Przedświąteczne wiadomości o stanie zdrowia Wojciecha Jaruzelskiego, w tym stwierdzenie Barbary Jaruzelskiej „Jego stan jest śmiertelny”, skłaniają mnie do refleksji na temat postaw urzędników publicznych, obciążanych winą za decyzje polityczno-administracyjne, których skutkiem była śmierć osób zależnych od ich władzy dobrowolnie, lub pod przymusem.
Wojciechowi Jaruzelskiemu zarzucane są (oczywiście nie przez prokuraturę i niezawisłe sądy III RP) decyzje powodujące śmierć do dziś dokładnie nie ustalonej liczby Osób, w Kraju i zagranicą, za których zabójstwa i zgony z innych przyczyn nigdy nie przyjął odpowiedzialności, ani po roku 1970-tym, ani później.
Wojciechowi Jaruzelskiemu, w zakresie jego zbrodniczej – moim zdaniem – działalności, daleko jest wprawdzie do, na zły przykład, króla Henryka VIII-go, którego liczbę ofiar wiarygodni historycy angielscy (a nie polskie autorytety moralne) szacują na około 70.000 istnień ludzkich; nie okazał jednak nigdy dostatecznej skruchy i chęci naprawy krzywd wyrządzonych choćby jednej z ofiar jego decyzji.
Badania indukcyjne wykazują, iż – w przeszłości – niejeden zbrodniarz, w obliczu ostateczności, wyznał swoje, nieraz ogromne winy, wyraził skruchę i poprosił Boga, i ludzi o przebaczenie za swe zbrodnie, i występki.
Jednym z takich budujących przykładów jest odrażający, wielokrotny morderca, komendant KZ Auschwitz, Rudolf Hoess, bezpośredni kat niezliczonych ofiar, który w celi śmierci nawrócił się, wyspowiadał i pozostawił następujące oświadczenie:
„W osamotnieniu więziennym doszedłem do gorzkiego zrozumienia, jak ciężkie popełniłem na ludzkości zbrodnie. Jako komendant obozu zagłady w Oświęcimiu urzeczywistniałem część straszliwych planów Trzeciej Rzeszy - ludobójstwa. W ten sposób wyrządziłem ludzkości i człowieczeństwu najcięższe szkody. Szczególnie Narodowi polskiemu zgotowałem niewysłowione cierpienia. Za odpowiedzialność moją płacę życiem. Oby mi Bóg wybaczył kiedyś moje czyny. Naród polski proszę o przebaczenie. Dopiero w polskich więzieniach poznałem, co to jest człowieczeństwo. Mimo wszystko, co się stało, traktowano mnie po ludzku, czego nigdy bym się nie spodziewał i co mnie najgłębiej zawstydzało. Oby obecne ujawnienia i stwierdzenia tych potwornych zbrodni przeciwko człowieczeństwu i ludzkości doprowadziły do zapobieżenia na całą przyszłość powstawaniu założeń, mogących stać się podłożem tego rodzaju okropności.”
Rudolf Franz Ferdinand Hoess,Wadowice,12 IV 1947 r.
Ze zgodnych wypowiedzi świadków wynika także, iż krwawy gubernator Generalnej Guberni, kat Polaków Hans Frank również, przed śmiercią, nawrócił się i wyraził skruchę, a jego ostatnie słowa – na szubienicy – brzmiały: "Jezu bądź miłościw".
Jako katolikowi i konserwatyście nie jest mi obojętne, czy bliźni mój, jakim jest także i mimo wszystko Wojciech Jaruzelski, odejdzie z tego świata wyznawszy swoje winy i pojednany z Bogiem, czy też zapiekle (cóż za adekwatne określenie) trwać będzie w przekonaniu o słuszności swoich byłych poczynań i decyzji.
Nie oczekuję, oczywiście, żadnego cudu w tej materii, ale nie takie już się, przecież, na naszym świecie zdarzały…
PS. Jako postscriptum wyrażę także refleksję, iż postawa zarówno Hoessa, jak i Franka, po zasądzeniu im kary śmierci – a przede wszystkim skrucha i wyrazy żalu za popełnione zbrodnie, umacniają mnie na stanowisku konieczności wprowadzenia możliwości wyrokowania, i wykonania kary śmierci do polskiego Kodeksu Karnego.
Ceterum censeo Conventum esse delendum.
Marek Stefan Szmidt - Konserwatysta i Monarchista, dążący do odzyskania Rzeczypospolitej, jako państwa etyki Cywilizacji Łacińskiej, będącego zaprzeczeniem "państwa prawa". Katolik, uczestnik Konfederacji Spiskiej. Mandatariusz PPN - Polskiej Partii Niepodległościowej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka