Dedykuję Einemu /

 

Logiczno-pojęciowe podstawy wielkiej unifikacji spełniającej warunki TOE. 

 

(Prawa autorskie zastrzeżone : St. Heller.)

 

 

 

Teoriopoznawczo istotne cechy fenomenu człowieka w odniesieniu do badań nad wielką unifikacją i TOE.(8).

 

 

Dualizm korpuskularno-falowy a dualizm ciało – umysł człowieka.

                                            

 

                                                                                  

 

 Człowiek a jego władza sądzenia.

Twierdzenie:

 

:Człowiekowi ( w sensie fizycznym makroskopowemu złożonemu obiektowi biologicznemu) przynależy pole natury przestrzennej, jakim jest umysł.

 

Elementami umysłu człowieka są : 1. wyobraźnia, 2. myślenie werbalne, 2. psychiczność doznaniowa, 3. psychiczność ulogiczniona.

 

 

 

Porównajmy zatem dualizmy 1. korpuskuła – pole, 2. ciało – przestrzeń, 3. sygnał – brak sygnału, 4. ciało ludzkie – umysł, 5. podświadomość – świadomość, czyli cząstkę elementarną fizycznie, wszechświat, bit informatyczny, człowieka jako organizm biologiczny i człowieka ,jako osobę ludzką mającą władzę sądzenia, oraz Ostateczność Kosmiczną jako inteligibilną Jednię.

 

 

Z poprzedniego wykładu:

 

 

 

Wskazując na dualizm korpuskularno – falowy, jako relację lokalność Ostateczności Kosmicznejbezkres Ostateczności Kosmicznej, pragnęliśmy uwypuklić oto to, że każdej fragmentaryczności przyrody, traktowanej jako obiekt lokalny, przysługuje specyficzne pole przestrzenne, o emergentnie złożonych własnościach. Stąd pole każdej „cząstki elementarnej” jest reprezentatywne wobec jej korpuskuły dokładnie tak samo, jak umysłowość człowieka o ewidentnej naturze polowej, jest reprezentatywna dla całościowej somatyczności fizycznej człowieka w jego nadto związku z mikro i makrokosmosem.

 

 

Zakończenie rozdziału XVIII.

 

[To (od czego wszystko jest pochodne) nie może być rodzajem (czegoś). Dlatego o to, czego nie znamy, nie pytamy, co ta jest?, ani co ten jest?, lecz, co to jest?. Nawet o liczbę inaczej zapytać nie można… 

 

Gdyby wypełnienie osoby ludzkiej nie było momentem wypełnienia Ostateczności Kosmicznej, człowiek nie miałby zdolności do przytomności tak otoczenia zewnętrznego jak i przytomności samego siebie.]

 

       

 

 

Rozważajmy:

 

: Oto trzy hipotezy:

 

:1. Byt jest ciągły (Parmenides).

 

 2. Byt nie bardziej istnieje niż niebyt (Demokryt).

 

 3. Ostateczność Kosmiczna ma żywe bycie jako skutek bezkresnego wypełnienia. Zatem sposób bycia Ostateczności Kosmicznej polega na istnieniu. Struktury przyrody są przeto lokalnymi formami przejawu Ostateczności Kosmicznej i przysługuje im dynamiczna (zmienna) obecność. Żywotność (czas obecności) niektórych mikroprzejawów liczona w nanosekundach i żywotność niektórychpierwiastków liczona w miliardach lat , to w obu przypadkach przejawy obecności, lecz nie istnienia: Istnienie ma nieskończoną żywość, a obecność przemijającą żywotność .Taka jest relacja Istnienia Bezkresnej Pełni do swoich przejawów (S.H.).

 

 

Powyższe  hipotezy są trzema próbami określenia istoty fenomenu Przyrody w jej (takim a nie innym) realizmie, w którym my ludzie także uczestniczymy.

 

Parmenides doszedł do przekonania, że najgłębszy atrybut przyrody polega na totalności bytu. Zastanawiając się nad Przyrodą jako bytem całościowym, orzekł, że ten „jest ciągły”. Łatwo zauważyć, że wskazując na ciągłość,  Parmenides ujawniał swoją intuicję tego, że byt jest  wewnętrznie absolutnie zwarty, a więc  niezłożony, absolutnie pojedynczy, czyli będący jednią wypełniającą. Swojego przeświadczenia Parmenides bronił bardzo prosto. Przerwa w bycie może być tylko niebytem. Niebyt ,jako brak istnienia, nie może przeto podlegać wyobrażeniu, czyli nawet pomyśleniu. Po dzień dzisiejszy wywód Parmenidesa uchodzi za wręcz wzorcowy z uwagi na siłę logiczną. 

 

Demokrytnie obalił twierdzenia Parmenidesa. Ufając bardziej obserwacji aniżeli wyobraźni, Demokryt uznał, że przestrzeni co prawda bytu przypisać nie można, za to należy pozostawić jej bycie. Kiedy Demokryt mówi, że „byt nie istnieje bardziej niż niebyt”, to w gruncie usiłuje wskazać, że byt jako substancjalne atomy i przestrzeń jako pozbawiona substancjalności, czyli tego, co tkwi w atomach, mają równoprawne istnienia.

 

Zastanówmy się przeto jaki błąd popełnił Parmenides , a jaki-Demokryt?

 

1).Błędem Parmenidesa było to, że nie zauważył, iż „byt” pojęciowo wynika jako następstwo przekształcenia orzecznika („jest”) w formę przedmiotową(czyli nazwę). Kiedy Parmenides wskazuje na ciągłość, w rzeczy samej ma na myśli „zawartość”, czyli to, przez co byt jest bytem. Kiedy mędrzec ten mówi, że przerwa w bycie jest niebytem, to ową przerwę traktuje jako brak zawartości, czyli brak bytu. Parmenides sekwencją pojęciową „byt jest” dokonał niejawnej tautologii, aby odmiennie od „bytu” brzmiącym „jest” dookreślić jego ciągłość. Dzięki tej operacji Parmenides zbudował sąd o cechach zdania orzekającego (Byt jest ciągły). Kiedy odkrywając w zwrocie „byt jest” tautologię i „ byt” zredukujemy do „jest”, lub „jest” do „bytu”, to w rzeczy samej z twierdzenia pozostają nie sądy, a cząstki pojęciowe :” byt ciągły”, „jest ciągły”. Daleko inaczej zabrzmiałoby twierdzenie Parmenidesa, gdyby ten rzekł np. „Byt cechuje ciągłość wypełnienienia”.

 

Sumując, należy powiedzieć tak: Parmenides stworzył sąd pozorny, ponieważ do określenia bytu przedmiotowego użył jego przekształcenia czasownikowego: zmienił „byt” na jego orzecznikowy sens jako „jest”, a w rzeczy samej dokonał podmiany spostrzeżenia na rzecz postrzeżenia, bo byt spostrzegamy jako obecność i o tej obecności umysłowo konstatujemy, że „jest”. Wiążąc przekształcenie  „bytu” w „jest” oto tak, że odniósł „jest” do „ciągły”, Parmenides nazwę za pomocą jej innej formy znacznikowej przetworzył na sąd, nie będący sądem.

 

 Obrazowo operacja eleaty ma taki oto wygląd : Jest*(jako byt) jest(jako przejaw)obecnością ciągłą. ” Jest*”, to jawność przedmiotowa bytu ( tu uogólniona postać wszelkich rzeczy bytujących), zaś „jest” , to przeświadczenie jako pochodna spostrzeżenia. W twierdzeniach Parmenidesa obserwator ukrywa się właśnie w „jest” i anonimowo dopowiada „…ciągły).

 

Stąd nawet Heisenberg mógł ubolewać nad tym, że przy niekwestionowanym pięknie logicznym, teoria Parmenidesa była przyrodoznawczo martwa, albowiem nie sposób z niej wywieść obserwowanej różnorodności Przyrody. Parmenides przemianował nazwę („byt”) w sąd za pomocą jej orzeczownikowego przekształcenia ( w „jest”) i dodając „ciągły”, uzyskał pozorne twierdzenie „byt jest ciągły”, a tak naprawdę powiedział : „byt ciągły”. Ponieważ nazwa nie jest jednostką logiczną ( tą jest sąd jako zdanie orzekające będące relacją podmiot – orzeczenie), przeto Parmenidesa twierdzenie (jako nie będące nim) uniemożliwiało wywiedzenie przesłanek uzasadniających różnorodność. Parmenides uczynił z nazwy „byt ciągły” pozór zdania orzekającego. Zgodnie z kanonem logiki formalnej, nazwa nie stanowi sensu logicznego (ten zaczyna się na poziomie sądu), a przeto brak sensu w twierdzeniu Parmenidesa wynikł jako orzeczenie o bycie nie implikujące struktury. Jest to jałowość sądu jako  braku zdolności interpolacyjnej, czyli przesłankowej.

 

Aby zrozumieć powyżej artykułowaną kwestię, warto zwrócić uwagę, że jeszcze dzisiaj nie potrafimy zrozumieć tego, że spostrzeżenie zmysłowe nie polega na stwierdzaniu bytu, a tylko na uchwytywaniu „obecności” jako „jest tego”, co widzeniu podlega( spostrzeżenie jest natury rejestratywnej a nie konstatacyjnej). Nazywanie spostrzeżeń jest operacją wtórną, która dokonuje się na poziomie umysłowym, jak tu spostrzeżenie uzyskuje nazwanie (czyli uprzytomnione). Nazewnictwo  ulega wykształcaniu na poziomie wyobraźni, gdzie spostrzeżenia podlegają wtórnemu „oglądowi” umysłowemu i zwerbalizowaniu, które umysł zapamiętuje . Kiedy Parmenides usiłuje argumentować, że niebytu nie idzie pomyśleć, to w rzeczy samej usiłuje powiedzieć, że nie jest możliwe postrzeżenie nie zakotwiczone w spostrzeżeniu. „Byt” jako kategoria ontologiczna, to nic innego, jak sumaryczne uchwycenie „jest” wszystkich dających się spostrzegać form jawności Przyrody. Parmenides byt ontologiczny poddał rewizji wyobrażeniowej i postrzegł, że nie może zachodzić przerwa między tym, co wzrokowo zdaje się nam oddzielne.

 

2). Demokryt uwolnił się z parmenidejskiej pułapki sądu pozornego także pozornie, jednak ze skutkiem praktycznym. Oto abderyta byt i niebyt pogodził za pomocą pojęcia „ istnieć”. Mając na uwadze realność pustej przestrzeni, Demokryt zachował „byt” dla atomów, a nazywając przeciwstawność przestrzeni względem atomów „niebytem”, uznał nie mającą bytu fizycznego przestrzeń jednak za istniejącą. Spinając dwa typy obecności za pomocą pojęcia „istnieć”, stworzył swoiście skuteczny proceder zgody na „jest” dwóch form naoczności Przyrody: jest(1) atomów i jest(2) przestrzeni.

 

 W rzeczy samej Demokryt stworzył absurd  dwóch istnień, z których jedno jest bytem, a drugie niebytem. Logiczne rozpisanie powyższego wygląda oto tak : Istnieje Jest*(byt) niebardziej , niż gdy go nie ma ( co jest tym samym, gdy powiemy „byt niebardziej istnieje niż niebyt). Demokryt jednak ów niebyt kojarzył z przestrzenią, czyli jednak z czymś pustym, ale obecnym. Przyroda demokrytejska, to byt istniejący w istniejącej próżni.

 

Demokryt okazał się skuteczniejszy od Parmenidesa z dwóch powodów: otóż dlatego, że  1. nie zlekceważył naoczności Przyrody, a przede wszystkim dlatego, 2. iż przyznał przestrzeni (jako próżni) obiektywną obecność o nie mniejszej prawomocności od ciał ( ideowo sprowadzonych do atomów). W owym uprawomocnieniu uczestnictwa przestrzeni w zmysłowym i pojęciowym obrazie świata, Demokryt swoiście spokrewnił przestrzeń z umysłem obserwatora ludzkiego, jako że myśli ,choć dotyczą fizycznej przyrody, to jednak same zdają się być  puste fizycznie jak próżnia, a pełne jak istnienie…  Stąd próżni abderyta przypisał bycie światem geometrii i miary, zaś umysłowi ich ogląd i stosowanie.

 

Wnikliwe, porównawcze, przeanalizowanie teorii Permenidesa i Demokryta jest koniecznością dla wszelkiej próby pogłębionego namysłu nad stanem współczesnej wiedzy fizykalno – matematycznej( jak i wszelkiej innej). Jest konieczne, ponieważ obie te teorie nigdy nie straciły na znaczeniu, jak dotyczą zagadnienia część – całość w odniesieniu do istoty przyrodzonej nam Rzeczywistości. Wszelkie badanie i to nie tylko naukowe, w rzeczy samej jest próbą znalezienia odpowiedzi na pytanie, jak się mają do siebie zachowania cząstkowe do własności całościowych. Parmenides wiedziony powyższą potrzebą, usiłował zwrócić uwagę, że u podstaw Bytu leży ciągłość. Nie zdołał jednak wskazać czego, ponieważ tę możliwość sam sobie odciął, wprowadzając do analizy niezamierzoną tautologię. Wynik analizy Parmenidesa ujawnił jednak to, że ciągłość bytu musi być zachowana na poziomie jego funkcji bycia ośrodkiem. I choć przyrodoznawstwo nabrało rozwoju demokrytejskiego, to nie gdzie indziej, jak w nowożytnym atomizmie dylemat Parmenidesa jednak odżył z momentem rozważania oddziaływania na odległość.

 

Poznanie przyrody, to nie tylko przytomność jej strony zjawiskowej, to także przytomność tworzonych pojęć, ponieważ te w istocie są umysłowym oglądem spostrzeżeń. Spostrzeżenia w istocie swej niczego nie porządkują.One dostarczają informacji o momentach jawności struktury przyrody. Umysł zaś porządkuje te momenty w rodzaje i kategorie i to umysł szuka związków przyczynowo-skutkowych w obiektach i procesach, przetwarzając je w świadomość jako rozumienie, lub no najmniej w przytomność ich ważności . W świadomości spostrzeżenia ulegają uprzytomnieniu. Ulegają upojęciowieniu. Stąd to badanie pojęć jest także badaniem ich odniesień desygnatowych, czyli tego, na co pojęcia są nakierowane. W analizie ustaleń Parmenidesa pokazaliśmy więc, że „Byt” i „jest” są faktami pojęciowo i fizykalnie nierozdzielnymi. Mało tego: pokazaliśmy, że urzeczownikowienie zachodzi w trakcie umysłowej obróbki spostrzeżenia, które ujawnia „jest”jako bycie (przejaw), a unazwienie tego „jest” transformuje je jako bycie, do postaci „byt”. Nazwanie ustatycznia aspekt „jest” jako jawność zjawiskową do „bytu” jako postaci zjawiska np.ciała). Jeżeli nie mamy przytomności powyższych zależności, to łatwo popadamy w przeświadczenie, że „byt” i „ jest” są rozdzielone tak jak obserwator i gwiazda. Ugrzęźnięcie w takim przekonaniu z całą mocą ujawnia się wtedy, kiedy usiłujemy uzgodnić osobę ludzką (człowieka psychicznego) z organizmem biologicznym (czyli człowiekiem somatycznym). Bo czyż wolno wyrazić sąd, że osoba ludzka , to ciało człowieka? ( Dociekliwym ośmielamy się zaproponować lekturę wykładów „Co to jest Jest*?” nawww.sheller.pl.)

 

Przeanalizujmy zatem wadliwość pojęciowo-słowotwórczą twierdzeń Demokryta:

 

Demokryt orzekając „Byt nie bardziej istnieje niż niebyt”, popełnia błąd oto dlatego, że nie zauważa, że „bycie” jest aspektową fizykalno-pojęciową pochodną  od „istnieć”. Ponieważ „bycie” uchwycone nazwowo, to „byt”, przeto abderyta powołuje sąd „ Byt istnieje”. Byt istnieje ,to tyle samo, co „Byt bytujący” lub „Bycie bytu”. Kiedy teraz zwrócimy uwagę, że Demokryt dopowiada, iż niebyt także istnieje, to wygłasza on fałsz wierutny: bo w rzeczy samej twierdzi „niebyt nie istnieje” a ogłasza to tylko w  błędnym przeświadczeniu, że istnieje niebyt. „Niebyt” jak łatwo to wykazać oznacza dokładnie tyle samo, co „nie istnieć”. Dowód jest bardzo prosty: skoro udowodniliśmy, że pochodna „istnieć” to „bycie”, to  „nie istnieć”, nie może mieć realizacji jako „bycie”, lecz jako „niebycie”. Prosto mówiąc „nieistnienie” to tyle, co „niebycie”. Twierdzenie „Niebyt istnieje” jest formalno logicznie absurdem : składniowo poprawnym zdaniem wyraża nieprawdę.

Pragnę przypomnieć, że dla logika absurd, to nie to samo co nonsens, który polega na braku składni, czyli relacji podmiot – orzecznik.

 

Zechcą więc ,Czytelnicy, zwrócić uwagę:

 

: Demokryt stwierdza „niebyt” jako istniejący tylko dlatego, że musiał uwzględnić naoczność przestrzeni. Ponieważ zlekceważył bardzo podobnie jak Parmenides, że „jest” polega na pochodnej spostrzeżenia, a „byt” na urzeczownikowieniu tegoż „jest” na poziomie umysłowym, przeto stworzył proceder: oto usiłował wykazać, że atomy są bytem przez zawartość fizyczną, zaś przestrzeń mimo braku zawartości fizycznej ma także byt, ale jako puste pozbawione treści fizycznej (materii) bycie niczego.

 

Konsekwencją twierdzeń Demokryta stał się materializm atomistyczny, w którym byt fizyczny bytuje w bycie niefizycznym. Tragiczność demokrytejskiego stanowiska filozoficznego i fizykalnego polega na tym, że poza uzasadnieniem znalazł się ruch. Aby uwzględnić ruch w atomistycznej koncepcji przyrody, ten można tylko wprowadzić do obrazu przyrody irracjonalnie, czyli jako zupełnie nieokreślony fizycznie bodziec z zewnątrz materii. Ale jaki, skoro „otoczeniem” materii Demokryt wskazał niefizyczną próżnię?! Stephen Hawking usiłował ten dylemat załatwić „wielkim wybuchem”: pomyślał tak: wielki wybuch załatwi sprawę pierwszego impulsu i jednocześnie  punktu zaczepienia dla myśli o  przyczynie wszystkiego (Hawking w wielkim wybuchu upatrywał także sposobu na znalezienie pierwszego kroku dedukcyjnego w dochodzeniu istotowej strony wszechświata). Rzecz w tym, że hawkingowski stan zero, to stan całkowicie irracjonalny : osobliwość nie mająca nic wspólnego ze znaną nam fizyką i logiką. Hawkinga osobliwość i Demokryta „istniejące niebycie”, to ta sama para kaloszy.

 

Każda teoria powstała jako skutek namysłu nad istotą przyrody ma dwie wyraźne warstwy: 1. Aksjomatyczną i 2.mentalną. Ta pierwsza polega na sieci przesłanek logicznych ,dających się wywieść z założeń aksjomatycznych, będących pewnikami przyjętymi dowodowo np. na podstawie eksperymentów, lub bezdowodowo , których pewność jest określana tautologicznie jako oczywistość sama z siebie ( aksjomaty matematyczne). Do przykładów teorii silnych aksjomatycznie należą Mechanika Newtona tak QM jak i TW (bazą są tu pewniki empiryczne) ,a w matematyce…ona cała ( tu zaś bazą są pewniki oczywistościowe, jako że nie dotyczą obiektów fizycznych). Analiza warstwy aksjomatycznej teorii polega tedy na umiejętności postrzegania przesłanek, jako logicznie dowiedlnych pochodnych, dających się wywieść z sądów wyjściowych. Np. obserwując zderzenie dwóch obiektów, możemy wnioskować, że musiały być w ruchu, a ze zmiany kierunków ruchu możemy wnioskować o kątach i siłach przed zderzeniem.

 

Zupełnie inaczej jest z warstwą mentalnościową teorii. Ta polega na zawieraniu się w pojęciach ich specyficznej historii wykształcenia się w umyśle ludzkim. Oto, kiedy wypowiadam słowo „ciało”, to nie tylko ujawniam swoją wiedzę o ciele, ale także swój sposób jego rozumienia, ale i nadto jego historię wykształcenia się w innym czasie i w innym umyśle ( na tym polega niema historyczność pojęć- słów). Otóż bardzo często jest poza naszą świadomością to, że pojęcie tak naprawdę ulega wykształceniu w czasie wejścia spostrzeżenia w ogląd umysłowy(jest to akt wyobrażania, do którego istoty jeszcze nawiążemy). Otóż spostrzeżenie jako fizyczny kontakt momentów struktury przyrody ze zmysłami  człowieka podlega oglądowi umysłowemu. Ogląd ten zachodzi zawsze przy takiej a nie innej wiedzy człowieka danego czasu i danego momentu kulturowego. Oznacza to, że jeżeli np. w czasie konstytuowania przez umysł człowieka nazwo-pojęcia „ciała”, umysł dysponował pojęciami „kształtu”, „całości”, „części” i „własnej cielesności” odróżnianej od „umysłu”, to tylko przy pomocy tych pojęć mógł ułożyć do formy werbalnego nazwania obiektu widzianego „ciałem”, tworząc niejako wskazanie, że ciałem jest wszystko to, co nie cechuje się rozumem, a tylko posiadaniem zawartości. Jeżeli ten wysoce istotny moment wyłaniania się pojęć pomijamy, to nie jesteśmy świadomi tego, że rozumienie nasze jest zablokowane zawsze wtedy, kiedy nowo odkrywana własność przyrody wymaga odstąpienia od mentalności pojęcia, czyli jego historyczno-poznawczego uwarunkowania. Mentalność pojęć, jako przyzwyczajenie do sposobu ich rozumienia, wymusza przyporządkowywanie sensu nowych konstrukcji pojęciowych do sensu starych, co w określonych przypadkach staje się negatywnym uwięzieniem epistemicznym.

 

Zatem zauważmy:

 

: Demokryt uznał atomy(materię) za byt fizyczny, który zrównoważył z zawartością. Ale : obserwatora chcąc nie chcąc, musiał umieścić w przestrzeni.. Powszechną przypadłością w atomizmie (pokutującą po dziś dzień) jest to, że obserwatora ludzkiego sprowadza się do punktu geometrycznego i temu punktowi niejako „nakazuje się patrzeć” doskonalej od człowieka. Efektem takiego postępowania jest zaś to, że ideom matematycznym przydaje się status świętości logicznej, odwieczności i jeżeli nie sprawczyń struktur fizycznych, to dyrektyw logicznych jakimi kierować się musiał Bóg –matematyk w tworzeniu wszechświata . Skutkiem takiego procederu człowiek somatyczny musi być w nieustępującym rozdarciu ze swoją niefizyczną świadomością. A wszystko to jest następstwem zgody na ontologiczną przeciwstawność materii i przestrzeni, a konkretnie przez uznanie tej ostatniej jako bytujące nic.

 

Podsumowanie.

 

Atomizm polega na ontologicznym oddzieleniu ciała od przestrzeni. Rzecz w tym, że jest to oddzielenie dwóch form obecności przejawów przyrody, które decydują o jej jawności. Absurdalne uznanie przestrzeni za istniejący niebyt zaowocowało tym przede wszystkim, że porażona została zdolność umysłu ludzkiego, do stawiania pytań o pochodzenie fizyczne przestrzeni właśnie. Porażenie to jest prostą konsekwencją przyznania bytu fizycznego atomowej materii, a przeto rozumienie struktur przyrody zostało „zmuszone” do uznawania różnorodności rzeczy, jako różnych konfiguracji atomów. Mało tego: otóż przyznanie przestrzeni ,jako próżni, bycia pozbawionego bytu, uczyniło z niej uniwersalne zero. To tu tkwi mentalna strona atomizmu, która polega na tym, że dowolny atom może być potraktowany jako pierwszy. Wyjaśnić strukturę w mentalności atomistycznej znaczy ułożyć z części całość. Obiekt fizyczny pojmowany atomistycznie względem przestrzeni ma zawsze sens, jako wobec przestrzeni pierwszy. Można powiedzieć to nieco inaczej: dla każdego wyróżnionego obiektu i przyjętego za pierwszy, przestrzeń względem tego obiektu ma wartość fizyczną i liczbową „0”. Stąd w atomizmie początek istotowy i początek zjawiskowy wymuszają skojarzenie powstania, złożenia „ w” i „z” : „w czasie" i „z czego”.

 

Przy takiej mentalności epistemicznej umysł może już tylko dociekać racjonalnie w uwięzieniu pytaniami kiedy i jak powstała przyroda, zaś musi się godzić na irracjonalność fizykalną przyczyny powstania, czyli kto i co spowodowało początek.

 

Atomizm obciążony realizmem fizykalnym materii i irracjonalizmem sprawczym, przekładał się na rozwój języka poznania ( czyli na namysł nad przyrodą) oto w ten sposób, że wymuszał niewspółmierny rozwój nazewnictwa do orzecznikowości. Obrazowo mówiąc, traktując każde nowe spostrzeżenie własności przyrody jako nową konfigurację atomowo- materialną, człowiek nadawał jej nazwę, zaś obiektywizował ją swoim przeświadczeniem „jest”, w którym zamiennie traktował pewność spostrzeżeniową z pewnością logiczno-psychiczną.

 

Brak ścisłego rozróżniania pewności zmysłowej od pewności rozumowej powodował to, że rozwój nazewnictwa przebiegał w oderwaniu od dyscypliny rodzajowej i kategorialnej. Oto zechciejmy zwrócić uwagę na prosty przykład dotyczący nazewnictwa we współczesnej fizyce: „Proton” i „elektron” należą językowo do rodzaju męskiego i kategorii „cząstki elementarne”. Otóż jest to prosty przykład dysonansu poznawczego, jak zachodzi tu sprzeczność między męską rodzajowością „proton”, „elektron” a żeńską rodzajowością „cząstka elementarna”, co nie mając usprawiedliwienia, ujawnia brak spójności między dwoma aspektami pojmowania „cząstki elementarnej” i jej konkretnej reprezentacji zjawiskowo – przyrodniczej. I tak oto wskazaliśmy na istotę wielkiej unifikacji i TOE. Teoria uniwersalna przyrodoznawczo musi polegać na spełnieniu dwóch wymogów: 1. Nie może dowolnie tworzyć rodzajów zjawiskowych, ponieważ rodzaj jest czytelny tak przyczynowo jak i pojęciowo, kiedy jasna jest jego kategorialność. 2. Z przyjęcia za konieczną treść punktu 1. wynika jeszcze coś głębszego: a mianowicie to, że jeżeli rodzaj jest jednym z wielu różniących się cechami elementów składowych kategorii, to sądami zabronionymi będą wszelkie próby orzekania o rodzaju, że jest kategorią. Oto prosty przykład: Jeżeli za kategorię przyjmiemy „cząstki elementarne” i zgodzimy się co do tego, że tych cząstek w obrębie ich kategorii jest kilka rodzajów np. proton, elektron i neutron, to nie będą prawdziwe twierdzenia typu: Cząstki elementarne to elektrony.

 

Zatem tak wielka unifikacja jak i TOE zostaną zrealizowane wtedy i tylko wtedy, kiedy określony zostanie przyrodniczy powód odmienności rodzajowej. Zgodnie z tym wymogiem nabiera mocy bardzo proste twierdzenie: Skoro dowiedliśmy, że rodzaj nie jest kategorią, lecz składową kategorii, to kategoria nie może być rodzajem. I zechciejmy zauważyć: Oto rodzaj nijaki w języku polskim nie jest rodzajem! Jest bezrodzajnikiem, ponieważ stanowi o ujawnieniu niewiedzy, a nie o stwierdzaniu wiedzy. O tym, czego nie wiemy (po uprzednim spostrzeżeniu, lub postrzeżeniu), pytamy, coto  jest, lub cotooznacza?. Dopóty nie dokonamy klasyfikacji empirycznej lub nie uzyskamy objaśnienia,„to”oznaczakategorię, czyli jednię uspójniającą rodzaje,a dopiero po rozpoznaniu wskazywanej niepewności zostaje ustalony rodzaj jako swoistość w obrębię kategorii.

 

I tak oto wróćmy do początku naszych rozważań:  kategorię „wypełnienie” wskazaliśmy z bardzo ważkiego powodu: oto zwróciliśmy uwagę, że w relacji ciało – przestrzeń (resp.korpuskuła – pole) tkwi lekceważone powinowactwo: jest to powinowactwo objętości. Badając zależność objętości postrzegliśmy, że w ciele objętość maleje wraz z ubytkiem zawartości, natomiast nie zachodzi ta zależność w przypadku przestrzeni. I to ten fakt wymusił nasze cofnięcie się aż do Parmenidesa i Demokryta, aby zbadać historię fizyki w jej osnowie historiozoficznej. Owocem tego stało się znalezienie błędów w niniejszym rozdziale opisanych. Otóż pokazaliśmy demokrytejski błąd przypisania niebytu przestrzeni w sprzeczności z jej objętością. Dopiero po wychwyceniu tego błędu staje się możliwe wskazać, że ciało i przestrzeń (resp.korpuskuła i pole) nie różnią się tak, jak materia i jej brak, ale tak jak obecność masy spoczynkowej od obecności braku masy spoczynkowej. Napisaliśmy „obecności braku masy spoczynkowej” nie przez nieuwagę stylistyczną, lecz z bardzo oczywistego powodu: otóż obecność braku masy spoczynkowej, to obecność przejawu, który jest odmienny od przejawu ciała, a nie brakiem przejawu. W przestrzeni zachodzi tylko przejaw braku zawartości, stanowiącej o jawności fizycznej ciała.

 

Uwzględnienie powyższego wymusza odkryć, że przestrzeń i ciało (resp.korpuskuła i pole) różnią się odmiennością swych pełności. Obie formy są czymś pełne, a tylko sposób jawności tych wypełnień jest odmienny. I przyjęcie takiej postawy badawczej wymusza powołanie kategorii „wypełnienie”. Nie dla widzimisię badacza, ale dla poprawnego sklasyfikowania rodzajowości zjawiskowej, czyli dla poprawnego odróżnienia sensu fizycznego i logicznego ciała i przestrzeni. Zechce teraz Czytelnik zauważyć, oto triada : wypełnienie ( „to”, jako jednia bezrodzajowa), obiekt( ten) ( odpowiedniość ciała, korpuskuły) i przestrzeń (ta) (jako odpowiedniość pola i braku masy spoczynkowej).TOE musi rozwiązywać kosmogoniczną relację : „to: jako jednia Ostateczności Kosmicznej, „ten” jako moment przejawu jej wypełnienia i „ta”, jako moment jej rozległości.

 

W poszukiwaniu sposobu rozwiązania   tak metodologicznie ustawionego zagadnienia TOE, wykazywaliśmy to, że podstawą jawności przyrody, jej nieustającego dynamizmu, musi być ciągłość substratowa z jednej strony, a jednocześnie odmienność fragmentaryczna. Bez tej pierwszej nie jest bowiem możliwe usprawiedliwienie oddziaływań, bez tej drugiej nie jest możliwa odmienność, a więc różnorodność także niezbędna dla zjawisk oddziaływania. Pokazaliśmy dwie formy osobliwości, jako stanów nierealnych: absolutnie zwartą (spójną) zawartość i absolutnie pustą objętość. W następstwie tych analiz okazało się, że wypełnienie, jako atrybut Ostateczności Kosmicznej musi polegać na jedni o dwóch własnościach : własnościach typowych dla obiektu manifestującego się zawartością i własnościach typowych dla ośrodka manifestującego się rozległością , czyli objętością. Ponieważ zawartość manifestuje się jako skończoność ciał, czyli cząstkowością, zaś objętość ujawnia aspekt całości jako skutku wypełnienia, przeto jako nieuchronne stało się dopytanie o wypełnienie: co musi zostać spełnione, aby wypełnienie posiadało różniące się zjawiskowo dwie cechy: jako odpowiedź wskazaliśmy: Wypełnienie Ostateczności Kosmicznej musi być rozległością nie mającą kresu zewnętrznego.

 

Wskazując na bezkres wypełnienia, pokazaliśmy, że tak wykazana jednia jest substratem, w którym efekt wypełnienia w funkcji zawartości nigdy nie może zostać zrównoważony przez efekt wypełnienia w funkcji powodowania objętości. 

 

Wskazując na przyczynę różnorodności Ostateczność Kosmiczną, jako całość pozbawioną zakończenia zewnętrznego, wskazaliśmy także „miejsce” elementarności i fundamentalności w przyrodzie. Elementarność i fundamentalność jest cechą kosmogoniczną Ostateczności Kosmicznej jako całości nie posiadającej warunków brzegowych. Odzwierciedleniem braku własności brzegowych całości metakosmicznej jest to, że obiekty cząstkowe w przyrodzie nie mają natury indywiduów, lecz naturę fragmentu, czyli lokalności. Stąd tak zwane cząstki elementarne są pozbawione indywidualności: są lokalnymi odzwierciedleniami wypełnienia kosmicznego jako powodującego zawartość (korpuskularność) i jako powodującego nieskończoną rozległość (polowość). A to zaś oznacza, że każda dająca się wyróżnić lokalność ma podwójne „zorientowanie” makrokosmiczne i mikrokosmiczne.

 

Konieczność podwójnej orientacji każdej wyróżnionej lokalności realizację ma w tym, że korpuskularność „doznaje” związku z zawartością wypełnienia, natomiast pole „doznaje” związku z rozległością wypełnienia. A ponieważ zawartość i objętość jako zjawiskowo odmienne, to istota dualizmu ciało – przestrzeń i korpuskuła – pole, gdzie zachodzi przesunięcie lokacyjne, ale nie zachodzi rozerwanie substratowe, przeto obiekty mikrokosmiczne są dualne jako cząstko – fale, obiekty informatyczne, jako sygnał- brak sygnału, obiekty makroskopowe – jako ciało – przestrzeń, a człowiek?! A człowiek jako organizm biologiczny i osoba psychiczna (rozumna przez autoświadomość kosmiczną).

 

Ostateczność Kosmiczna tylko dlatego, że posiada odwieczną nierównoważność między własnymi cechami : bycia sprawstwem zawartości i bycia sprawstwem braku końca swej totalności rozległościowej, jest Nadosobą!!! Jest odwiecznością Kto ( nieskończenie żywego) i Co (nieskończenie tworzącego) . Jest Generatorem nieskończonej różnorodności.

 

Człowiek jest lokalnym odzwierciedleniem Ostateczności Kosmicznej jako osoba ( kto poznające) i jako organizm biologiczny ( co, mające żywotność – przemijanie) .

 

Powiedzmy sobie jeszcze słów kilka o istocie wyobraźni:

 

:Z uwagi na to, że w organizmie człowieka zachodzi najwyższy stopień zróżnicowania stanów skupienia fizycznego, a co jest jednocześnie takim samym stopniem zróżnicowania na poziomie chemiczno- molekularnym, przeto zachodzi emergentne sumowanie się takiejż ilości pól. Efektem całościowym tak powstającej polowej odpowiedniości somy ludzkiej jest umysł. Cechą wyróżniającą człowieka jest wyobraźnia. Otóż polega ona na grze dwóch pól. Pierwszym jest pole podświadomości. Jego funkcja jest zupełnie podobna do informatycznego braku sygnału. W rzeczy samej jest to czynne  tło, a jego funkcją jest zdolność do ekspozycji  przypomnień spostrzeżeń zachowanych w zwerbalizowanej pamięci. Ponieważ tło wyobraźni jest podświadomie związane z bezkresem Ostateczności Kosmicznej, przeto stan jego polega na zdolności bycia przestrzenią oglądu wszystkiego, co umysł wydobywa ze sfery zwerbalizowanej pamięci.Tło wyobraźni generuje przestrzeń oglądu niezbędną dla wyraźności wywołanego z pamięci spostrzeżenia,lub także postrzeżenia.Zwróćmy uwagę na podobieństwo do cybernetycznego braku sygnału: uczynnia on do stanu jawności informatycznej sygnał.

Sfera zwerbalizowanej świadomości jest przeto drugim polem w zjawisku wyobraźni i na tle pola podświadomości jest już zawartością pamięci. Inaczej mówiąc pole wyobraźni jest dostarczycielką przestrzeni powodujących „czytelność” wywoływanych z pamięci przypomnień spostrzeżeniowych. Mało tego: wyobraźnia umożliwia ogląd zawartości świadomości także bez odniesień do chronologii zapamiętań. Stąd zdolność człowieka nie tylko do dedukcji i indukcji, ale i do imaginacji…

 

 

I w taki oto sposób przychodzi nam kończyć rozdział XVIII, w którym pragnęliśmy pokazać fenomen kosmiczny człowieka. Był to dla nas rozdział szczególnie istotny, jak wyznaczał nam konieczność zrównoważenia treści pierwszych rozdziałów, z tymi, których wyrażenie staje się dopiero teraz możliwe. Bez niniejszego rozdziału, nie było by możliwe wyrazić tego, co zostało powiedziane na początku, ani tego, co w zamyśle naszych rozważań jeszcze pozostało.(C.d.n).

Jak zawsze polecam:

Znajomość poprzednich części 1-XVIIIb.

-St.Heller "Cybernetyczny sens logiki i fizyki sposobu istnienia Wszechświata". Sierczynek 2007 (dostępna nawww.sheller.pl)Wykłady interdyscyplinarne:www.sheller.plWykłady szczegółowe:www.sheller.plWykłady pt."Co to jest Jest*?"www.sheller.plSt. Heller "O Wszechświecie, Nieskończoności i Wielkiej Unifikacji." Sierczynek 2001.:www.sheller.plPozycja I i ostatnia dostępne po kliknięciu "książki autora" nawww.sheller.pl .

 http://m.sheller.nazwa.pl/assets/files/ksiazki/cybernetyczny_sens_pol/index

 

Polecam artykuł Einego : Czy fizyka nie lubi materii ?

 

Sądzę,że akurat w moim przypadku mam wszystkie cechy zodiakalnej Wagi.Jednak z małym wyjątkiem: nie znoszę stanów chwiejnych, ani w nauce, ani w przyjaźni. Mój blog uzupełniający:"Między Bogiem a prawdą".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie