Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
320
BLOG

"Blue Jasmine" Wood`ego Allena

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Kultura Obserwuj notkę 1

           Film Wood'ego Allena "Blue Jasmine" już pewnie niedługo zejdzie z ekranów, a ja dopiero wczoraj go obejrzałem.  Szedłem na niego z wielkimi oczekiwaniami bo i recenzje pochlebne, i powszechne opinie znajomych -" że trzeba, że warto" - no i najważniejsze - to przecież kino... Allena. Kino, które  tak lubię. Ale po dwóch godzinach seansu, pomimo mojego pozytywnego nastawienia do tego wszystkiego co płynęło z ekranu, czułem... rozczarowanie. Pierwsza moja myśl, to żeby na temat tego filmu nie pisać ani słowa, bo cóż tam znaczy moje odczucie wobec ogólnego uznania i dla filmu, i dla jego Twórcy. Ale - pomyślałem sobie - a nuż znajdzie się ktoś,  choćby jedna  osoba, która miałaby po obejrzeniu "Blue Jasmine" podobne do moich wrażenia… No i - gdy o tym napiszę - ten ktoś zobaczy, że nie jest sam. A nie być samemu, nie być samotnym, być z kimś - to już jest coś. I właśnie dla tego "czegoś" to piszę.

          Rozczarował mnie sam temat filmu. Zadawałem sobie pytanie o czym ten film jest. Ano - o życiu - brzmiała moja odpowiedź. Że raz jest lepiej, raz gorzej. Że jak gorzej to robimy wiele, bądź nawet wszystko, żeby znów było lepiej. Że to wszystko - jak prawie zawsze - nie tylko u Wood'ego Allena, kręci się wokół miłości, zdrady, nienawiści i pieniędzy. I że z tego wynikają ludzkie szczęścia i nieszczęścia, nadzieje i beznadzieje i tak pasjonujące nas czyjeś dramaty. Tak sobie odpowiedziałem i uznałem, że to wszystko co zobaczyłem na ekranie, mimo mistrzowskiego podania, to jednak za mało by powiedzieć, że Woody Allen znów jest na szczycie swych możliwości. Że pomimo w sumie niezłego pomysłu, świetnej obsady, dobrej gry aktorskiej, wspaniałej scenografii, wartkości akcji, dobrych dialogów i jeszcze lepszej muzyki  - po obejrzeniu "Blue Jasmine" byłem rozczarowany.
          Dobrze rozumiem, że wszystko już było i sztuką samą w sobie jest umiejętność podania tego, co już przecież znamy w jedynej, oryginalnej i niepowtarzalnej formie. Że sztuką jest umieć wydobyć z uniwersalnych kwestii nowe akcenty i mieć nowe spojrzenie. Jednak pomimo tego, że w "Blue Jasmine" wiele z tego było zawarte, mój odbiór mąciło nasuwające się cały czas  skojarzenie, że ja już to gdzieś widziałem. Nie chcę tu w żadnym razie powiedzieć, że była to dobrze skrojona,  podana w pigułce telenowela, ale dla mnie w tym filmie Woody Allen nie wyszedł poza ramy dobrego obyczajowego kina.
          Ja nie poleciłbym tego filmu, ale moja żona, żona mojego kolegi, kolega i żona jego znajomego i... i...
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura