Odcinek 64 – zegarek srebrny
Ale nie chcieli go słuchać, bo tak jedni jak i drudzy chcieli wyłącznej władzy nad duszami. Kościoła ani Partii nie interesował kompromis.
Dopiero teraz dusza narodu poczuła zelżenie ideologicznej obroży, kiedy zdezorientowana plącze się po manowcach, niczym bezpański pies. Pozornie nie zależy na niej nikomu. Byle napełniła kasę.
To się jednak prędko skończy i inżynierowie dusz znów będą w cenie, bo pustej kasy nie zapełni prymityw i bezhołowie.
Tamten poranek mnie znowu mami
I staw, i suknie, i żwiru skrzyp
To krew pulsuje w skroniach salwami
Zastygła w kryształ zsiniałych szyb
Takie echa dawnych miłości snuły mu się po głowie, echa z czasów kiedy miał jeszcze jakieś resztki złudzeń, wiary, nadziei, młodości, kiedy wydał swój pierwszy i jedyny, lichy tomik wierszy. Kiedy... ach, tak dawno, że chyba nigdy.
Powiało mgłą od nadrzecznych mokradeł ciągnących się od Wilanowa, zaszeleściło zeschłymi liśćmi, powiew zmarszczył powierzchnię wody, przeleciał drobniutki kapuśniaczek.
Postanowił wrócić do domu i ruszył raźno przed siebie:- Nawet nie wziąłem pieniędzy na autobus - zżymał się na siebie, zapominając, że od kilku dni był bez grosza przy duszy.
Człapał w lichych, przemakających butach, znużony bardzo, z obolałym krzyżem jakby go znów miało chwycić lumbago. Wracał tą sama drogą wzdłuż Wisły, pod mostami, aż do Bednarskiej, potem już jak należy po pasach przez Krakowskie Przedmieście, przez Marszałkowską, kierując się w stronę Placu za Żelazną Bramą.
A mnie kusiły bujne dziewanny
Ciągnąc w zodiaku pogański wóz
Z dyszlem w objęciach gwiazdy zarannej
W jej słonych włosach dalekich mórz:
Idąc tak bez celu, przed siebie, przepowiadał sobie, może sobie przypominał a może wymyślał, kto wie, na poczekaniu, jakieś smętne wierszyki.
Widzę cię znowu i tamten pokój
W jakiejś malignie pośrodku traw
A ty milcząco trzymasz się z boku
I dawny obraz odbija staw.
(Jakiś staw, w jakimś kresowym majątku, podczas okupacji)
Zachciało mu się jeść i palić jak cholera, a nie miał przy sobie złamanego grosza. Idąc zaczął przeszukiwać kieszenie, gdy raptem w wewnętrznej kieszeni palta namacał zawinięty w brudną chusteczkę do nosa, srebrny kieszonkowy zegarek z dewizką, który kupił kiedyś za bezcen, u doliniarza na Bazarze Różyckiego i trzymał na czarną godzinę.
Nosił go od dłuższego czasu żeby, kiedy go bieda przyciśnie, albo już będzie gotów do swojego eksperymentu, żeby się wypróbować... czy by dał radę zabić dla pieniędzy, jak Raskolnikow... żeby się przekonać czy się odważy zostać wielkim człowiekiem jak Bór-Komorowski, jak Okulicki, jak Napoleon...- bo przecież miał na to wszelkie warunki... jako zabójca, wykonawca wyroków śmierci podziemnego sądu, na rozkazach Kedywu...
Słowem, teraz po latach, żeby sprawdzić, czy jest zdolny do tego, żeby ciąć siekierą po ciemieniu i rabować pieniądze, jak, nie przymierzając, nasi luminarze, chciał się przekonać, czy rzeczywiście pójdzie, jak Raskolnikow, do starej lichwiarki udzielającej pożyczek pod zastaw wartościowych rzeczy(a była taka w pobliżu) niejakiej Ilony - nomem omen - Skupień i... wystawi na próbę swoje nerwy, charakter i sumienie.
Jednym słowem, chce się przekonac, czy potrafi być prawdziwym mężczyzną, który może obrabować bank lub zastrzelić kasjera na poczcie, dorównać w podłości kapitaliście, właścicielowi kantoru, lombardu i banku, zdobywając tak, jak oni społeczny poklask, honor i szacunek.
Dręczyło go bowiem poczucie niższości, wyrzucał sobie czemu dotychczas nie zrobił napadu na bank – przecież i tak w tym banku leżą złodziejskie pieniądze! Dręczyło go, czy potrafi być człowiekiem z charakterem, a nie ludzką szmatą, którą może poniewierać byle purpurat, polityk, kapitalista... Dręczył go problem, dlaczego w Kedywie potrafił zabijać bez wyrzutów sumienia, a tu daje się wyrzucać Żydowi z mieszkania, nie potrafi zabić dla pieniędzy... i w ogóle daje sobie w kaszę dmuchać.
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości