skrent skrent
78
BLOG

Wspomnienia byłego powstańca warszawskiego (Prochy)

skrent skrent Kultura Obserwuj notkę 0

85-
     … na ganku ułan młody… przed Kozakiem ucieka…
 i międlą na międlnicy… a kureńcy przezornie…
wywracając na nice… mszalne wina  wyborne…                                                                                                                                                                                                                               pilnuje ich kaleka…  zgłodniale skurwysyny…                                                                                                                                                                  u plebana w piwnicy… Fuhrerowi zeżarli…                                                                                                                                                             kawał dobrego szpeka…

ekonoma ubili… bo dosypał strychniny…                                                                                                                                                              kosztowali ostrożnie… z popem co strugał Greka…
święcił na płaszczenicy…  zrabowane wędliny…                                                                                                                                                      zaśpiewali pobożnie… psalm szósty do słoniny…                                                                                                                                                             i bimbrem się raczyli… piekąc Żydka na rożnie…

      Wszystko w tym poemacie było prawdziwe i zgodne z historią przeżycia poety.  Bo było tak, że pijani kureńcy który wdarli się do piwnic plebańskich, żeby zabrać wina mszalne, najpierw zabili hrabiowskiego ekonoma, który pilnował kiełbas uwędzonych specjalnie na urodziny Hitlera, żeby mu je wysłać specjalnym pociągiem do Berlina, a potem  uradzili, że go wyswatają i ożenią z dziewuchą, która była sierżantem w sztabie siedemnastej kresowej, czy jak tam, może osiemnastej, ale jej nie chciał i gdy się opiła, żeby mu zrobić awanturę, musiał ją wybatożyć i odesłać, wygonił ją zresztą nagą na ulicę, gdzie jej było kurwie miejsce, tak krzyczał za nią, natomiast za prawdziwą swoją kochankę, Angelinę, którą mu z niemieckiego amtu wysłali na roboty do Niemiec, dał skurwysynom, wójtowi, podwójciemu i sekretarzowi gminy zdobyczny holenderski rower, marki „mifa”, rosyjskie oficerki i wojskową porządną kuplę, a mimo to nie dotrzymali umowy i ją wysłali, toteż przyrzekł im zemstę i wypowiedział prywatną wojną, podpalając posterunek i wypędzając spłakanych żandarmów boso i w gaciach na pole. Krzyczał za nimi, żeby sobie przypomnieli „Psie pole”  

dali mi grubą Kaśkę…
w mundurze sierżancicy… za kurwę wyszkolili…
 miałem jej wysłać swaty… tak w sztabie uradzili…                                                                                                                                                   Kulbaka się ożeni… ja nie chcę ulicznicy…                                                                                                                                                                     którą mi sprowadzili… i sprawiłem jej baty…                                                                                                                                                                Żal mi nawet dzieciny…  niemieccy urzędnicy…
 w amcie burdel i bimber… rozprzedali armaty…                                                                                                                                                            Do rejchu na wiciny… wysłali mi Margośkę…                                                                                                                                                                    i  spisali na straty … choć dałem za nią kuple…                                                                                                                                                             na lewo poszedł cukier… rozgotowane bliny…                                                                                                                                                              zostały mi po pulpie… i od roweru ośkę…
skórę starej oślicy…

Tak się sprawy miały.

skrent
O mnie skrent

sceptyczny i krytyczny. Wyznaję relatywizm poznawczy. Jestem typowym dzieckiem naszych czasów, walczącym z postmodernizmem a jednak wiem, że muszę mu ulec.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura