Na razie jedynym komitetem prowadzącym merytoryczną kampanię, jest LPR.
Wczoraj obejrzałem na TVN 24 debatę między Januszem Palikotem a Romanem Giertychem, którą byłem szczególnie zainteresowany z racji tego, że obaj panowie startują w okręgu w którym głosuję, tzn. „szóstce”, czyli okręgu lubelskim. Żeby nie przedłużać – lider LPR zmiótł polityka PO z powierzchni ziemi, pozostawiając za sobą zgliszcza, fragment krawata i niedopalony znicz, sprezentowany mu przez denata.
Argumentacja Janusza Palikota ograniczała się do wskazania interlokutorowi nieznajomości lektur szkolnych z zakresu podstawówki. Na pytanie o podatki, zadane mu przez R. Giertycha odpowiedział deklamacją Leśmiana. Zawalił nawet własny chwyt ze zniczem mającym symbolizować odejście LPR w polityczny niebyt po wyborach, który sprezentował Giertychowi, stawiając go… obok siebie.
Być może to PO jest „partią przyszłości”, która wraz z PiS wytycza nowe standardy prowadzenia kampanii wyborczej, polegającej na wzajemnym opluwaniu się i oskarżaniu o przestępstwa, LPR zaś jest ugrupowaniem anachronicznym, promującym swoje pomysły na reformy gospodarcze, co zupełnie nie przystaje do nowoczesnej wizji prowadzenia debaty politycznej. Jednak ja, jako osoba świadoma politycznie i żywo zainteresowana kwestiami społeczno-ekonomicznymi, oczekuję właśnie takiej walki o głosy. W 2005 roku miałem okazję obserwować z bliska zarówno kampanię w Polsce, jak i Niemczech. Stwierdziłem wtedy, że nasze rodzime pory nie dorastają do pięt tym toczącym się na zachód od Odry, gdzie politycy nie walczą na haki i przeszłość swych dziadków, a na projekty zmian w służbie zdrowia, czy podatkach. Dziś muszę stwierdzić, że walka wyborcza A.D. 2007 wygląda u nas jeszcze gorzej, niż 2 lata temu. Winne są temu przede wszystkim PiS, które zamiast prowadzić merytoryczną dyskusję zajmuje się – pardon my French – pierdołami, a także PO, która zgodziła się na takie zdefiniowanie pola walki. Podobnie sytuacja wygląda z Samoobroną, PSL i LiD (o PPP nie wiem, jako że media konsekwentnie milczą na jej temat). Jedynym wyjątkiem jest LPR, która na swoich spotkaniach i konferencjach prasowych przedstawia program partii startujących z jej list. Przekaz bywa czasem niespójny, ale – jest. Jeśli brać za dobrą monetę obietnice liderów można się z nimi nie zgadzać, ale wiadomo przynajmniej, czego można się po nich oczekiwać. Tusk i Kaczyński nawet tego nam nie gwarantują.
Nie mam ochoty głosować na partię Giertycha. Jednak jeśli liderzy innych ugrupowań nie zaczną wreszcie przedstawiać konkretów, będę miał do wyboru albo głosować na LPR, albo zostać w domu. Kota w worku nie mam bowiem w zwyczaju kupować.
Inne tematy w dziale Polityka