Nic się nie stało, oprócz tego, że skończyły się „igrzyska”. „Igrzyska” się skończyły, ale euforia i samozadowolenie rządzących, nie przemijają. Wręcz przeciwnie, propaganda sukcesu jest w pełnym rozkwicie. A, że sukcesów żadnych nie odnieśliśmy, ani sportowych, ani gospodarczych – nic się nie stało Polacy, nic się nie stało! Ale czy na pewno? Pomijam już „igrzyska”, bo zapewne znajdą się i tacy, którzy zarzucą mi malkontenctwo i jednak jakiegoś sukcesiku, choć takiego malutkiego, dopatrzą się. Jednego, na pewno. Okazało się mianowicie, że jesteśmy fajni. I „świat” to zobaczył. A to już sukces! O klapie finansowej i jej następstwach dla naszego kraju, wolę nie wspominać. Za moment, gdy ludzie ockną się z letargu, sami to zauważą. Ale trudno z kolei nie zauważyć, że podczas wielkiego „wzmożenia” patriotycznego, towarzyszącego „igrzyskom”, niepostrzeżenie, ale jednak, doszło w naszym kraju do pewnych wydarzeń. Najgłośniejsze było kolejne „samobójstwo” ważnej osobistości naszego życia publicznego, gen. Petelickiego. Poza tym, rękami sędziów Sądu Najwyższego przeforsowano uchwałę, na mocy której, potomkowie osób, które po wojnie zadeklarowały polską narodowość, zachowali prawa do majątków w Polsce, mimo swojego późniejszego wyjazdu do Niemiec i utraty polskiego obywatelstwa. Uchwałę w tej sprawie podjęto 29.06.2012 r., jakoś tak po cichu, tak mimochodem. Może liczono, że przy okazji „wzmożenia” tych zwykle „niewzmożonych”, sprawa ta zostanie nieodnotowana, a jej ciężar gatunkowy niedostrzeżony? Czy na to liczyła żądna sukcesów władza? Pewnie tak, ale jednak nie wszystko da się zamieść pod dywan. W związku z najnowszą uchwałą sędziów Sądu Najwyższego, możemy oczekiwać kolejnej fali roszczeń niemieckich w sprawie pozostawionych w Polsce nieruchomości. Członek Ruchu Prawników Przeciw Roszczeniom Rewindykacyjnym Niemieckim, Lech Obara obawia się skutków podjętej uchwały w postaci lawiny niemieckich roszczeń. Słynna na całą Polskę była sprawa Agnes Trawny, która odzyskała ziemię i dom w Nartach na Mazurach, pomimo, że w 1977 r., po zadeklarowaniu narodowości niemieckiej, uzyskała zgodę Rady Państwa na wyjazd na stałe do Niemiec i zwolnienie z obywatelstwa polskiego. Tam, za pozostawione w Polsce mienie otrzymała odszkodowanie od państwa niemieckiego. Po wygranej w Sądzie Najwyższym, została wpisana ponownie do księgi wieczystej gospodarstwa. Dom w Nartach odzyskała fizycznie po wielu perypetiach dopiero jesienią 2011 r. Dotychczasowi mieszkańcy, których ulokowało tam nadleśnictwo, musieli opuścić swoje domostwa po kilkudziesięciu latach zamieszkiwania. Podobnych spraw w naszym kraju było dużo więcej, jednak ta była najgłośniejsza. Nie trzeba nikomu tłumaczyć jak wielkim koszmarem dla ludzi było pozbawienie ich mieszkań w których mieszkali legalnie. Ilu ludzi jeszcze, będzie musiało przeżyć podobny koszmar, bo nie ulega wątpliwości, że po najnowszym wyroku Sądu Najwyższego RP, dojdzie do tego w wielu przypadkach. Chciałoby się zapytać, w czyim imieniu działają dziś polskie władze i polskie sądy? Czy którykolwiek sąd niemiecki podjąłby uchwałę niekorzystną dla swoich obywateli? Pikanterii sprawie dodaje fakt, że osoby ubiegające się dziś o pozostawione w Polsce mienie, zwracają Niemcom otrzymane po wyjeździe z Polski odszkodowania, aby móc bez przeszkód dochodzić swoich roszczeń w Polsce. Szkoda, że ciągnąca się sprawa roszczeń niemieckich, jest po części efektem zaniedbań urzędniczych, a właściwie naszego państwa, związanych z prowadzeniem ksiąg wieczystych.
Wszyscy wiemy jednak, że w wielu przypadkach, wyrok zależy od interpretacji obowiązującego prawa. Biorąc pod uwagę fakt, że w tym przypadku powoływano się na prawo obowiązujące jeszcze w czasach głębokiej komuny, jego interpretacja z pewnością mogłaby, a raczej powinna być korzystna dla nas, dla obywateli państwa polskiego. Jednak Sąd Najwyższy RP zadecydował inaczej.
Inne tematy w dziale Rozmaitości