Właśnie wróciłem z sądu. Byłem na moim procesie, który oczywiście przegrałem a właściwie przegraliśmy i to całkiem słusznie. Właściwie nie spodziewałem się zwycięstwa. Musieliśmy przegrać bo przede wszystkim ja byłem winny.
Nie wiem jak się teraz będę widywał z synem. Sąd pozwolił mi na widywania z nim raz w tygodniu, ale dopiero w rok po procesie. Dodał także, że nie będę z nim mógł mówić na niektóre tematy.
A mój syn - on był taki zły na mnie. Zresztą najadł się przeze mnie tyle wstydu. Jaki ja jestem głupi - chciałem "mówić prawdę" bez względu na konsekwencje. Co za anachroniczne podejście.
Sąd ujął się za moim synem i przydzielił mu mieszkanie oraz opiekę finansową do 22 roku życia. Potem zdecyduje czy dać mu ją na kolejne 5 lat. Teraz ma 14. Po rozwodzie z rodzicami będzie żył sam. Nie możemy już go wychowywać ani narzucać mu światopoglądu. Teraz wychowywany przez państwo będzie miał wpajane najlepsze społecznie wartości agnostycyzmu.
Dlaczego mój kochany syn chciał wziąć rozwód? Wszytko przez to, że pochwaliłem się wynikami obrony pracy licencjackiej z czasów studiów przy ludziach. Zawsze zwracał mi uwagę, że nie wolno się wywyższać a obyczaj współczesny każe powiedzieć, że miało się średnią taką jak średnia społeczeństwa bez względu na rzeczywiste wyniki. Ja chciałem się pochwalić wynikami z obrony i syn mój nie chce mi tego do dziś wybaczyć bo przez mówienie prawdy się wywyższam. Nic nie dało dopowiedzenie, że podczas studiów oceny miałem bardzo zróżnicowane i nie przekraczałem średniej, ale to już nic nie pomogło. Prawdą jest, że byłem z siebie bardzo dumny po obronie, ale nie chciałem się wywyższać tylko mówić prawde. Nic więcej.
Co mnie głupiego podkusiło chwalić się mówiąc jak na prawdę było. Co za dureń ze mnie - przecież prawda to nie demokracja żeby ją od razu za wartość brać.
Na rozprawie sędzia zwrócił się do mnie:
- Czy starał się pan wychowywać syna ograniczając przez to wpływ organów państwowych powołanych do wychowywania i wpajania młodemu pokoleniu odpowiednich wartości i norm?
- Tak - odpowiedziałem zgodnie z prawdą(cholera ciągle mnie prześladuje ta prawda)
- Czy powiedział pan w obecności syna oraz innych ludzi o prawdziwych wynikach swoich studiów, łamiąc przy tym obyczaje panujące w Europie?
- Tak - odpowiedziałem ciągle jeszcze trwając na swojej pozycji.
W tym momencie sędzia zapytał:
- Czy chce pan skorzystać z przestarzałego i rzadko używanego dziś prawa by powiedzieć coś na swoją obronę?
- Tak - powiedziałem w ostatnim przyplywie odwagi i głupoty zarazem.Widziałem znów wstyd na twarzy mojego syna.
- Chciałem powiedzieć, że jestem człowiekiem już niemłodym i za czasów mojej młodości nie było kar za mówienie prawdy. Nie czuję się winny Wysoki Sądzie.
W tym momencie syn w ogóle zakrył twarz widząc jak się pogrążam
- Jak mawiał klasyk: "Stracił pan okazję by siedzieć cicho" - powiedział sędzia.
Następnie kazał nam wyjść z sali i poczekać aż nas zawoła i poda wyrok. W tym momencie poczułem się nieswojo - to czy będę mógł się widywać synem zalezy od decyzji osoby niezwiązanej z rodziną. Ale wiadomo urzędnik państwowy nasz pan czy jak to się mówi. Mam jeszcze nadzieję, że wyrok będzie łagodny, ale nie ma się co łudzić.
Po chwili weszliśmy ponownie do sali rozpraw. Czułem się smutny niczym bizon na sawannie, który nie uratował swojego młodego z napaści przed stadem tygrysów. Czuje się przerażony tą całą sytuacją. Nie czuje się bezpiecznie, nie mogę znaleźć wyjścia z tej całej sytuacji, wszystko jest wokół mnie blisko, za blisko choć niewidzialne i nie potrafię się temu przeciwstawić. Zacząłem płakać, lecz po chwili otrząsnąłem się i postanowiłem być silny.
- Wyrok sądu brzmi następująco: Uznaje się oskarżonego winnym postawionych mu zarzutów i skazuje się go na dożywotni brak władzy rodzicielskiej nad synem. Syn przechodzi pod opiekę państwa do 22 roku życie z możliwością przedłużenie o kolejne 5 lat, zakaz widywania syna przez najbliższy rok a następnie zezwala się rodzicom widywać syna raz w tygodniu nie dłużej niż godzinę, aż do uzyskania przez syna pełnoletniości. Następnie syn może zezwolić na częstsze widywanie się, lecz nie częściej niż 10 razy w miesiącu. Podczas widywań obowiązuje winnego "Prawo Ograniczonej Tematyki" zgodnie z zasadami Deklaracji Petersburskiej Fundacji Praw Poszkodowanych. Aż do ewentualnego rozwodu wyrok tyczy się również małżonki winnego. Wyrok jest prawomocny. Zamykam rozprawę.
Dziś pogodziłem się z wyrokiem sądu. Doszedłem do wniosku, że jednak tak jest lepiej zarówno dla mnie jak i syna, tak przynajmniej twierdzi mój, przyznany z urzędu, psycholog. W końcu co by to było gdyby to rodzice wychowywali swoje dzieci.
Inne tematy w dziale Polityka