ALE WEŹ, STARY, PACZAJ SERCEM!
Wielu zastanawiało się, na co kot paczy. Myślę, że nie jest aż tak ważne, na co kot paczy, ale jak paczy. Paczy sercem.
Na portalach randkowych. ludzkie kobiety masowo deklarują, iż chciałyby, by ich partner dostrzegał ich wnętrze raczej, a nie tylko cielesną powłokę. „Jeśli interesuje cię jedynie moje ciało, to włącz sobie pornola” – powiadają.
Klikam na ich profile, próbując zobaczyć ich wnęcze, ale widzę same fotki. W polach „Coś o sobie” wpisują: „Jestem, jaka jestem”. To prawie jak żydowski Bóg, napisał o sobie w najpopularniejszej książce świata: „Jestem ten, który jestem”. Paczę i nic poza ładną buzią, długimi nogami i zgrabną pupą nie dostrzegam. O, przepraszam. Ta ma również fajne cycki. Szkoda, że tylko dwa. My szczury, mamy większe potrzeby.
A więc jestem jaka jestem, czyli jaka? Zróbmy quiz. Dokończ zdanie: jestem, jaka jestem, czyli jestem:
a) silna
b) mądra
c) chyba raczej królową Babilonu
d) gotowa
e) niebieska,
f) przyszła matką rycerza Jedi, który zawładnie galaktyką
Nie wiem jak wy, ale ja stawiam na D.
Faceci pewnie już zagotowali swoją wyobraźnię, zastanawiając się, na jakie ekscesy może być ta piękna pani gotowa. Wejdźcie na portal randkowy i przyjrzyjcie się dwóm innym deklaracjom. Zwróćcie uwagę na pozycję: DZIECI i zastanówcie się, czemu wszystkie kobiety, które nie mają jeszcze dzieci piszą, że chcą mieć. Wiecie już, w co się pakujecie?
Wielu zwolenników przeludniania planety zapyta mnie, czy coś w tym złego. Ależ skądże! Jestem przekonany, że koniec ludzkiej cywilizacji tak czy inaczej nadchodzi wielkimi krokami, więc nie ma większego znaczenia, czy wywołałby będzie, głodem, brakiem wody, zatruciem środowiska, zmianami klimatycznymi, kryzysem, energetycznym, superwirusem, czy też konfliktem nuklearnym. Tak czy inaczej my szczury mamy zgodne stanowisko, by to przetrwać. Idea masowej zagłady podoba mi się głównie z uwagi na słowo „masowa”. Nie ma więc znaczenia, czy pod koniec będzie was 15 miliardów, czy miliard. „Masowa” ciągle brzmi solidnie.
Swoją drogą, moje mieszkanie ostatnio również jest przeludnione. Poza kotem zagnieździła się tu również ludzka kobieta, która ma silną potrzebę poprawienia statystyk demograficznych, bo nieustannie kopuluje z moim homisem. Dobrą stroną tego jest fakt, że są tak bardzo zajęci sobą, iż nie zwracają uwagi, że szczur chodzi po laptopie. Chodzi… hehe. Niech będzie. Ja „chodzę” po laptopie, a oni uprawiają „miłość”. Z tym słowem wiąże się chyba najwięcej nieporozumień semantycznych, które upośledziły zdolność komunikacji gatunku ludzkiego.
Do odczuwania miłości rzekomo konieczna jest umiejętność paczenia we wnęcze. „Kocham cię za to, że jesteś!” – mawiają zakochani faceci. Czyli ludzkie samice z marketingowego punktu widzenia, mają rację pisząc, że „są jakie są”. Nie sposób bardziej trafić w gusta odbiorcy.
„Uprawiać miłość”. Uprawiać można warzywa. Podobno nierząd i gangsterkę również. Niech zresztą będzie. Właściwie, to uprawianie miłości, podobnie jak uprawianie warzyw, ma swoje cykle. Spodobały mi się wykłady pewnego toruńskiego doktora rozprawiającego o tak zwanej socjologii płci. Ogarnął on wszystko to, co seksuolodzy, psychologowie i lekarze mają do powiedzenia w sprawie miłości, podsumował i wyłożył. Potem napisał jeszcze książkę historyczną, w której wszyscy bohaterowie kopulowali, a z której najbardziej zapamiętałem fragment, iż „jego błyszczące jaja rytmicznie odbijały się od jej warg sromowych” Jakoś tak. Wykłady o miłości były znacznie ciekawsze.
Więc miłość, podobnie jak uprawa warzyw ma swoje etapy. Wiąże się to z wydzielaniem takich, a nie innych substancji chemicznych w ciele człowieka, z których najważniejszymi są adrenalina, liczne endorfiny, progesteron, estrogen… no dobrze. Już słyszę głosy, w których humaniści nazywają mnie przebrzydłym redukcjonistą, a ludzie niezbyt rozgarnięci oraz wierzący, materialistą. Nie urażajmy więc niczyich uczuć i skupmy się na samych etapach, pod kątem przeżyć psychicznych. Pierwszy etap podobno trwa najkrócej dwa tygodnie, a najdłużej dwa miesiące i jest to okres szaleńczej, euforycznej namiętności. Potem trzeźwiejecie odrobinę i już na spokojnie zaczynacie budować wspólną płaszczyznę intelektualnego porozumienia. Pomimo licznych chemicznych dopingów zalewających ciągle wasz mózg, często okazuje się, że tego porozumienia nie ma i miłość trafia szlag, a wy byliście zwyczajnie naćpani. Dlatego, w tym krótkim czasie ludzie często ze sobą zrywają z poczuciem ciężkiego kaca i rozczarowania.
Jeśli jednak okaże się, że w przerwach pomiędzy tańcem godowym, a kopulacją, macie o czym ze sobą rozmawiać, wchodzicie w drugi etap - cementowania związku. Podobno trwa on około dwóch lat. Jest to wystarczająco dużo czasu by zaczęło brakować wam wyobraźni na godowy taniec i byście stracili umiejętność maskowania swoich emocjonalnych braków. Wtedy wyłażą wasze życiowe traumy, kompleksy, uprzedzenia i nawyki. Co prawda intelektualnie jesteście zgodni, ale przeszkadza wam na przykład bałaganiarstwo partnera. Jego przewrażliwienie na punkcie przyjmowania krytyki, skłonność do zainteresowania innymi osobnikami, przyjaciele, plany na przyszłość, zainteresowania, długość snu i czas snu. Wówczas może się okazać, że to jednak nie jest PRAWDZIWA MIŁOŚĆ.
Często jednak okazuje się, że pomimo wszystko jesteście w stanie ze sobą wytrzymać. Przekraczacie magiczną barierę dwóch lat i wówczas zaczyna się najgorsze. Etap cielesnego znudzenia. Dwa lata, to według Matki Natury, wystarczający czas na spłodzenie potomstwa. Powiedziałbym nawet, że dała wam hojny margines błędu. Powstaje problem wierności. Przez kolejne miesiące a czasami i lata dryfujecie pomiędzy życiową inwestycją, której już dokonaliście, a opcją zaczęcia od początku z kimś innym. Co prawda pogodziliście się już z tym, że partner nie sprząta, nie lubi seksu analnego i żydów, ale poza kwestią spróbowania z kimś innym, pojawiają się zagadnienia konceptualne dotyczące sposobu i jakości przyszłego życia. Czasami zmieniacie nieco swoje charaktery, by dostosować się do partnera, czasami zmuszacie jego, by przyjął wasze standardy. Przed upływem następnych pięciu lat jesteście ciągle z sobą.
Minęło siedem lat, a was nic nie złamało. Okazuje się, że choć zaakceptowaliście swój temperament, swoje poglądy, sposób bycia, plany na przyszłość, różnice światopoglądowe, seksualną odmienność, traumy i kompleksy wyniesione z dzieciństwa, znudziliście się sobą seksualnie, wybaczyliście sobie swoje błędy, to ciągle jesteście ze sobą. Czy to znaczy, że to już jest prawdziwa miłość? Nie sądzę. To oznacza, że po mimo dzielącej was przepaści, (gdzie różnica płci od samego początku wyglądała na zasadniczy problem) zostaliście PRAWDZIWYMI PRZYJACIÓŁMI.
Zauważcie, że kiedy ludzie tej samej płci zawierają przyjaźnie, w błyskawicznym tempie obdarzają siebie nawzajem całym tym zrozumieniem z wyjątkiem seksualnej satysfakcji. Kiedy dochodzi do seksualnej konsumpcji znajomości, wszystkie te jakości zostają wystawione na ciężką próbę.
Dlaczego? Ponieważ zgodność we wszystkich wymienionych sprawach determinuje sukces, albo porażkę stworzenia udanego gniazda rodzinnego.
W którym momencie, więc miała miejsce miłość? Kiedy upajaliście się swoim wyglądem, dotykiem i zapachem? Czy kiedy jego/jej słabości budziły wasze współczucie zamiast obrzydzenia? Kiedy staraliście się go/ją zrozumieć, czy kiedy uznawaliście, że mija się to z waszymi standardami? Kiedy wybaczaliście zdradę, czy może, kiedy uznawaliście, iż jest ona dowodem na brak miłości między wami? Jeśli istnieje miłość między wami ludźmi, jest ona tylko i wyłącznie zmiennym procesem, którego punktem wyjściowym jest przyjaźń albo nienawiść. Spokojna starość i wzajemne wsparcie, albo rozgoryczenie.
Co więc ludzkie kobiety mają na myśli pisząc, ze szukają prawdziwej miłości? Chodzi wam o to czarujące spojrzenie i ciepło w podbrzuszu, prawda? Och, ludzie! Jacy wy jesteście mało skomplikowani.
Mój homis jest bardzo zaniepokojony. Zdaje się, że pękła prezerwatywa, więc przerażony włożył głowę pomiędzy jej nogi i z trwogą paczy w jej wnęcze. Obawiam się, że właśnie zalęgła się tam prawdziwa miłość i za dziewięć miesięcy mieszkanie będzie jeszcze bardziej przeludnione. Czas żebym przestał „chodzić po laptopie” i zaczął udawać zwykłego szczura. Dobranoc.
Rzeczywistość człowieka składa się z kłamstw, mitów, przesądów i wierzeń. Wy ludzie jesteście tak w nie uwikłani, że sami się nie wyplączecie z fikcji w której żyjecie. Trzeba wam szczura. Szczura nad szczury, najmędrszego z Roju. Jetem szczurem inteligibilnym, lęgnę się w gadziej części waszych mózgów w oparach lęku i ciekawości świata. Dorastam poprzez narrację, za pomocą której odkrywacie Rzeczywistość, a do waszego świata ludzi przenikam poprzez zjawisko masowej komunikacji, jakim jest Internet.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości