Prochy
Prochy
Odcinek 45 - znał się na kurwach...
Ocknął się dopiero w okolicy Zamku Ujazdowskiego, na dole pod skarpą, nad brzegiem sadzawki, do której omal nie wleciał prosto na łeb w zimną, zieloną wodę. Gdyby ktoś spytał go którędy tu przyszedł, nie potrafiłby powiedzieć dokładnie.
Gdyby go spytać jak w niecały kwadrans zrobił tyle kilometrów i którędy, nie potrafiłby powiedzieć. Dopiero pod zamkiem zatrzymał, kiedy mu kanał i sadzawka stanęły na drodze. Starając się przypomnieć jak się znalazł w tym miejscu.
Co ja wyprawiam? – wymamrotał do siebie – co sobie o mnie pomyślą? – zawstydził się na myśl, że biegł na oślep w rozpiętym trenczu mamrocząc przekleństwa i popychając ludzi. Miał wiele szczęścia, że mu się udało uniknąć wypadku. Bo najpierw wpadł wtargnął na jezdnię na Marszałkowskiej, przeszedł jak lunatyk pomiędzy pędzącymi pojazdami, na Krakowskim Przedmieściu, nieomal nie wpadając pod auto. Biegł jak wariat Bednarską w dół ku Wiśle, żeby oszołomiony wściekłością brnąć przez błoto skarpy wiślanej.
Mój stryj wyszedł z oflagu, z tak dziwną liturgią
Że prosił swoją żonę, by została kurwą
Po wielu latach pracy w kopalnianej turmie
Żałował, że w młodości nie zaufał kurwie
- Skurwysyny! Wszystko to zakłamane Skurwysyny! – syczał z nienawiści brnąc się jak ślepy, potykając się o korzenie drzew, ślizgając się na zwiędłych, mokrych liściach, zaczepiając czubkami butów o kretowiska rozmokłej ziemi nadrzecznych trawników... klnąc na papieża i „Solidarność”.
Synowi radził przybrać idiomiczną ksywkę
I wykierować swą żonkę na dziwkę
Bowiem doszedł do wniosku przed emeryturą
Że kobieta najwięcej może zrobić dziurą
Ale dlaczego? Co było powodem jego wzburzenia, tego nie potrafił sobie wytłumaczyć. Przecież codziennie milionom ludzi brakuje pieniędzy na chleb i światło, codziennie jakiś pan Dawidowicz wyrzuca ich z mieszkania, a nie wybiegają pod nadjeżdżające samochody przeklinając Boga, ojczyznę i sens życia.
Dopiero stojąc nad wodą pod zamkową szkarpą, w chłodzącym głowę powiewie jesiennego wietrzyku odczadział. Powoli dochodził do siebie.
Dzień był wilgotny i chłodny. Kiedy się uspokoił, kiedy oddech i tętno wróciło do normy odczuł dotkliwy ziąb, pozapinał guziki płaszcza i postawił kołnierz. W lustrze martwej wody nad którą się zatrzymał, zobaczył szczupłe, wydłużone odbicie swojej sylwetki, w fantazyjnie przekrzywionym kapeluszu, dodającym nieco uroku jego więdnącej męskości.
Miał prawo pochlebiać sobie, bo przecież kiedyś był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn w Warszawie.
- Jak to się dziwnie składa - pomyślał – że wśród Polaków jest niski procent przystojnych mężczyzn i wysoki urodziwych kobiet - przeciwnie niż u Niemców, wśród których odwrotnie niż u nas, jest dużo przystojnych mężczyzn i brzydkich dziewcząt. Być może dlatego, że Polki są takie ładne, Niemcy wywołali wojnę światową, żeby je chędożyć.
Jakże był głupi szukając prawiczki
Jakby chciał mieć do pieca czyste drzwiczki
I zadurzył się w szwaczce z malutkiej mieściny
Co niczego nie miała, prócz brudnej pierzyny
Przy której się dorobił garbu od roboty
A ona zmarła młodo, na suchoty
Toteż potem swej córce perswadował krótko
Że najlepiej zarobi będąc prostytutką
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości