Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897
109
BLOG

Czy tzw. ''pseudogen'' HBBP1 jest dowodem na teorię ewolucji?

Przedsoborowy5897 Przedsoborowy5897 Technologie Obserwuj notkę 3

Jednym z ''dowodów'' przedstawianych na teorię ewolucji od małpoluda do człowieka jest, że ludzie mają wspólne z szympansami oraz goryalmi tak zwane ''pseudogeny'', które rzekomo są ''zepsutymi'' genami, które odziedziczyliśmy od wspólnego przodka z małpami.

Jednym z przykładów rzekomych ''pseudogenów'' często podawany przez ewolucjonistów to tak zwany ''pseudogen'' HBBP1.

Ewolucjoniści uważali, że to ''bezużyuteczny'', ''zepsuty'', i ''nic nie robiący'' gen, który odziedziczyliśmy od wspólnego przodka, i ma przeczyć kreacjonizmowi.

Rzekome mutacje w tym pseudogenie, wspólne z goryalmi i szympansami, mają być dowodem na wspólne pochodzenie od jednego przodka ludzi oraz małp człekokształtnych. W końcu dlaczego Stwóca miałby nasze genomy zapełnić zbędnymi, bezużytecznymi śmieciami, w dodatku z błedami?

Jednak czy na pewno tak jest?

Okazuje się, że niedawne badania naukowe wykazują, że tak zwane ''pseudogeny'' z rodziny beta-globinowej są w rzeczywistości niesamowicie funkcjonalne, i pełnią ważną rolę w erytropeozie, czyli procesie, poprzez który powstają tak zwane erytrocyty, czyli po prostu czerwone krwinki.

Chodzi konkretnie o badanie Yannie Ma i kilkunastu innych naukowców z 2021, opublikowane w żurnalu Developmental Cell.

Badanie Ma wykazało, że gen HBBP1 ma funkcję w wiązaniu proteiny HNRNPA1 i w regulowaniu genu TAL1, który z kolei odpowiada za regulowanie eryptropeozy.

W rzeczywistości olbrzymia homologia pomiędzy genami rodziny beta-globinowych pomiędzy ludźmi a małpami człekokształtnymi jest problemem dla założenia, że stanowią one tzw. ''śmieciowe DNA''. Gdyby faktycznie one były bezużyteczne, nie byłyby konserwowane przez selekcję naturalną, i po rzekomych milonach lat ewolucji od doniemanego wspólnego przodka szympansów, goryli oraz ludzi pojawiłaby się znacznie większa dyshomologia.

Ewolucjoniści od dawna zakładali, że większość naszego DNA to tzw. ''śmieciowe DNA'', czyli DNA bezużyteczne, pozostałości po wyimaginowanych przez nich milonach lat ewolucji. Jednak ten paradygmat po pewnym czasie zaczął chwiać się jak kolos na glinianych nogach. Projekt ENCODE wykazał, że bardzo znaczna część - przynajmniej 80% - naszego DNA prezentuje przytłaczające dowody na niesamowitą aktywność biochemiczną, oraz transkrypcję w kierunku RNA, co poważnie świadczy o korzystnej funkcjonalności.

Jednak wojujący ewolucjoniści nie odłożyli broni, i zaczęli zwalczać odkrycia i konkluzje naukowców biorących udział w projekcie ENCODE. Jedną z objekcji stawianych było, że ta transkrypcja i aktywność biochemiczna wcale nie musi być korzystna. Jednak to bardzo słaby argument, bowiem dlaczego organizm miałby marnować olbrzymią ilość energii, zasobów oraz Adenozyno-5′-trifosforanu, by dokonywać transkrypcji bezużytecznego pasożytniczego RNA? Pamiętajmy, że ci sami ewolucjoniści - oczywiście bez żadnych solidnych obserwowalnych dowodów - insynuują, że miliony lat ewolucji są w stanie zamienić proste jednokomórkowe organizmy w wieloryby, żyrafy i inne złożone organizmy wielokomórkowe. Wieć jeżeli miliony lat ewolucji potrafiły rzekomo wytworzyć wszystkie organy, złożone formy życia i skomplikowane układy, to dlaczego nie potrafiły one zatrzymać niesamowicie energochłonnej transkrypcji szkodliwego pasożytniczego RNA?

Warto również wspomnieć o tym, że homologia, którą obserwujemy pomiędzy DNA poszczególnych organizmów, choć w propagandowych pseudonaukowych podręcznikach jest przedstawiana jako dowód na ewolucję, w rzeczywistości jest konkretnym przewidywaniem właśnie modelu kreacjonistycznego i młodoziemnego, a nie ewolucjonistycznego.

To właśnie inżynier Dr Henry Morris, jeden z głównych ojców i ideologów współczesnego ruchu kreacjonistycznego, przewidział, że gdy zbadamy DNA poszczególnych organizmów, będzie w nim obserwowalna olbrzymia homologia, wytłumaczalna istnieniem wspólnego Stwórcy, oraz niedawnego stworzenia świata tylko kilka tysięcy lat temu.

Dla kontrastu, Dr Ernst Mayr, uważany za jednego z najważniejszych biologów ewolucyjnych i ideologów neodarwnizmu,, przewidział, że miliony lat ewolucji oraz mutacji spowoduje powstanie tak dużych dyshomologii w DNA, że podobieństwa w DNA pomiędzy odległymi ewolucyjnie grupami organizmów powinny być praktycznie znikome i niezauważalne.

Dziś dzięki współczesnym odkryciom genetyki wiemy, że to właśnie Henry Morris, a nie Ernst Mayr miał rację.

Dochodzi tutaj temat tak zwanej entropii genetycznej, czyli zjawiska, według którego genomy złożonych organizmów podlegają stopniowej degradacji w wyniku powolnej akumulacji z generacji na generację coraz to nowych mutacji, które są szkodliwe, ale niewystarczająco, by zostać wykryte przez selekcję naturalną -  co oczywiście jest przeciwieństwem teorii ewolucji, która zakłada stopniowe ulepszanie organizmów, i które falsyfikuje nie tylko teorię ewolucjii Darwina, ale także i koncepcje tzw. ''głębokiego czasu'' oraz uniformitarianizmu geologicznego Huttona oraz Lyella, gdyż złożone życie nie mogło było przetrwać milionów lat, ponieważ wyginęłoby po tym czasie z przeładowania szkodliwymi mutacjami. Zjawisko to opisał Dr John Sanford, wybitny naukowiec, eskpert od genetyki i hodowli roślin, emerytowany profesor z uniwersysteu Cornell, biotechnolog, i wynalazca metody tzw. ''strzelby genowej'', stosowanej w inżynierii genetycznej. 

Dr Sanford jest autorem programu komputerowego Mendel's Accountant, nalepszego na świecie programu do symulowania genetyki populacyjnej, stosowanego przez National Institute of Health.

Symulacje Dra Sanforda oparte na programie Mendel's Accountant zostały wielokrotnie opublikowane w poważnych czasopismach naukowych, nawet świeckich, i wyraźnie pokazują, że z czasem genomy złożonych organizmów ulegają degradacji, ponieważ pojawiają się w nich stopniowo minimalnie szkodliwe mutacje, których wpływ na fenotyp, przetrwanie oraz dostosowanie organizmów jest pojedynczo znikomy, jak wpływ pojedynczych punktów rdzy na samochodzie, i przez co stopniowo akumulują się bez zostania usuniętymi przez selekcję naturalną, powodując powolną degradację genoypów organizmów w populacjach.

Ewolucjoniści oczywiście również zdawali sobie sprawę z tego problemu. Śmieciowe DNA było oczywiście jednym z ich ''wymówek'' by uniknąć tej wyraźnej luki w ich teorii: większość DNA miało być i tak ''bezużyteczne'', więc mutacje nie miały być aż tak dużym problemem. I choć paradygmat tzw. ''śmieciowego DNA'' jest już praktycznie martwym trupem, warto podkreślić, że nawet on nie wystarczyłby do obalenia tego argumentu przeciwko ewolucjonizmowi. Symulacje Dra Sanforda wyraźnie wykazały,  że nawet przy olbrzymiej ilości śmieciowego DNA występuje pewna entropia genetyczna. Proces ten może postępować wolniej lub szybciej, ale zawsze będzie miał miejsce. Wprowadzenie stopniowo błędów w kodzie genetycznym statystycznie rzecz biorąc prędzej czy później zawsze będzie prowadziło do degradacji genomów organizmów.



Polak, katolik (nie mylić z sektą Drugiego Soboru Watykańskiego)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie