r.szklarz r.szklarz
681
BLOG

Rosyjskie rakiety w Turcji solą w oku USA

r.szklarz r.szklarz Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Zakup przez Ankarę nowego systemu obrony przeciwlotniczej to nie jest nowa sprawa. Nie od dziś wiadomo też, że Turcy zdecydowali się na rosyjskie rakiety S-400. O tej kwestii zrobiło się jednak znowu głośno, bo nie ma już wątpliwości, że od transakcji nie ma odwrotu, a elementy rosyjskiego systemu są już w Anatolii. Dlaczego ta sprawa jest tak ważna?

Cały problem sprowadza się do jednej kwestii -- Turcja należy do NATO, a Rosja nie. Oznacza to, że systemy S-400 nie będzie się dało zintegrować z systemami NATO, a gdyby to się udało, to znacznie zwiększyłoby wrażliwość Sojuszu na atak ze strony Rosji.

Amerykanie oczywiście woleliby widzieć w Turcji produkowane przez siebie Patrioty. Nie dość, że ładnie by współgrały z już zakupionym przez Turcję sprzętem, to jeszcze mieliby pewność, że nikt nie wykradnie danych o ich broni. Z rosyjskimi rakietami w Anatolii tej pewności nie mają. Z tego też powodu USA wstrzymują dostawy do Turcji myśliwców F-35, co dodatkowo psuje i tak już napięte w ostatnim czasie relacji na linii Ankara-Waszyngton -- i tu się robi afera.

No dobra, ale zastanówmy się, po co właściwie Turkom niezintegrowane z systemami NATO rakiety przeciwlotnicze. Wygląda to tak, jakby Ankara bała się lotnictwa jednego z krajów należących do Sojuszu i próbowała się przed nim zabezpieczyć. Naturalnie Amerykanie mogą się czuć tym zaniepokojeni, bo może się wydawać, że Turcja szykuje się do jakiejś niespodziewanej zmiany sojuszu.

W kilku artykułach dowodziłem już, że powiązania gospodarcze Turcji z USA i Unią Europejską są tak silne, że żaden zwrot w polityce zagranicznej Ankary nie wydaje się prawdopodobny. To o co w takim razie chodzi? Najbardziej rozpowszechniona teoria mówi, że prezydent Erdogan faktycznie boi się lotnictwa jednego z krajów NATO -- lotnictwa Turcji.

Akurat w tym tygodniu obchodziliśmy trzecią rocznicę zamachu stanu. Ogromną w nim rolę odegrały tureckie samoloty F-16, które królowały na niebie i przez długie godziny dawały przewagę puczystom, nawet wtedy kiedy lud, który wyszedł na ulice, już zajął czołgi. Gdyby wtedy wokół Ankary były rozstawione rosyjskie rakiety S-400, pucz z pewnością skończyłby się znacznie szybciej -- o ile w ogóle by się zaczął.

Ta teoria jest wygodna, ale nie jest jedyna. Inna mówi o problemie syryjskim. Północna część tego kraju jest kontrolowana przez Kurdów, co się Turkom z wielu względów nie podoba. USA są sojusznikami tych Kurdów, więc Ankara nie może liczyć na ich pomoc w rozwiązaniu tej kwestii. I tu pojawiać ma się Rosja -- być może zakup rakiet jest elementem większej umowy. Zobaczymy. W każdym razie warto mieć w najbliższych miesiącach oko na Syrię.

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka