Odcinek 65… drzazgi w oku!
...tymczasem znów niepostrzeżenie zaczął ”pisać” w myśli, a może tylko sobie przypominać:
Po przebudzeniu jak drzazga w oku
Stoisz mi w myślach jak chory ptak
Ciężkie wspomnienie w brudnym obłoku
Choć ten sam ogród i w ustach smak
No, takie coś, oklepane, przyszło mu na myśl. Co za kicha!
Zresztą – rozmyślał - jeśli ma się czegoś dorobić na starość, to jest być może ostatnia okazja. Dzwonią ostatnie dzwonki, żeby „dojść do czegoś w życiu”.
Wreszcie, chciał to zrobić, żeby się przekonać, czy odezwie się w nim głos prawa naturalnego: "Nie zabijaj!" – bo go podczas okupacji nie słyszał, a nawet wprost przeciwnie, jego zdaniem ten głos brzmi - "Jeśli nie masz co jeść - zabijaj!". Bowiem jak poucza sam papież, prawo naturalne (np. prawo własności) doznaje zawieszenia w stanie wyższej konieczności, a głód jest właśnie takim stanem!
- Ilona! Co za dziwne podobieństwo do lichwiarki ze "Zbrodni i Kary", która miała na imię Alona Iwanowna - rozmyślał idąc bezwiednie w kierunku kamienicy, w której mieszkała ze swą krewną i zastanawiając się, że świat roi się od sobowtórów i pewnie gdzieś w Warszawie mieszka jeszcze niejedna Alona i niejeden Raskolnikow. A może on sam jest sobowtórem Roskolnikowa?
Od tej myśli zdjęła go trwoga, że aż przystanął, żeby złapać tchu.
Dawne wspomnienie burzy mi spokój
Gdy w moich myślach idziesz wśród drzew
I znów od nowa, jak w owym roku
Twoja obecność burzy mi krew
Bał się tego, ale niezawodnie świadczyły o tym pewne symptomy, takie jak chorobliwe zainteresowanie życiem Cezara, Waszyngtona, Napoleona, zaczytywanie się w książce Maxa Stirnera - "Jedyny i jego własność", jakby chciał podświadomie powtórzyć na sobie drogę Rodiona Raskolnikowa, sprawdzić czy jest to droga - a przecież idą nią do kapitalistycznego sukcesu setki tysięcy biznesmenów - właściwa do tego żeby się stać moralnym i wartościowym człowiekiem w oczach społeczeństwa.
Znowu w wiosennym, widnym ogrodzie
Pod krzakiem irgi konwalie lśnią
A pod drzewami skrada się złodziej
Mój cień, a łąka i drzewa drżą
Zagadnienie zdobycia kapitału i bogactwa uczciwą drogą stanęło przed nim z całą ostrością po upadku socjalizmu w Polsce, gdzie nagle zaroiło się od różnych kapitalistów i bogaczy, jakby przez czterdzieści lat budownictwa komunistycznego nic innego nie robiono tylko pod bokiem PZPRu zakładano spółki joint ven-ture z zachodnim kapitałem, holdingi i firmy prywatne. Tylu pojawiło się nagle rekinów finansjery, że Michał popadł w kompleksy. Nie chciał dać wiary, gdy mu mówiono, słuchał tego w telewizji, zdumiony, że aby zostać kapitalistą trzeba ukraść pierwszy milion, a potem już uczciwie prowadzić interesy. Najpierw ukraść – na rozruch – a potem już bogobojnie... uczciwie i legalnie budować kapitalizm i klasę średnią. Nie mógł uwierzyć, że ludziom znanym jako działacze-założyciele „Solidarności” takie słowa mogą przejść przez gardło. Sądził, że się przesłyszał, kiedy profesorzy i autorytety moralne wygłaszali takie opinie bez cienia wstydu. Cóż chcesz - mówili – transformacja ustrojowa wymaga ofiar. Cenę za transformację, za kapitalizm muszą zapłacić najbiedniejsi i robotnicy – twierdził Mazowiecki, pierwszy premier „solidarnościowego” rządu.
sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości