Maciej Świrski Maciej Świrski
1133
BLOG

Jawne komplety, drodzy państwo, jawne komplety!

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 9

 Odkąd pamiętam trwa reforma szkolnictwa w Polsce. Jeszcze gdy byłem nauczycielem i dyrektorem szkół (najpierw liceum społecznego w Warszawie, a potem wiejskiej podstawówki na Suwalszczyźnie) to i wtedy, już dwadzieścia lat temu (jak ten czas leci!) szkoła polska była reformowana – chodziło o kształcenie nauczycieli – zmuszenie ich do podniesienia kwalifikacji. W mojej podstawówce gdy na pierwszej radzie pedagogicznej powiedziałem, że nowelizacja Karty Nauczyciela wprowadza obowiązek posiadania przez kadrę pedagogiczną wykształcenia wyższego zapanował popłoch i trzepotanie skrzydłami, ponieważ z obecnych na sali studia skończyłem tylko ja i zatrudniona przeze mnie po przyjściu do tej szkoły absolwentka biologii Uniwersytetu Gdańskiego, którą spotkałem pod wejściem do delegatury kuratorium w Augustowie – właśnie się dowiedziała od Pani Inspektor, że nie ma dla niej pracy w okręgu augustowskim. Wszystkie etaty zajęte!

Tak to wyglądało. O moich przygodach na rubieży chyba napiszę osobną książkę.
 
Faktem jest, że reforma jest permanentna i tak naprawdę niestabilność jest jedyną stabilną cechą polskiego systemu oświatowego. Dominująca przy tym jest rozrośnięta biurokracja oświatowa, która przy hasłach demokratyzacji i oddania decyzyjności w sprawie szkół paraliżuje wszelkie twórcze inicjatywy oświatowe poprzez manipulowanie przy minimach programowych, przy subwencji oświatowej i przy ścieżce awansu zawodowego nauczycieli. No i oczywiście – nie do przecenienia jest rola związków zawodowych, które są w stanie skutecznie sparaliżować każde próby zmian – przez co rozumiem nie tylko kwestie na przykład relacji „ciało pedagogiczne” – dyrekcja szkoły, czyli relacje pracodawca-pracownicy, ale takie historie jak organizowanie się pod wodzą związków zawodowych w celu niedopuszczenia do zmiany dyrektora, ponieważ nowy kandydat nie jest z kliki, która daną szkołą zarządza.  Bo szkolnictwo polskie jest takim samym systemem oligarchicznym jak wszystkie inne dziedziny polskiego życia. Oligarchie lokalne – w gminie, oligarchie ponadlokalne – na przykład cały kompleks problemów związanych z podręcznikami.
 
Zło w szkole polskiej nie zaczęło się za czasów minister Hall (chociaż tej postaci należy się osobny rozdział w dziejach oświaty polskiej). Spotykając ją dwukrotnie, a nie były to spotkania typu oficjałek, ale robocze,  dotyczące konkretnego projektu, miałem wrażenie, że w ogóle nie rozumie co do niej mówię, ale być może było to wrażenie mylne wynikające z innych fal nadawania między nami. Faktem jest jednak, że reformy wdrożone za jej kadencji, a zwłaszcza kompromitująca sprawa obniżenia wieku obowiązku szkolnego dobrze pokazuje jakie są pryncypia działania resortu oświaty.
 
Otóż głównym i naczelnym celem działania szkoły polskiej jest utrzymanie zatrudnienia nauczycieli. Drugim, mniej ważnym, ale istotnym z punktu widzenia polityki społecznej – zagospodarowanie czasu w godzinach 8-15 populacji młodzieży w wieku 15-19 lat, dla której nie ma miejsca na rynku pracy.
Trzecim celem jest umożliwienie zarobku szerokim kręgom „okołooświatowym”, czyli przede wszystkim biznesowi podręcznikowemu (czyli nie tyko wydawnictwa, ale też autorzy i recenzenci, twórcy programów, rozmaici konsultanci, guru oświatowi, a także krewni i znajomi królika przyssani do cycka pieniędzy unijnych). I powtórzę – stan ten nie jest specyficzny dla rządów obecnego układu politycznego. Tak było zawsze w III RP.
 
Na tym tle trzeba spojrzeć na ostatnie rewelacje dotyczące zmian w ilości godzin nauczania przedmiotów w szkole średniej, powołanie komisji do spraw cyfryzacji szkolnictwa, zmiany w ustawie o systemie szkolnictwa.
 
I także na tym tle należy spojrzeć na problem bonu oświatowego – dlaczego mimo zapowiedzi kilku rozmaitych opcji politycznych nie został przez te wszystkie lata wprowadzony.
 
Ale po kolei.
 
W Polsce nauczycieli jest ok. 600 tys. Zdecydowana większość z nich pracuje w szkolnictwie podstawowym, przejętym przez gminy. W budżetach gmin oświata zajmuje od 30 do 70%. Szkolnictwo średnie przypisane jest do powiatów, proporcje budżetowe wynoszą ok. 30%.
Jesteśmy już w dole demograficznym, w związku z czym maleje i będzie malała ilość uczniów w szkołach podstawowych, a później w średnich. Wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków jest remedium na tę sytuację, ponieważ zapewnia dopływ materiału do obróbki, utrzymuje lub niekiedy zwiększa ilość oddziałów, a więc obsadzenie etatowe. Nie trzeba zwalniać nauczycielek nauczania początkowego, które są rdzeniem "stanu nauczycielskiego".
 
Cięcia godzin przedmiotów i zamiana liceów ogólnokształcących w zawodówki to prosta konsekwencja utylitarnego myślenia biurokracji oświatowej – łączy się to zarówno z problemem demograficznym jak i z wynikami testów standaryzowanych przeprowadzanych na każdym poziomie nauczania, a które są katastrofalne. Obcięcie godzin będzie skutkowało zwolnieniem nauczycieli przedmiotów humanistycznych (a zwolnienia odbędą się według klucza sitwowego) – nauczyciele ci są najbardziej krytyczni wobec sytemu, ponieważ wykształcenie humanistyczne daje dozę krytycyzmu i samodzielnego myślenia. Na ich miejsce wejdą nauczycielki „gotowania na gazie i malowania pazurków”, te  które w międzyczasie dokształciły się  na „Wyższych szkołach Tego i Owego”. Po takiej modernizacji programów, po odjęciu humanistyki i przyrodoznawstwa, dodaniu „pazurków” krzywa dzwonowa rozkładu zwyczajnego będzie dużo lepiej wyglądać – i wtedy kto powie, że szkolnictwo nie jest dobre? Przecież na wykresie widać ze jest dobre!
 
Jawne komplety drodzy Państwo, jawne komplety!
 
 
 

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka