Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski
1162
BLOG

Uda się Panie Prezydencie?

Stanisław Sygnarski Stanisław Sygnarski Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Tyle ostatnio dzieje się na świecie, że już nie tyko jasnowidz Jackowski, ale i wróżbita Maciej mają ogromne kłopoty, żeby przewidzieć jaka przyszłość nas czeka. 

Na szczęście chociaż z przeszłością wszyscy dajemy sobie radę doskonale. To znaczy - wydaje się nam, że wiemy - co się działo kiedyś, co zrobiliśmy dobrze, a co - nie do końca - i w jakie tarapaty z tego powodu wpadliśmy. Wydaje się nam! Bo gdybyśmy naprawdę wiedzieli, co się kiedyś zdarzyło,  to - jako obdarowani wolną wolą, rozumem, a nawet przeczuciem - nie powielalibyśmy błędów już popełnionych.

Wniosek z tego wydaje się oczywisty - jesteśmy głupi jak te przysłowiowe buty. Bo jak to: sparzyć się raz i znów kłaść łapy w ogień?

Ale nie drodzy państwo! Nigdy nie wyciągnę takiego wniosku i nie powiem, że jesteśmy głupcami. Przeciwnie. Ja powiem, że jesteśmy mądrzy. Bo my dostrzegamy swoje błędy! Ale - mamy nadzieję, że nam się uda. 

To tak bardzo ważne z ludzkich uczuć - nadzieja. Czyż nie znamy jej już z raju? Czyż Adam nie wiedział, że nie może zerwać owocu - który zapewne musiał być i nęcący, i słodziutki, i smaczniutki, że palce lizać?  A przecież go zerwał, znając konsekwencje tego jednego małego kęsu. Na co więc liczył zrywając jabłko? Kusiło go, to zerwał - chciałoby się powiedzieć. Ale prawda nie mogła być tak prozaiczna. Musiała mieć swoją głębię. On musiał liczyć na to, na co i my liczymy ogarnięci nadzieją. Liczył, że mu się uda! 

Próżne nadzieje - nie uda się władzy ogłupić narodu agresywną prorządową propagandą. Nie uda się rządzącym ideologom wmówić większości z nas, że Unia to zło wcielone i - dla dobra kraju - należy z niej wystąpić. Nie uda się zaszczepić w nas kolejnego kultu jednostki. Nie uda się im przekupić i zmusić do uległości wszystkich. Nie uda się władzy zbudować elity poprzez eliminację elity już istniejącej /wszak przynależność do partii nie czyni człowieka mądrym i prawym/.

Jeszcze długo nie uda się kościołowi odbudować zaufania u wierzących przy tak jednostronnym zaangażowaniu się w polityczne zmagania. Nie uda się to przy zaniechaniu obrony ludzi krzywdzonych, przy braku nawoływania do zaprzestania tworzenia podziałów w narodzie, do hamowania wszechogarniającej nas agresji, do potępiania aktów przemocy wobec współobywateli i obcokrajowców żyjących tutaj - w centrum Europy - w demokratycznym, chrześcijańskim kraju.

Przy najlepszych nawet chęciach jeszcze długo nie uda się odbudować szacunku i więzów solidarności z innymi państwami i narodami Europy. Niech nikt nie ma złudzeń, że strategia przetrwania „nasza chata z kraja”  daje szansę na rozwój. To jest strategia dla narodu i państwa w dłuższej mierze zabójcza. 

Ale przecież jest szansa - „Polak mądry po szkodzie” - w końcu się obudzi!

I to jest ta znacznie piękniejsza strona medalu. Tak optymistyczna i pełna nadziei na przyszłość.  Tak oczekiwana przez nas wszystkich. Bo przecież niewiele potrzeba,  niewiele brakuje i będzie - godziwe życie i święty spokój. Bo wielu z nas tak naprawdę nie chce niczego więcej.

Jednak - oprócz nadziei - jest jeszcze rozum i... złe przeczucia. One to ostrzegają nas, żebyśmy znów za Kochanowskim nie byli zmuszeni powtórzyć, że: „nową przypowieść człowiek sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi”. Bo przecież z kraju związanego z Zachodem wypisują nas, tak, codziennie coraz bardziej zamaszyście wypisują nas nasi demokratycznie wybrani przedstawiciele. Od dwóch lat, od zmiany rządów - zmienia się nasza racja stanu. W imię czego?  - pytam. Bo jeżeli nie z Zachodem, to z kim? Sami? Wobec Rosji? Czy Bismarck znów musi mieć rację, że od wieków rozdarci co najmniej na dwie strony, samorządząc się - sami się zabijamy. Że pomimo wolności, demokracji, względnie dobrej sytuacji gospodarczej nie potrafimy wygenerować trwałej i zgodnej świadomości narodowej.

Ale.... W obecnej sytuacji politycznej, przy opozycyjnej mizerii, infantyliźmie i totalnej indolencji jedyną siłą sprawczą zdolną do zmiany  - poza ludźmi na ulicach - zdaje się być - pan Prezydent. O tej możliwości - czy według niektórych wręcz konieczności - mówi dziś wielu.

Pan Prezydent Duda zdecydowanie nie jest postacią z mojej bajki. Po takim dwuletnim sprawowaniu urzędu trudno, żeby nią był. Czasem jednak wiatr historii tak się zmienia, że przed zwykłymi ludźmi stają niezwykłe zadania, czyniąc ich niezwykłymi. Pan Prezydent - dotąd bardzo niewyraźny w swej roli - totalnie zdominowany przez Prezesa Kaczyńskiego - nagle dostał od losu nową szansę i nowe zadanie. Musi wreszcie stać się prawdziwym mężem stanu, dlatego, że - „chłopcy” przeholowali!  Prezydent widzi, że sprawy idą w złym kierunku, nie zgadza się z tym i - korzystając ze swych uprawnień - koryguje to. Taka motywacja pana Prezydenta byłaby i naturalna i bardzo dobra. Myślę jednak, że do czynu pcha Go również inna niezwykła siła. Siła, której wypadkową były już dwie zawetowane ustawy. Siła sprzeciwu. Wola godności, która budzi się w każdym z nas, który popada w podległość względem innego człowieka. Podporządkowanie,  swego rodzaju zniewolenie, najpierw budzi poczucie poniżenia, potem upokorzenie, z czasem  wyzwala w nas niesamowite pragnienie zrzucenia jarzma. 

Może Pan Prezydent zdawał sobie sprawę od dawna z nienormalnych relacji jakie miał z panem Kaczyńskiem,  a może to postać Adriana z „Ucha prezesa” uwidoczniła mu, jak jest odbierany przez znaczną część społeczeństwa. I może to była ta kropla, która przechyliła szalę i zerwała z jego szyi lasso, którego koniec był mocno trzymany na Nowogrodzkiej. Oczywiście mogę się mylić w swoich domniemaniach. Nie mogę przecież  odbierać Prezydentowi zdolności myślenia i podejmowania działań dla dobra kraju bez inspiracji tej przerysowanej przecież roli z kabaretowego serialu. I niech tak będzie. Niech Prezydent kierowany szlachetnymi pobudkami zastopuje demontaż armii, zrobi wszystko by utrzymać nas na zachodniej orbicie, czy wreszcie niech wyhamuje inne, groźne dla kraju pomysły harcowników dobrej zmiany.

I żeby to zrobić pan Prezydent wcale nie musi być Reytanem. Ma wiele  przypisanych tej funkcji konstytucyjnych możliwości.

A tak na koniec: pomyślmy, że nie tylko tak niewielu, ale taki jeden może zrobić tak wiele. Żeby tylko chciał.

I tego właśnie Panu Prezydentowi życzę.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka