skrent skrent
45
BLOG

Wspomnienia byłego powstańca warszawskiego (Prochy)

skrent skrent Kultura Obserwuj notkę 0

Odcinek 83
Nagle pan redaktor znów zaczął recytować swego „przyjaciela” Michała Kulbakę, „Kulbasa”, akowskiego „Cyngla” i „Pocięgla”. Bo takie miał pseudonimy.

W Paryżu nasz Juleczek, ołówkiem papier skrobie...
Że Polska jest Chrystusem... zamordowanym świętym...
Wstrętny ruski ciuleczek... składa biedulkę w grobie...
Zamiast przaśnym uzusem... nazwać go pierdolniętym...
Zamiast Polskę zobaczyć... w samodzielnym myśleniu...
Zamiast Ligii z Ursusem... dać kuta przaśnej dziewce...
Oni każą sobaczyć... na cara o ciemieniu...
Turańskiego mongoła... co polską krew wciąż chłepce...
I Kordian bzdury plecie... swoim słowiańskim smętem...
Że Europa czoła... chylić przed władzą Boga...
Każe w Rzymie sub spiecie...  i całować go w piętę...
Zamiast Polskę obwołać... grożnym państwem Magoga...       
W które wejść się obawia... Francuz, Niemiec i Murzyn...
A z nimi tudzież szparko, karczmarz, Żyd i misjonarz...
Wpuszczając wprzód na wabia, swą kurwę z cyckiem dużym...
I z żydowską szynkarką... niczym biblijny Jonasz...      

 Cóż było robić. Trzeba było jakoś wytrzymać nachalne pouczenia redaktora, o tym, że Beniowski Słowackiego „chybił cipy”!, (ordynarne wyrażenie red. Trąbki). Że jedyne, co ten „paryski osioł” (to o Słowackim!) chciał przedstawić jako istotę buntu konfederatów Barzan, przeciwko polityce równouprawnienia innowierców w Rzeplitej, carycy Katarzyny II, to to, że żądali przywrócenia wolności noszenia szkaplerza i odprawianie nabożeństw katolickich co godzinę, żeby chłopi nie mieli czasu pić gorzałki a baby guślarzyć i czarować… i zawiązywać potencji,  uniemożliwiając odbycie stosunku w noc poślubną nupturientom, unieważniając tym samym sakrament przez casus non consumatum. W tym czasie świnie miały chodzić wolno po folwarku, a co ją tam który złapie, to sprawi i podaje na stół, za którym ucztują panowie bracia, nie kłopocząc się o to, że szlachcianki wydłubują sobie niedorozwinięte noworodki z macic szydłem udając, że poroniły przy tej szydełkowej robótce. Tu się nie ma co podśmichiwać z guślarek i zawiązywaczy kutasa, bo tarcia na tle państwo-kościół, prawo kanoniczne contra prawo państwowe we Francji, doprowadziły do Wielkiej Rewolucji Francuskiej i rządów komuny. 

Oni, to znaczy „wieszcze”,  romantyczni hołysze...
Adam, Julek i Cyprian... otumanieni bzdurą...
W zacne łacińskie dreszcze... każą składać po dysze...
Na fundusze rotarian... bo Polska złotą kurą...
Dali się nabrać durnie... sprzedawcom pustosłowia...
 Francuskim specjalistom... upatrywali szanse...   
Sprzedać Polskę poczwórnie... chorobie wodogłowia...
Rzymowi i Frankistom.. i w zachodnie alianse...

Adam, Julek i Cyprian... Wykastrowali do cna,                                                                                                                                                           Polaka na wałacha... Żeby nigdy nie była...                                                                                                                                                      samodzielnym podmiotem...Ta durna locha kotna...
co Mądrości Syracha...  już dawno utraciła...
myląc gówno ze złotem... warszawska zmiana nocna...
bo żydowska Halacha... Jakby źrebna kobyła...
wraz z gudłajskim pomiotem... musi zrodzić Mojżesza...
który zrodzi Frankistę... Na ziemiach polskich sierot...                                                                                                                                          postawić tysiąc bożnic... I niech koszerna rzesza...                                                                                                                                                       w swoje święta ogniste... Zasiądzie jak król Herod...                                                                                                                                            wśród polskich cudzołożnic... rodząc Żydy pieczyste... 

      Dużo słów wylał Słowacki na papier – dyszkantował - żeby pokryć ukraińskie dobra posoką milczenia. Nic tylko księżyc, chmury i wiatr z nad stepu, miały być istotą polskiego trwania na tym zadupiu gdzie koń sra, wrony dziobią wysrany owies a ukraiński bujarzyn spogląda łakomie czarnymi ślepiami jak węgle w okienko szlachcianki drewnianego dworku. I tu, w tym punkcie Słowacki „chybił cipy”. Po prostu „pizda” – krzyczał redaktor, czyli polityczne kurestwo, na miarę nowoczesnych czasów, nacjonalizmu francuskiego i dojrzewania świadomości burżuja do zjednoczenia Niemiec, było ważniejsze od powrotu Księcia Adama Czartoryskiego na jego ukraińskie włości, ale tego nasz Julek nie widział. Bo gdyby nie chybił, to z dwóch niedorozwiniętych umysłowo narodów, dawno mógł powstać jeden dojrzały, polsko-ukraiński naród. Tym bardziej, że nic nie stało na przeszkodzie, żeby robić na dorodnych polskich i ukraińskich macicach, zdrowe piękne dzieci. W tym sensie polityka Napoleona III, ułatwiająca Bismarckowi, po Wiośnie Ludów zjednoczenie Niemiec, utrudniała zbliżenie polsko-ukraińskie, budząc w narodowcach z nad Dniepru nadzieje na utworzenie odrębnego narodu. Ale przecież ten „paryski zdechlak” (to o Słowackim), wolał opisywać skrofuły swojej gruźlicy i obwisłe suchotnicze cycki jakichś chuderlawych szlacheckich dziewczątek, niż dorodnych… chłopskich dup… „no wie pani, Asieńko, Anulko, co, jakie świństewko mam na myśli. Świństewko cacuszko – mlaskał obleśnie. Pod pojęcie Polski, Ojczyzny, Matki, podkładał swoje suchoty, swoją chudą dupę, niczym jakieś zbawienne balsamy i  maści.

Pretensje do Juleczka... miał awersję do kobiet...
Ludwiki i Delfiny... bo się wystraszył baby...
Takie one hrabiny, jak Żydówki z miasteczka...
Trzeba było habiny... i pogonić jak żaby...
Zamiast wsadzić w usteczka... Delfinie w dziurki obie...
Ludwisi, z jej inklusem... i puścić z brzuchem wzdętym...
Niechże rodzi bez ślubu... napiszą ci na grobie...
Żeś był ojciec z fallusem... nie żaden pedał gięty...
Ty pierwowzorze Ubu... ty zakało polskości...
Twe ormiańskie bękarty... śmiej się z wuja biskupa...
z jego wiary unickiej... bo Wawel skrywa kości...
prekursorów kenkarty... tyle wartych co zupa...
kuroniówka z celtyckiej... zdrady twojej Waszmości...                                                                                                                                   urodzony wieszcz czwarty... z opsiałej waszej Litwy...
pałętają się wszędy... półżydy, wietrząc Nobla...
a bieda w trzewiach piszczy... ku radzie waszej sitwy...
która czeka kolędy... i wyrwanego skobla...
aż wszystko w Polsce zniszczy... bez jednej walnej bitwy...
I Frankiści powiedzą... Żydzi wygrali robra...
I stare fatum ziszczy... „Polaczkowie się zjedzą”... 

- Wyrażenie: że Słowacki „chybił pizdy”, należy rozumieć, że„uchybił” honorowi  należnej temu zacnemu organowi kobiety. „Uchybił” i basta! A przecież pizda jest najważniejszym organem, że się tak wyrażę, fizjologicznym we wszechświecie.
 – No, jebaką, to on nie był! Wyrwało się Trąbce, ni w pięć ni w dziewięć, spod nosa. A może to nie Trąbka, ale Kulbaka powiedział. Przecież to były poglądy, słowo w słowo, „naszego Kulbasa”!
- Kurwa!, wykrzyknął redaktor, tonem odkrycia - Acha! To po to przyjechał francuski generał do Konfederatów Barskich, żeby ich skłócać z ukraińską tłuszczą!   Bo dla Anny Austriaczki i Ludwika XVI było lepiej, gdy Polska była słaba i katolicka. Broń Boże, żeby nie była wielonarodowa, polsko-ukraińska, silna niezależna, bo by Francję miała w dupie!
- Nie dla Ludwika XVI przybył generał Domieures, czy jak mu tam – dolewał Kulbaka oliwy do ognia – tylko dla żydowskiej masonerii!
Aha! Dociekał dalej pan Tadeusz, przypominając sobie Michałowe strofy - To dlatego napisałeś, że:

Zamiast pończochę z nóżki, ściągać jak bujarzynek... 
bez ślubu w obie dziurki... jak sodomczyk rasowy...
użyć wszetecznej kuśki... bez hiszpańskich jarzynek...
z których nieślubne córki... zakonne do połowy...
od połowy kurewskie... rozepchane dwururki...
głupie klasztorne sowy... bo ojcowie poeci...
filozofy niebieskie... niezdatni do rajfurki...
zdolni chędożyć krowy... jakże mogli mieć dzieci...
oni tylko poezje i proroctwa mesjańskie... 
z głupkowatym księżyną... pletli, że Chrystus zbawi...
że Maryja osłoni... a reszta to pogańskie...
gusła, co pod pierzyną... ruski pop z chłopką ciemną...
komiliton Polonii... spłodzi dzieci cygańskie...
i zapełni Ukrainę... hołotą czarnoziemną...
A Polska pańska szczeznie... dzięki francuskim wieszczom...
Którzy się kuta bali... dać kobiecie ikrzastej...
Jak niegdyś Mieszko w Gnieźnie... dać upust grzesznym dreszczom...
Cztery dziewy jebali... wraz obrzędowym ciastem...

       Czekaj, czekaj panie autorze! - wykrzykiwał redaktor w stronę oszołomionego pana Michała.  Czekaj panie Kulbaka, podniecał się Trąbka – to, dlatego ty „doisz jej cycuchy” i „wsadzasz” do… excuse moi!,  jej „pizdeczki”, żeby nie popełnić błędu Słowackiego, który nie „wkładał”… i tym samym „chybił”. Dlatego ty chcesz „doić” i wsadzać”, żeby nie „chybić”, wiadomej części kobiecego ciała, którego lepiej głośno nie wymieniać, publicznie, bo jest uznane za nieobyczajne i powszechnie obraźliwe?!
   
     Tu Kulbaka spłonił się po same uszy, jak piwonia.
A nadredaktor z ucieszoną miną recytował dalej, kierując co celniejsze akcentacje ku pani Hance.:

W watykańskiej kamaryli... gdzie dziś rządzi graf Pacelli...
prałaci skrzętnie ukryli... całą prawdę o kądzieli...
Co nam ojce powiedzieli... wieszcze całkiem przemilczeli      
Potem wasi zapomnieli... bo im popi przy niedzieli...
Rozum w occie rozmydlili...  i od tego procent mieli...                                                                 
franci z żydowskiej kapeli... że naszą mać rozpuczyli               
i dziadkowie się rozpili... a rabini wymodlili...                                                                                                                                                                     Byśmy się nie markocili... bo się zrodzi nam Anhelli...
Gdy się święty byk ocieli... w sto młodzieńców wyanieli...                                                                                                                                       świętych dziewic wielbicieli... na odpustach frymarczyli
Objawieniem Faustyny... że mężczyzna się oddzieli...
I uwolni od meduzy... z którą nefilim pieprzyli                                                                                                                                                              a strzegą jej skurwysyny... na piorunowej pościeli...                                                                                                                                                 Dziewica pocznie w kąpieli... spermy naszych wierzycieli...                                                                                                                                        Apokaliptyczne tuzy... wraz z Delfiną od burdeli...                                                                                                                                                      w świętym źródle Aretuzy... zwiastują jej archanieli...                                                                                                                                              aż się wreszcie wieszcz ośmieli... w trójcy świętej rozweseli...
I będziemy zbawcę mieli... od miedzianych dusicieli....
który słowo w czyn wycieli... niech to jasny  piorun strzeli...                                                                   


Według proroctw Ezehieli...

skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura