A gdyby tak nie było ciszy wyborczej? Oczyma wyobraźni widzę, jak ostatnie metry dzielące mnie od drzwi lokalu wyborczego pokonuję w szpalerze przedstawicieli komitetów wyborczych, którzy na siłę wciskają mi kawałki swojej kiełbasy wyborczej. Ledwo dysząc docieram do drzwi z ustami pełnymi kiełbaski... Ech, przydałaby się popitka... Stój, wyobraźni!
Na szczęście Ustawa o wychowaniu w trzeźwości uratuje nas przed dotarciem do urny w stanie, w którym już nie będziemy pamiętać, czy zakreślamy krzyżykiem kratkę przy nazwisku lubianego kandydata, czy przeciwnie - stawiamy krzyżyk na nielubianym. Cisza wyborcza zaś ochroni nas przed nachalną agitacją i podejmowaniem w ostatniej chwili pochopnych decyzji. Skutkiem ubocznym jest chwilowy spadek zainteresowania Salonem, ale wynagrodzi go nam wzmożony ruch wieczorny. Za to Onet czyta się w tej chwili całkiem przyjemnie.
I nawet salonowe trole nabrały ogłady i potrafią się odezwać przyjaźnie i dowcipnie. Ach, żeby tak zawsze...
...to zapewne zanudzilibyśmy się na śmierć, przy okazji puszczając z torbami Panią i Pana Janke.
Inne tematy w dziale Kultura