skrent skrent
66
BLOG

Prochy - powieśc polityczna

skrent skrent Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Prochy - powstańcze losy

 
Odcinek 25 - Pieśni Hajawaty
Redaktor Trąbka zamierzał się pożegnać i skierować do drzwi, ale , jakby zbudzony ze snu, wbrew temu, co twierdził przed chwilą, że nienawidzi poezji Michała, tego grafomana, znów zaczął deklamować jego wredne wierszyki:
 
W trzecim rzędzie w cywilu funkcjonariusz czeka                                                               
czy koń trojański potknie się o gówno                                                                                   
czy zaklaszczą domyślnie znakomici goście                                                                       
i czy wiersz przez aktora mówiony jest równo                                                                   
bo sztuka przecież jest o dziurze w moście                                                                                  
i w każdej chwili może wejść bezpieka.
 
... UUUU!!! – cosik zaskowytało Naczelnemu redaktorowi w piersiach.
…      Często sobie wspominam, a nawet czytam z nudów twoje wierszyki, które mam w cenzorskiej szufladzie, a nawet umiem na pamięć:  
…   UUUU…
- Pewnie go diabli męczą – pomyślał Kulbaka, a Trąbka znów zaczął recytować jak jakieś medium, w transie.
 
Różni cenzorzy i twórcy kultury
pracują by ogładzić nasz prostacki wigor,  
żebyśmy bez oporu weszli do tej dziury
gdzie panuje spokój, porządek i rygor
- tam już nas uszlachetnią, aż polecą wióry.
 
Kulbaka chciał zainteresować naczelnego, swoimi pomysłami, skoro ma znów dla niego pracować, jak rozruszać zakalcowaty umysł inteligenckiej publiczności… ale ten był roztargniony, że nie chciał go słuchać. Przypomniał sobie Michałową satyrę – jak mawiał – i chciał koniecznie „powiedzieć”, nie dopuszczając nikogo do słowa:
 
 Władzę wciąż ma nad nami, ten sam pomyleniec,              
co ciągle nam funduje swą cywilizację, ład moralny i prawo daje ten zboczeniec,religię sztukę i inne atrakcje...a gdy mamy już dosyć, to do trumny wieniec.         
 
- Ha, ha, ha! Kapitalne! – śmiał się dobrodusznie Trąbka.
 
Dadzą nam mądrych rządców, opiekę, kulturę,                                        prawo do strajku, socjalne korzyści,
byle tylko utrzymać psychiczną cenzurę,
żebyśmy nie poznali, co to wolność myśli,przyjmując jako prawdę każdą jawną bzdurę, 
która zwodzi tumani i myli,
że elitka(elitka przyzwoitka!– dodał trąbka od siebie, puszczając do Michała perskie oko ) ma na wszystko recepturę,
aż nas zmieni w stado imbecyli.     
 
To jest dobre! – mlaskał z lubością.
Pani Aniu znów mi się przypomniało, niech pani słucha:
 
Niezdolnych pojąć, że stare mamidło,
zwodzi głupców mirażem straconego raju,
ani zrozumieć czemu życie zbrzydło,
na pożyczonym chlebie w prywiślańskim kraju
i wyznać szczerze, że jesteśmy bydło.                   
 
Raptem przestał, bo mu się zrobiło jakoś smutno.
 
- Najważniejsze, że znów będziemy pracować razem – odezwał się po chwili.
– To dobrze, że będę miał koło siebie kogoś ze starej gwardii - redaktor, cieszył się jak dziecko.
 - Brakowało mi ciebie, do rozmów o przeszłości. Kiedyś wystarczyło, że spojrzeliśmy na siebie i już wiedziałem, co należy sądzić o jakiejś sprawie, wystarczyło, że spojrzałem na twoją minę, żeby wiedzieć co myślisz, czego się trzymać. A teraz, w tych smarkaczach nie mam oparcia - gadają same jakieś bzdury, jakbym miał do czynienia z dziećmi z prywatnego przedszkola dla elity, których przed chwilą opuścił ksiądz katecheta z rekolekcjami.
 
     Teraz, kiedy jestem otoczony tymi gówniarzami z prywatnych koleżów - wyznał szczerze - którzy o wojnie i Powstaniu nic nie wiedzą, bo i kto miał im uczciwie powiedzieć, więc powtarzają bajdy swoich burżujskich rodzin, które gówno wiedzą bo siedziały za granicą, albo wręcz bezczelnie zmyślają, przerabiając historię na własny, arystokratyczny użytek - to powiadam ci, rzygać mi się chce.
 
Trąbka stłumił markotne ziewnięcie i nagle ożywiony znów zaczął deklamować, jakby nieświadomie, głosem jak zza grobu, ponieważ przez całe lata chorował na gardło i zamiast wyraźnych dźwięków wydobywało mu się z gardła jakiś głuche dudnienie, jakby ktoś zamknięty w jego wnętrzu jak w sztolni, tłukł wielkie kamienie i usiłował się wydostać na zewnątrz.
 
Tamto „szalone lato”, kiedy poszliśmy w lud
Junacy z „Służby Polsce”, żeby powtórzyć cud
Wyzwolin narodowych, przez pracę oraz moc
Króla Ducha-oracza, zamienionego w kloc
Co dla zezwierzęconych, okazało się złe
Bo z prymasem Wyszyńskim, pracowało UB
 
Z durna miną kiwał się za stołem, jakby przeżywał w swej nierozumności słowa, którym nie mógł dać wiary. Kto jest rozumny ten zrozumie, co miał Kulbaka na myśli pisząc o wspólnym interesie prymasa Wyszyńskiego i żydowskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Kto rozumny, ten zrozumie o jakiego Króla-oracza chodzi i o jakie „szalone lato”, młodych idealistów przebranych w zielone drelichy SP. Zrozumie to ten, co miał dwadzieścia lat i nie mógł się pogodzić z tym Bogiem i z tym światem. Z Bogiem Wyszyńskiego i ze światem UB. Idącymi ręka w rękę, przeciwko idealistycznym szaleńcom, którzy oczytali się Słowackiego i zaczęli oddychać powietrzem prawdziwej wolności..
    
Być może, dlatego dzisiejsza Polska wygląda tak cynicznie i kłamliwie, bo została zbudowana na porozumieniu prymasa Wyszyńskiego z Bermanem i Mincem, że Episkopat będzie pilnował chłopstwo, żeby nie wybiło się ma niepodległość wolnego myślenia, a Żydzi w UB postarają się, żeby wśród młodych narwańców nie pozostał ani jeden idealista.
      Bo dobrze wiedzieli, i prymas Wyszyński i Berman, że świat musi być zbudowany na podłości, bo inaczej pod wpływem idealistycznej utopii rozleci się na kawałki. Marzeniem niemowlęcia nakarmić się nie da natomiast łańcuch katorżniczy musi być z prawdziwego żelaza, żeby zmusić niewolnika do roboty. Więc nie wolno dopuścić po stronie kościelnej żadnych prób „teologii wyzwolenia”, a ze strony komunistycznej, do tworzenia wśród zateizowanych kół inteligencji, żadnych „walterowskich drużyn”.   
 
Trąbka smętnie kiwał głową, jakby powoli to do niego docierało, przez zarośnięte błony podłości. Utrwalane w szkole, w sądzie i w kościele. Co więcej, zaczął odczuwać coś, jakby pamięć o swoim polskim sumieniu, ale z całych sił nie chciał do tego dopuścić, bo by musiał ryknąć płaczem. 
 
       Przypomniał sobie jak tłumaczył chłopom, że powinni, że muszą, albo lepiej, że powinni się podzielić swym zbożem z biedakami z wygłodniałych fabryk, i to nie dla interesów UB ale dla plemiennej solidarności dzieci Króla-Ducha. I po kilku godzinach przyjechało po niego UB, żeby go aresztować. Ponieważ narodem ma rządzić nie dobroć lecz podłota. Podłość musi zwyciężyć!
 
    Powoli się opanował i pozwolił słonecznym obrazom tamtego „szalonego lata” odpłynąć w niepamięć.   
- Jeśli, Michale, uważasz prymasa Wyszyńskiego za koalicjanta UB, to co powiesz o wpływie Karola Wojtyły na dzielenie się z komunistami majątkiem podczas obrad Okrągłego Stołu? – ozwał się po chwili Trąbka.
 
- Że miał fatalny wpływ na zatrucie polskiej duszy starym rzymskim jadem. Wojtyła chciał, żeby dusza polska wyglądała jak dusza italskiego chłopa z okresu cesarstwa rzymskiego. A z wierzchu pokryta powierzchownym pokostem tolerancji dla pedalstwa europejskiego sznytu. To ma być rzekoma kultura.
 
Wojtyła to kłamca, który udawał, że poważa Słowackiego, a gdyby mógł, to by spowodował, żeby jego imię zostało zapomniane na zawsze. I tu, w tym punkcie, był zgodny z poglądami UB, że głównym przeciwnikiem zarówno Kościoła jak i komunistycznego reżymu są ci, co podważają starożytny status quo. Status sojuszu tronu i ołtarza. Bo Berman nie był tak głupi, żeby uważać, że może rządzić samodzielnie rozwichrzonymi duszami Polaków. On tylko wyłapywał tych najgłupszych, którzy jak banda Ognia, porywali się z motyką na słońce, strzelając do Ducha Historii, rozmawiali z wiatrem w lesie, pijani od bimbru, jak Hamlet rozmawiający z Widmem swego ojca.
      Natomiast mądrzy kmiecie byli poza zasięgiem władzy Bermana. Mógł ich aresztować, ale nie mógł ich przekonać. To mógł robić tylko parafialny katabas, metodą bardzo małych, niezauważalnych kroczków. Na zasadzie: „kropla drąży kamień”. Ale również z ograniczonym skutkiem. Zauważ, Tadziu – mówił Kulbaka – że wpływom Kościoła ulega dzisiaj biedna wiejska hołota ale nie zamożne chłopstwo. Ulega wpływom biedna robotnicza i urzędnicza swołocz ale nie bogata burżuazja.
 
Jednakże w prawdziwych narodach jest coś niezmiennego, czego nie zmieni ani UB ani papież. Jak u Żydów – spal go, zabij, a Żyd pozostanie Żydem. Tak samo jest z Polakami. I Stalin dobrze o tym wiedział. A durnie w Unii Europejskiej – tego nie widzą. Oni, euro-durnie, zapatrzeni w Stany Zjednoczone, biorą z niego wzór, myśląc, że to jest naród, a tymczasem jest to chwilowe zbiorowisko bandytów z całego świata, którzy stworzyli sobie rząd i konstytucję, żeby łatwiej im było grabić i szantażować ościenne narody.
      Ale zapewnia cię, to efemeryda. Stany Zjednoczone nie ostaną się dłużej, niż wystarczy ropy naftowej i gazu. Gdy iż zabraknie wrócą skąd przyszli, dla własny h narodowych społeczeństw, egzystować na obrzeżach bandyckich środowisk, z których się wywodzą – mówił Michał – a na miejsce Ameryki Północnej powrócą peoni i dzikie węże, ponieważ ten teren jest zastrzeżony dla Hajawaty.
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości