Tak, żyję w krainie miłości (lepiej nie mówić wiecznej, bo ostatnio coraz łatwiej dostać się u nas do wieczności) no i szczęśliwości. I dlatego nie należę do wariatów i oszołomów. Bo mam świadomość tego szczęścia, jakie mnie co krok w tej krainie spotyka. Wiem, że naszym krajem rządzą porządni ludzie, którym na sercu leży tylko i wyłącznie nasze dobro i dlatego robią wszystko, żeby było nam coraz lepiej. Dostarczają nam igrzysk, no i chleba trochę też jeszcze dają. Ci którym to nie wystarcza, zabierają się z tej krainy szukać szczęścia w innym wymiarze. I krzyżyk im na drogę. Nie podobały się igrzyska, chleb nie smakował? I coraz więcej takich….. wybrednych. A mnie tu jest dobrze. Wyjątkowo. Naprawdę. I wiem, że lepiej mi nigdzie nie będzie. Kto mi zagwarantuje taką pewność bytu jak nasze kochane państwo, które dba też o moje (nasze) bezpieczeństwo. Przecież wiem, że w biały dzień, we własnym domu, biurze czy garażu nic mi się stać nie może. Ja wiem, tylko jakiś wariat i oszołom może myśleć inaczej i coś insynuować. A jest tych wariatów coraz więcej. Oj będą mieli psychiatrzy pełne ręce roboty. Całe szczęście, że nie mam takiego zaćmienia umysłu i zwidów jakichś no i predyspozycji do konfabulacji, bo dopiero by było. A tak, żyję sobie spokojnie, o nic się nie martwię, niczego i nikogo się nie boję, bo wiem i wierzę, że żyję w krainie miłości i szczęśliwości. Na wieki. Tylko oszołomy w to nie wierzą. I piszą tu o jakichś seryjnych samobójcach, jakichś przekrętach, zamachach, aferach. Ale im się porobiło. Wariaci i to chyba już nieuleczalni. Ale właściwie to mi ich żal. Dobrze, że mnie ten syndrom nie dotknął. I jeszcze paru takich, chociażby z tego salonu......
Inne tematy w dziale Rozmaitości