skrent skrent
187
BLOG

Prochy

skrent skrent Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Prochy

Odcinek 55 -    Staszek!  Staszek!.. Dąbrowa!,  gdzie cię pochowali?

 
Stary „Wiarus”, zwany również przez meneli „chujowym majorem” albo ironicznie: panem "pałkownikiem”, bo gdzieś słyszeli… widzieli go w jakimś pseudo mundurze, starej drelichowej bluzie i akowskiej furażerce z malutką biało-czerwoną wypustką… jak go koledzy wlekli na jakąś akowską uroczystośc...poświęcenia jakiegoś kawałka muru, w który Niemcy wyrżnęli granatem, albo dwie cegły gdzie, leżeli jacyś z rozprutymi kiszkami i wołali o dobicie... albo gwałcone zakonnice... o mało z wściekłości nie rzucił się w wodę.
 
Nie zrobił tego tylko dlatego, że był zbyt dobrym pływakiem żeby utonąć. ”Więc po co się męczyć, robiąc z siebie wariata w zimnej wodzie?”                                           
 
Pomimo swych sześćdziesięciu paru lat wcale nie czuł się stary. Wprost przeciwnie, czuł więcej wigoru od niejednego trzydziestolatka.
- Nie mam prawa się skarżyć – myślał o sobie mściwie - Skoro się powiedziało: "Zgadzam się na przyjęcie roli starszego podchujaszczego w komunistycznym społeczeństwie", to trzeba pokornie "bykowi jaja huśtać, kiedy każą"! Trzeba się dać zastrzelić udając zająca, skoro panom myśliwym już nie potrzeba naganiaczy. Trzeba milczeć i słuchać, ponieważ to nie ja rządzę w tej rakarni, to nie ja robię za głównego hycla, nie ja decyduję o kolejności gryzienia. I nie mam innego wyjścia, jak tylko zaakceptować ten wilczy porządek, ponieważ straciłem moralne prawo do protestu. Straciłem - gdyż zaakceptowałem oszukańcze reguły gry, wiedziałem, a przynajmniej powinienem się spodziewać, co mnie czeka!
 
 "Dlatego panie naczelny redaktorze, proszę mnie wyrzucić, skoro taka wola, żeby przyjąć na moje miejsce, jakiegoś bardziej sprawnego pomocnika zbrodni" - tak powiedział do szefa gazety, kiedy otrzymał zwolnienie z powodu kompresji etatów, a Związek Zawodowy "Solidarność" nie chciał się zająć jego sprawą. Był bowiem przykry zarówno dla byłych komuchów jak i nowych panów z gdańskiej, styropianowej ferajny.
 
Przypominajac sobie stare "dobre czasy", partyzancko-ubowskie czasy, w których za Powstanie siedzial w mamrze i brał po mordzie. I cieszyła go ta bolesna zapłata, że jest kimś docenionym, kochanym i ważnym.
 
Sam nie wiedząc kiedy, zaczął „pisać”:
Od Chmielnej znów łojowe słychać dźwięki…
 
aż przystanął na chwilę, tak go to… Jakiego słowa użyc? Istotna decyzja moralna!
 
„łojowe…”, „juchtowe…”, ziołowe…”?
 
Chcielibyście… uśmichnął się pod nosem, na myśl o oburzeniach kołtuńskiego czytelnika… ale nic z tego! Będzie: „chujowe”!
 
Między ustami a brzegiem pucharu
Pełnym bimbru, chujowe słychać dźwięki
 Kurwa! – zamiast się zdrzemnąć od tego koszmaru
Znów nas czekają pierdolone męki
 
Choć już nie ma tu Józka z dawnej naszej paczki
Co miał opinię najlepszego jebca
Wciąż mi się zdaje, że z nim poluję na kaczki
Na widok dzioba pancernego źrebca
 
Gdy się "moździrze", z Chmielnej, rozszczekały
Tom zapomniał, że miałem iść dzisiaj do praczki
Wyjąc jak ranne "zwirze", które zostawiały
Po sobie krwawe miazgi, podobne do sraczki
 
Spadając na nas niczym czarne krupy
Miotały nami, za każdym wybuchem
Wyrzucając spod ziemi zakopane trupy
Aż mi się odechciało jej kudłatej dupy
 
Której dać chciałem prezent, stare wykałaczki
Sztylpy, już raz jej dałem, z niemieckiego strzelca
Ona dała mi zamian, swe ciepłe okraczki
Ale nic więcej nie chcę, od tego rudzielca
 
Rozwścieczony redaktor Trąbka, znany ze swej krewkości i śmiały wobec Michała - prawie jak wobec członka rodziny, śmiałością, jaką daje zażyłość zadzierzgnięta podczas długoletniej współpracy i wspólnej partyzanckiej przeszłości - uniesiony oburzeniem chwycił go za klapy i teatralnym gestem wyrzucił za drzwi, na oczach całego zespołu i tłumu interesantów, którzy przyszli żebrać o prasową interwencję w różnych urzędach warszawki.
 
Kiedy doszło do tego osławionego „wyrzucania”, Michał dostrzegł w jego doktorskim oku ogniki kabotyńskiego rozbawienia. Pomyślał, że właściwie o to chodzi im obu. Żeby na koniec zrobić jakąś zgrywę.
 
Bo to wszystko nie jest warte funta kłaków. Po wielu latach bezpłodnej szarpaniny, obaj rozumieli dobrze, że to wszystko nie warte złamanego szeląga i chyba robione dla picu... Dla picu ta cała druga wojna światowa, ta poniewierka dla uciechy sadystycznego Boga, to mordowanie Żydów, to całe Powstanie Warszawskie, a… a potem… potem… procesy szesnastu, polski papież, kłamstwo o duchu świętym na Placu Zwycięstwa, „Solidarność”, kłamstwo o Popiełuszcze… o Wałęsie… i całe to gówno… to wszystko, co każe codziennie wstawać chłopu do roboty, a babie gotować dla niego starą kość w krupniku.
skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości