Czy samobiczowaniu, albo, jak kto chce, autokrytyce mają się poddawać wyłącznie politycy opozycyjnego PiS-u, a pomagać im w tym mają ludzie sympatyzujący i popierający? W dodatku mają to robić publicznie? Z tego, co zauważyłam ostatnio, szczególnie na S24, takie są oczekiwania niektórych piszących i komentujących.
Czy nie są to oczekiwania z pogranicza masochizmu? Czy nie dość jest publicznej i medialnej nagonki na partię stanowiącą realną alternatywę dla obecnie zarządzających państwem? Czy nie dość jest prania mózgów ludziom naiwnym i zmanipulowanym? Czy do tego wszystkiego sami mamy jeszcze coś dorzucić na siebie, ot tak w ramach samokrytyki, służącej czemu? Samooczyszczeniu czy pogrążeniu tych, którzy mają, a może już tylko mieli szansę na odbicie Polski z łap mafijnych szkodników? Czy nie jest przesadą i nadmiernym moralizatorstwem domaganie się od partii opozycyjnej nadzwyczajnych standardów, od których uzależnia się udzielenie jej poparcia lub pozostawienie....... status quo, czyli PO przy władzy?
Dlaczego podobnych wymagań nie stawia się przed żadną inną partią polityczną? Czy elektorat tamtych partii jest mniej wymagający? A jeżeli tak, to czy jest sens osłabiać tych, którzy może jeszcze są w grze i mają szansę?
Czy ci wszyscy moralizatorzy, którzy wyśnili sobie Polskę idealną, naprawdę chcą zmian?
Inne tematy w dziale Rozmaitości