Prochy 32
Prochy
Odcinek 32– małżeńska kłótnia
Chciał się dalej usprawiedliwiać, ale mu przerwała:- Tak czy owak, „Szklanka” poczeka ile będzie trzeba. Nawet gdybyś miał trochę pochorować. Ale do pracy iść musisz! – postawiła twardo sprawę.
- Jak to pochorować? O czym ty mówisz? – zaniepokoił się przeczuciem, że w coś go wrabia a ona usiadła przed nim, podsuwając sobie krzesło tak blisko, że mogła mu dłonie położyć na kolanach i głęboko spojrzeć w oczy.
- Spójrz na mnie! Popatrz mi w oczy! - rozkazała mu – Przyznaj się, co przede mną ukrywasz? Obserwują cię od kilku miesięcy i widzę, że chowasz przede mną jakąś tajemnicę. Nie jesteś ten sam, co kiedyś...
- Zmieniam się jak wszyscy – wzruszył ramionami – Ty też nie jesteś taka sama, jak kiedyś. To chyba naturalne. Starzejemy się! - Nie, to nie to Michale! To nie to, poruczniku rezerwy!
Im bardziej starasz się przede mną "odkryć", wytłumaczyć, zmylić moją czujność, żebym ci uwierzyła... tym się stajesz bardziej niewiarygodny, podejrzany i skryty. Czy wiesz o tym? - pytała natarczywie męża.
- Od wielu lat nie wiem, co myślisz naprawdę, czego chcesz, dokąd zmierzasz - Michał jakby na potwierdzenie prawdy tych słów zmieszał się i spuścił oczy.
Zrobiło mu się przykro, że własna żona robi mu wyrzuty z powodu, że "żyje", że mało je, mało się myje, że się stara nie utonąć w tym bagnie, jak wszyscy, utrzymać się na powierzchni... pisze różna brednie, że rocznica AK, że jutro będzie lepiej, że inteligencja przechowuje wartości, że Ojciec Święty... i tak z dnia na dzień, dla głupiego motłochu, czytającego gazety, żeby zapomnieć o beznadziejnej codzienności.
- A niby, co mam robić? Ogłosić się królem Francji? - wyrwało mu się od mimochodem, bo był zamyślony nad czym innym, zły że mu przeszkadza, szukając "kwadratowych jaj".
Spojrzała na niego z niepokojem i troską: - Jeśli trzeba to zamówimy ci wizytę u psychiatry - wydusiła z siebie to, co chciała od dawna powiedzieć, tylko się obawiała jego reakcji.
- Ach, o to idzie?! - zawołał dając upust emocji, że stało się to czego się spodziewał - ale bez nadmiernego zdziwienia, bo ją przecież podejrzewał od dawna, że go uważa za pomylonego.Za nieszkodliwego wariata.
- Sam widzisz, „Fredziu”, wystarczy spytać o twoje ukryte myśli, a ty już ogłaszasz się Napoleonem.
- Ja? - oczy ze zdumienia zrobiły mu się wielkie jak kurze jaja, nie spodziewał się takiego obrotu sprawy:- No, no - bąkał nie wiedząc co powiedzieć - Pokaż Turkowi księżyc, a on wskaże na twój palec.
- No widzisz, nawet w tej chwili, dalej gadasz od rzeczy... - martwiła się szczerze:- Te twoje niedorzeczne porównania! Zamiast po prostu powiedzieć szczerze, czego się boisz, ty wyrażasz się ezopową mową.
Żona tłumaczyła mu spokojnie, jak w gabinecie psychiatrycznym, że te jego dziwaczne porównania mogą przyprowadzić postronnego słuchacza do niepokojących wniosków, że niechybnie sfiksował. Szwankuje na rozumie.
- Ja? - dukał zaskoczony, patrząc na nią głupio.
– Dlaczego to ukrywasz przede mną? - nalegała łagodnie - Czego się boisz? Przecież sam dyrektor Trąbka mówił, że się czegoś boisz! Nie bój się, powiedz! Ja ciebie nie wydam!
- Z głupim nie pogadasz, ze smarkatym nie pojesz! - machnął ręką widząc jej naiwną minę, że szkoda każdego słowa, bo i tak nie zrozumie:- Czyżby cofnęła się w rozwoju?
Teraz z kolei on patrzył na nią podejrzliwie, jak na raroga.
- Skąd te głupoty przychodzą ci do głowy? - spytał z pretensją.
- To niby ja teraz jestem głupia? Tak? - obraziła się na niego.
- A przecież twój naczelny mówił, że się boisz trupów. Rozmyślasz o nieboszczykach. Jeszcze tylko tego brakuje, żeby cię posądzili o bezczeszczenie grobów. Bo się szwędasz po nocach i nie chcesz powiedzieć dokąd chodzisz - mówiła rozdrażniona.
- Trąbka pewnie mówił do tego - tłumaczył się „Kulbas” - że napisałem esej, w którym stwierdziłem, że nekrofilia, martyrologia, historia, religia, pamięć, śmierć i wszystko, co wiąże się z naszymi szacownymi nieboszczykami ma bezpośredni wpływ na kształt codzienności. Napisałem, że z tego powodu żyjemy w zbrodniczym, zbiorowym obłędzie, który zaczął się od przybycia katolickiego kleru za czasów Mieszka Pierwszego do Polski i zamiany pochówku całopalnego na pochówek zmarłych na cmentarzach, przez co środowisko duchowe ówczesnych ludzi zaroiło się od demonów, paraliżując umysły łatwowiernych Lechitów wizjami krwiożerczych wampirów. To dlatego, od tego czasu, Polacy są narodem wariatów.
- No, widzisz - głaskała go po nerwowo gestykulujących rękach - Musisz pójść do dobrego doktora od głowy. To przecież obłęd! Dlaczego wcześniej mi o tym nie mówiłeś!? Teraz to może być trudne do wyleczenia.
- Wprost przeciwnie! Teraz może być łatwiejsze, bo podrożał papier i szkoda go będzie na druk podobnych enuncjacji.
- I do tego jeszcze szydzisz - zgorszyła się nie wiedzieć czemu - z wszystkiego co polskie i święte.
- Patrzcie ją, jaka patriotka od siedmiu boleści! - zacietrzewił się z kolei Michał:- Dajże mi ty głupia babo spokój!
Rzucił się do pozostawionej przez Trąbkę paczkę papierosów, zanim ją sobie żona przywłaszczy.
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości