Prochy - zbeletryzowany reportaż, częściowo przeżyty osobiście przez autora
Odcinek 31 - radość… nie do wytrzymania
Hanka skoczyła do Michałowego pokoju, jakby jej ktoś ujął ze trzydzieści lat. Zakręciła się radośnie z rozłożonymi ramionami, śmiała się perliście, klaskała, klepała po udach z uciechy, porywając męża w objęcia, zmuszając go do niezdarnego tańca, aż wyleciał z kapci.
Obracała nim jak niedźwiedziem - aż pogubił rozdeptane papucie.
- Co robisz wariatko! – sapał broniąc się przed jej zaborczymi rękami, które się wyciągały po niego:- Dostałem zawrotów, kręci mi się w głowie! Odejdź! Przestań!
- Ani myślę! – śmiała się do rozpuku – Zatańcz ze mną ty ponura glisto! – usiłowała go przewrócić na kanapkę, jakby się jej nagle zebrało na niewczesne karesy.
- Odejdźże głupia babo! – mocował się z jej kościstymi łokciami, które mu się wbijały pod żebra.
- Cóż to za spóźnione ukraińskie pieszczoty...- sapał ze złości, nie mogąc złapać tchu.
- To z radości głupolu, z radości, że znowu jesteś redaktorem. Nie cieszysz się?
Pozwoliła mu usiąść na kanapce, podsunęła rozrzucone pantofle i trochę zmęczona, usiadła naprzeciw niego na krześle, które przed chwilą skrzypiało pod wielką tuszą Trąbki.
- A bo ja wiem – wzruszył ramionami – Mam złe przeczucia.
- Cóż ty pleciesz? Przecież to jasne, że cię cenią. I nie mogą się bez ciebie obejść.
- Ciućkowski uciekł do Ameryki, nie słyszałaś? – rzekł głucho.
- No to co? Ma okazję, to pojechał zarobić prawdziwe pieniądze.
- Szczury pierwsze uciekają z tonącego okrętu.
- Tfu, co ty znów o szczurach – ofuknęła go żona – wolałbyś nadal siedzieć bez roboty? Teraz znów wierzę, że nam się wszystko ułoży na lepsze.
- Tak to nagle na mnie spadło... niespodziewanie, że nie wiem... - tłumaczył się ze swego zaskoczenia.
- I do tego nazwał mnie kapralem. A przecież byłem awansowany na podporucznika.
- Przeszkadza ci to, że cię zdegradował? – zaśmiała się.
- No bo jeśli mają od nowa robić AK? – powiedział zupełnie poważnie – To nie chciałbym znowu zaczynać od szeregowca. Drugi raz nie chciałbym przechodzić przez musztrę zupackiego gówna.
Wykorzystując chwilę spokoju zaczął pisać, uzupełniając jakieś brakujące zwrotki „czegoś”, sam nie wiedział czego:
Nie będę patrzył ani - czuł śmiechu, co mnie zrani
Niech cię prowadzą Bogi, przez nasze trudne drogi
Uważaj na tych drani, kiedy otworzysz tani
Swój teatrzyk ubogi - rozkładając nogi...
Takie mu się rymnęło, często mu wypadały z jakiejś mózgowej, dodatkowej a mało ważnej dziury, różne „poetyckie” śmieci, jak krawcowi ścinki materiału z obszywanych portek. Ot, taka produkcja uboczna. Przemknęło mu to przez myśl, tak niezauważalnie i szybko. że nie zdążył tego zanotować w pamięci.
Kto wie, może to była próba syntezy jego małżeństwa z Hanką, opis sytuacji egzystencjalnej tej instytucji stworzonej przez kobiety.
- Tak tak… kobieta chce być przeoryszą i matką a jednocześnie unosić się jak święta Klara razem ze świętym Janem od Krzyża, nad przepaściami w powietrzu. Jak u El Grecca. Dopiero wtedy doznaje mistycznych spazmów rozkoszy… tfu, co ja plotę?
Otrząsnął się, jakby sobie przypomniał o czymś niemiłym i chciał to czym prędzej wyrzucić z pamięci.
- Nareszcie będziemy mogli uregulować nasz zaległy czynsz i pospłacać nasze długi – poruszyła interesujący ją temat.
- Nasze? – zaprotestował słabo – To są twoje długi.
Zapadła chwila milczenia, w której Michał poczuł się parszywie, przeżuwając klęskę swego zmarnowanego życia, przy boku pijącej na kredyt alkoholiczki.
- Ile jesteśmy winni Paulinie – zainteresował się wreszcie –
po raz pierwszy od wielu miesięcy.
- Ona jeszcze trochę może poczekać – powiedziała prędko – Teraz właśnie wzięła pieniądze za nowy film.
- Dużo?
- No pewnie – stwierdziła to takim tonem, jakby chciała mu dać do zrozumienia, że w temacie: Kto z kim śpi – albo prosto z mostu: Kto komu płaci „za dupę” – on jest „sto lat za murzynami”.
- Ona zarabia tyle, że może poczekać – mówiła mściwie – Skąd oni na to wszystko biorą, ci nasi artyści narodowej kinematografii i sceny, na te mercedesy, futra i biżuterie? Wkoło wszystko się wali, bieda aż piszczy, a oni udzielają sobie miliardowych tantiem i nagród – aż syczała z zazdrości, że jej mąż nie jest filmowym reżyserem:- Przyłączyłbyś się do grona narzekających na mizerie artystycznego stanu w naszej biednej, zniszczonej komunizmem ojczyźnie i darł szmal z różnych fundacji na rozwój narodowej sceny - ile wlezie.
- Bo mają, mieli i zawsze mieć będą, dobrych wujków, którzy będą im płacić, za artystyczne zapędzanie ludzkiego bydła do ich stajni – teraz on zaśmiał się z jej bezsilnej zawiści.
- Którzy dają takim Paulinom, dolary!
- Rób tak, żeby i tobie dawali! Ty też mogłeś w okresie stanu wojennego rozrzucać ulotki – odgryzła się zjadliwie.
- Pomyliłem się. Wtedy myślałem, że to czysta dziecinada. Patrząc na tych niewydarzonych pyskaczy z „Solidarności”, zachowujących się jak nasi ułani lecący z szablami na czołgi, to myślałem, że prędzej trafią do domu wariatów, niż do sejmowej sali.
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości