Sucha woda Sucha woda
95
BLOG

Zasada miękkiego survivalu

Sucha woda Sucha woda Kultura Obserwuj notkę 0

Życie w mieście stołecznym związało mnie nieodwołalnie ze środkami komunikacji. Pierwszy kontakt z polskim metrem wywołał dreszcze podniecenia na myśl o czekającej mnie przejażdżce. Fantazjowałam, szperając w podręcznej biblioteczce. Znalazłszy odpowiednią lekturę, wyruszyłam oddać się podziemnej rozkoszy. Me doświadczenia warszawskie obejmowały raptem tygodniowy pobyt, w beztroskim, bezrobotnym jeszcze stanie. Poczekałam, aż upał nieco osłabnie (W Polsce występują 3 dni gorące w czerwcu, dwa w lipcu i jedno sierpniowe popołudnie, ale na ważne wydarzenie zawsze wybiorę sobie wyjątkowo upalny dzień maja, prawdaż.), odziałam się stosownie do publicznego widoku, zakrywając niedoskonałości i skropiłam ciało subtelną perfumą, aby pozostałych podróżnych nie zrazić.  Wybiła siedemnasta osiem. Stacja metra Plac Wilsona okazała się wyjątkowo piękna. Chłód, wysokie sklepienie, schody, przywołujące na myśl Rzym, świetlik barwiący sufit. Wpadłam w cielęcy zachwyt. Wepchnęłam zakupiony bilet w odpowiednie miejsce, przeszłam i oczom mym ukazała się trójka amatorów podziemnych wycieczek.  Cierpliwe oczekiwanie na pociąg zostało sowicie wynagrodzone, gdy ujrzałam pędzącą, czerwoną strzałę. Me metrzane doświadczenia obejmowały jak dotąd wyłącznie Kraj Zza Wielkiej Wody, gdzie kolejki suną dostojnie, powoli i czasem nad ziemią. To warszawskie niemal przyfrunęło. Puste wagoniki, siedzenia wygodne w sposób nieco dyskusyjny, ale cóż - siadam, jadę! Do stacji numer dwa dotarłam w trzy minuty. I zaczął się horror. Na oko w wagoniku zmieścił się milion osób, natychmiast brakło powietrza, a w wyniku ruchów tektonicznych masy człowieczej nade mną sapnęła starowinka. Starowinkom miejsca ustępuję, co uczyniłam dzięki zaawansowanym figurom jogi i sprawnym łokciom. O lekturze nie mogło być mowy. Pozostała mi kontemplacja karków, włosów, pach i innych części pasażerów. Nie było mowy o wyjściu, więc w pozycji Nieeuklidesowy lotos postanowiłam dzielnie trwać na posterunku. Liczyłam naiwnie, że na kolejnej stacji się przejaśni. Ostatecznie stolica posiada całkiem sprawną komunikację autobusową i tramwajową. Zamknęły się drzwi. Władze Metra Warszawskiego powinny wraz z biletem okresowym wprowadzić implanty blokady węchu. Mój zapach subtelny zginął w tłumie. Kanał no 5. Coco szambo. Kenzo pot. Miss Dior PassaŻer. Obłęd. Mój nos, zaatakowany tą symfonią ohydy zapłakał rzewnymi łzami, na wytarcie których zabrakło mi nie chusteczki, ale umiejętności wygięcia dłoni w nią uzbrojonej. W rezultacie wytarłam: jedno ucho, torebkę Pani w wiśniowym kostiumie, rurkę srebrną sztuk jeden, a w końcu przynajmniej trzy metry bieżące podłogi, gdy nieodżałowany kawałek bawełny z haftowanym kwiatkiem, morzem obutych nóg powędrował na spotkanie z nieznanym. Czy da się dołączyć do pociągu metra więcej wagoników? Częściej pewnie nie mogą już jeździć, ale może mogłyby być nieco dłuższe... Zapewne jest to niebezpieczne. Mam nadzieję, że jest - inaczej nie miałabym słowa wyjaśnienia na sardynkizm, któremu jestem poddawana rano i popołudniową porą w wag0niku. 

A z zupełnie innej beczki. O ile polecam jazdę z Warszawy do Krakowa InterRegio o poranku, bo i chłodno i usiąść można, jeśli ktoś sprawnie się do pociągu wbije, a przede wszystkim bezwstydnie tanio (40 zł) i tempo ekspresowe, o tyle na miły Bóg! Nie wsiadajcie w powrotny o 18.30 punkt. W ciągu trzydziestu sekund wnętrze zamienia się w saunę, pociąg jest za krótki, toalety dwie i deficyt wody. Survival pełną gębą. Ale, ale! Dziewiąte przykazanie survivalowe Mearsa brzmi: Twoje samopoczucie jest wprost proporcjonalne do stanu Twojego ogniska. Ognisko traktuję jako wymienny rzeczownik. Taki mój miękki survival...

 

Sucha woda
O mnie Sucha woda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura