Prochy - losy żołnierzy podziemia
Odcinek 27 – Alicja z drugiej strony lustra
- Na naszych oczach - objaśniał go „Wołodyjowski” - spełnia się prastare marzenie komunistów, o zniesieniu antynomii między pracą umysłową a fizyczną, ba - między pracą twórczą a wyobcowaną.
Oznacza to zniesienie podziału, społecznego podziału pracy, na artystów, inteligentów, robotników, poetów, twórców, polityków i konsumentów ich wytworów. Znaczy to, że odtąd każdy będzie dla siebie poetą, artystą, twórcą, politykiem, autorytetem moralnym i... robotnikiem. Niczym w utopijnych powieściach H.G.Wellsa.
Zawodowi kapłani i przewodnicy stada staną się niepotrzebni. I jeszcze panu coś powiem - Michał żeby go dobić, uniósł tryumfalnie palec w górę, żeby postawić kropkę nad i - Upatruję w tym zjawisku nie tylko zniesienia antynomii między pracą wyobcowaną i twórczą, lecz również zniesienie antynomii między pracą a kapitałem - w czym widzę koniec klasycznego kapitalizmu. Bo kiedy w systemie rozwiniętego społeczeństwa informatycznego, w którym wszyscy będą usługobiorcami i zarazem usługodawcami dóbr cyfrowych
(elektryczne impulsy cyfrowe naśladująca prawdziwe instrumenty, elektroniczne pamięci i inteligencje, podróże w czasie i przestrzeni, lekarstwa składające się z systemów impulsów naprawiających chore narządy na poziomie subatomowym, impulsy zaopatrujące nasz system nerwowy w atomy pierwiastków układające się w łańcuchy białek i enzymów dostarczających nam energii i budujących nasze tkanki, programy podróży turystycznych w rejony niemożliwe i takie, w których jeszcześmy nie byli itp.)
zaniknie handel materialnym przedmiotem, w formie jakim go znamy i jego używanie, zniknąć również musza pieniądze jako forma zapłaty i muszą być zastąpione handlem wymiennym. Tak jak się to już dzisiaj dzieje na internetowych forach, gdzie wszyscy piszą dobrowolnie i za darmo, a jedyną zapłatą jest korzystanie z myśli innych, którzy w ramach odpowiedzi zechcą się im swej informacji (w formie refleksji) udzielić.
Owszem, będzie jeszcze garstka dewiantów, grających na internetowej giełdzie, ale to tylko drobna cząstka pary w gwizdek, bo cała para pójdzie na tłoki lokomotywy miażdżącej resztki historycznych reliktów usiłujących się ostać za plecami padających autorytetów i religijno-społecznych przesądów. Tak być musi, skoro szumiące łany kukurydzy i pszenicy będą tylko szumieć jako impulsy w światłowodach i pamięciach białkowych komputerów światowej sieci informatycznej. To samo będzie z wytopem stali, miedzi, z produkcją samochodów, które będą jeździć jedynie w formie impulsów elektronicznych po tzw. Internecie.
Redaktor Trąbka nie nadążał za myślami Michała i nie bardzo wiedział o co chodzi.
- Oczywiście – mówił pan Kulbaka - można to zatrzymać wypalając wszystko ogniem bomby wodorowej i zaczynać zabawę od nowa, od prymitywnego kapitalizmu, w którym jednostka przeznaczona na przyszłego robotnika zjada od razu złapaną rybę, a przeznaczona na kapitalistę, złowioną odłoży na fundusz przyszłej akumulacji kapitału - ale czy się to opłaca?
- Wszystko to piękne - zaoponował Trąbka - ale tymczasem coś trzeba włożyć do garnka i opłacić prąd, a nas rzucono na wolny, konkurencyjny rynek, na którym jak nie napiszesz, że ojciec zarąbał siekierą staruszkę, a bezrobotna matka nie zjadła własnego noworodka... i kota - to nikt twojej gazety nie kupi i pójdziesz do kanału. Na dziady - aż się cały zatrząsł ze zgrozy.
Zatrząsł się cały ze zgrozy, ale było widać, że się również szybko otrząsnął i poweselał przypominając sobie jakiś pieprzny kawałek Michałowej poezji -
: Pani Anisiu, znowu mi się przypomniało:
Macie czelność dowodzić, że z was był Sobieski
Tylko wam wiąże ręce geopolityka
Że dobry Polak, to agent moskiewski
Co kozaka w Brukseli na briefingach fika
Bo jesteście przyjemne salonowe pieski
Tańczące z batem, jak zagra muzyka
Umykając na boki, przed kopniakiem z buta
Na okop Świętej Trójcy, jak hrabia Pankracy
I zachodnim patronom obciągacie fiuta
Po lokajsku podając im Polskę, na tacy
- To są tylko fragmenty, które dzięki czujności redaktorów i cenzurze, nie dostały się do rąk czytającej publiczności – dodał ze zbolałą miną.
- Krach! Krachu się boję! Tego się boję najbardziej. A winna temu jest twoja nieodpowiedzialna pisanina, Michale! Trąbka powrócił do przerwanego tematu - Często mi się śni, że piję jabola z menelami w kanale i żrę przeterminowane żarcie dla kotów ze śmietnika - albo nawet pieczonego szczura. Już nie ma pierwszego sekretarza partii, który mnie obroni przed wilczymi kłami kapitalizmu - zakończył płaczliwie.
- Ano, nie ma - zgodził się Kulbaka - A tymczasem trzeba z czegoś żyć.
- Oj tak, oj tak, ojcze uciśnionych - wzdychał redaktor poprawiając opadające spodnie na wzdętym brzuchu, kierując się do wyjścia.
Po drodze ujął kościstą, z brzydkimi powykrzywianymi reumatyzmem palcami, dłoń Hanki zamierzając złożyć na niej tradycyjny, staropolski pocałunek, ale jeszcze na koniec odwrócił się do Michała:
- Muszę jechać na groby, żeby się pokazać. Dobrze by było żebyś i ty się pokazał na cmentarzu. Wypada, żebyś zapalił świeczkę, ogarnął trochę nieboszczyków, podumał chwilę, poudawał, że się modlisz - żeby cię widzieli. To teraz ważne jak podbicie obiegówki w dziale kadr, jak odbicie karty obecności na zegarze w portierni. Ważne żeby się pokazać, że jesteś obecny, że jeszcze nie wypadłeś z obiegu.
Są tacy, co nas będą obserwować - dodał tonem przestrogi - Teraz nam będą patrzeć na ręce. Nie masz stempelka od księdza proboszcza, to won za bramę, na bezrobocie. Pokazanie się na cmentarzu dobrze by ci, Michale, zrobiło. Trzeba z nieboszczykami się bratać! Jeszcze trochę a powstaną z grobu: Bór-Komorowski, Grot-Rowecki, Niedźwiadek-Okulicki, Fieldorf... i powołają nowe AK, żeby rozliczać zdrajców.
Piłsudski też zmartwychwstanie, żeby robić legiony i naprawiać sanację, żeby nie dopuścić do sojuszu ze Związkiem Sowieckim, choćby miały po nas przejechać po raz drugi, hitlerowskie czołgi. Tyś to przeżył na własnej skórze, to wiesz, o czym mówię! I po co to było wypisywać takie głupoty, Trąbka wyrzucał panu Michałowi po przyjacielsku.
- Co? Ocknął się Kulbaka.
No to! – żachnął się redaktor naczelny i wyrecytował na poczekaniu, improwizując, z głowy, jak wyuczony pacierz:
wciąż przez nas kroczy jakbyśmy byli powietrzem
stara Europa przez bezpański wygon
by brać w niewolę to słowiańskie średniowiecze
gdzie jurgieltnicy mają swój poligon
i na pagony kładą brudne śmiecie
skrwawiony topór z pokraczną Leliwą
jakby herbowa bzdura była najważniejsza w świecie
o sparchaniu boćwiny z ostrygą
że niby z tego zacne polskie dziecię
Właśnie „to”, te głupie wierszyki, twoja nieodpowiedzialna pisanina zgubiła polską rację stanu.
A Jakimowicz, gdzie? A „Kto ty jesteś, Polak mały…”, gdzie?
o sparchaniu boćwiny z ostrygą!
Czyste głupoty!
Głupoty głupotami, ale trzeba przyznać, że sumiennie odrobił lekcję z Kulbaki. Maluczko, a może powtarzać, że Kulbaka wielkim poetą był!
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości